Listy z podpisami na biurku minister

[break]
Wszystko rozpoczęło się w połowie listopada 2015 roku w Toruniu. W Zespole Szkół nr 24 przy ul. Ogrodowej nie chciano spokojnie słuchać o powrocie do ośmioletniej podstawówki i planowanej likwidacji gimnazjów. Grupa nauczycieli postanowiła więc wziąć sprawy we własne ręce. Powstał pełen rzeczowych argumentów list otwarty do minister edukacji Anny Zalewskiej.

Zgoda w środowisku

„Nowy rząd obiecał, że będzie słuchał ludzi, postanowiliśmy przedstawić swoje zdanie i zaprotestować przeciwko reformowaniu systemu edukacji przez polityków. W tym celu kierujemy swój apel do wszystkich gimnazjów w Polsce o włączenie się do zainicjowanej przez nas akcji „Ratujmy gimnazja”. Pokażemy w ten sposób siłę i determinację w walce o poszanowanie efektów naszych wieloletnich działań” - to słowa z odezwy do całej gimnazjalnej społeczności w kraju autorstwa nauczycieli z toruńskiej „dwudziestej czwartej”.

PRZECZYTAJ:Czy władza posłucha?

Ich inicjatywa spotkała się z dużym odzewem ze strony innych szkół tego typu w całym kraju. Akcja trwała dokładnie miesiąc, a teraz znane są jej wyniki. W proteście udział wzięło 1109 szkół, zebrano 220 tys. 476 podpisów przeciwko likwidacji gimnazjów. Wszystko trafiło do Ministerstwa Edukacji Narodowej.

- W liście otwartym przedstawiliśmy merytoryczne argumenty przeciwko planowanej likwidacji gimnazjów oraz propozycje zmian, które mogą przyczynić się do poprawy jakości ich pracy. Nasz list zaprezentowaliśmy większości gimnazjów w Polsce, by stał się inspiracją i pobudził społeczność nauczycielską do działania. Celem akcji, oprócz chęci zabrania głosu w sprawie, która budzi w nas ogromny niepokój, było zaprezentowanie solidarności i jednomyślności dużej grupy społecznej, jaką są nauczyciele gimnazjalni - tłumaczą pedagodzy z ZS nr 24.

Największe poparcie akcja miała w województwach śląskim i wielkopolskim. Uczestniczyły w niej w tych regionach odpowiednio 155 i 144 szkoły. Najmniejszy odzew zanotowano w Lubuskiem - tylko 22 gimnazja. W Kujawsko-Pomorskiem protest poparło 87 gimnazjów.

Katolickie są na „nie”

Iwona Michałek, toruńska parlamentarzystka, członkini sejmowej Komisji Edukacji Narodowej, a wcześniej nauczycielka biologii, kurator oświaty i radna, krytykowała jeszcze w grudniu dawnych kolegów po fachu.

- To jest błędna droga, niewłaściwy rodzaj aktywności. Nauczyciele nie powinni w ten sposób postępować. Tymczasem dochodzą do mnie słuchy, że w całą tę akcję angażowani są uczniowie. W niektórych szkołach rozdaje się im deklaracje dotyczące zachowania gimnazjów z żądaniem, by podpisali je rodzice. To po prostu oburzające - mówiła na swojej konferencji prasowej.

Wówczas padły również słowa, że MEN nie wycofuje się z likwidacji gimnazjów, ale będzie to robić powoli.

Tymczasem kilka dni temu pojawił się zupełnie nowy aspekt całej tej sprawy. Paradoksalnie być może szkoły tego typu uratują gimnazja katolickie, które przecież też musiałyby zniknąć z mapy edukacyjnej kraju. A to podobno bardzo nie podoba się kościołowi. Nie na rękę temu środowisku miałaby też być utrata pracy przez tysiące katechetów, co byłoby konsekwencją likwidacji gimnazjów. Trwa owiany tajemnicą dialog przedstawicieli duchowieństwa z Ministerstwem Edukacji Narodowej. W tym przypadku gra idzie o 200 gimnazjów katolickich, które działają na terenie całego kraju.