Marta Piotrkiewicz z dzieckiem dostała od miasta zastępcze mieszkanie przy ul. Bydgoskiej. Tyle że nie może w nim mieszkać.
Stracili dach nad głową na skutek pożaru. Jednych przygarnęli krewni i znajomi, innych ulokowano w Monarze. Po interwencji „Nowości” miasto przyspieszyło przyznanie lokali najbardziej poszkodowanych. Niektórych tymczasowo przeniesiono z Monaru na camping Tramp. Co dzieje się z nimi dziś?
- 15 września podpisałam umowę z ZGM-em, a dokładnie z ADM-em z ul. Gagarina o przejęciu mieszkania przy ul. Bydgoskiej. Trzeba je koniecznie wyremontować. Sama kupiłam już materiały. Niestety, najpierw ZGM ma wymienić w tym lokum niesprawną instalacje elektryczną. Nie mogę się dowiedzieć, kiedy to wreszcie zrobi. Nadal tułam się z dzieckiem po znajomych - relacjonuje Marta Piotrkiewicz.
<!** reklama>Karolina Wojciechowska, rzecznik ZGM wyjaśnia, że wymiana instalacji wiąże się z naborem ofert i wyłonieniem firmy. - W połowie przyszłego tygodnia prace powinny być już jednak skończone - zapewnia.
W ciężkim położeniu jest rodzina ze spalonego poddasza kamienicy. Matka przebywa w hotelu. Starszy syn - w Trampie, młodszy - w Monarze. A ośmioletnia córeczka - u krewnych. Tej rodzinie miasto nie chce dać lokalu, bo matka jest właścicielką kawalerki (28 mkw.). Odnajmowała ją, sama płacąc za wynajęcie trzech pokoi przy ul. Prostej, żeby rodzina była razem. Po pożarze jest rozbita. Szans na pomieszczenie czterech osób w jednym pokoju nie ma.
Cała kamienica jest wyłączona z użytkowania. Właściciel czeka na pieniądze z ubezpieczenia, by ją wyremontować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
