Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Los ich zasysa przy grze

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Wyglądają jak obłąkani, ale twierdzą, że wszystko jest ok. Na grę z automatu wydają całą pensję, zaciągają kredyty, sprzedają auto i dom... Lekarze, kolejarze, sportowcy i portierzy.

Wyglądają jak obłąkani, ale twierdzą, że wszystko jest ok. Na grę z automatu wydają całą pensję, zaciągają kredyty, sprzedają auto i dom... Lekarze, kolejarze, sportowcy i portierzy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 176264" sub="Automaty, choć wyglądają i nazywają się niewinnie („o niskich wygranych”), bardzo często uzależniają grających Fot. Adam Zakrzewski">Pan Marek od kilku lat prowadzi jeden z ajencyjnych punktów przyjmowania zakładów bukmacherskich. Ich sieć obecna jest w największych miastach regionu. O zachowaniach grających na automatach i „obstawiających zdarzenia sportowe” za pieniądze, mógłby napisać książkę.

- Pierwsze wygrane oszałamiają - opowiada. - Kiedy za wrzucone 5 złotych wygrywają 1300, połykają bakcyla, los ich zasysa. Potem przegrywają dwa - trzy razy więcej. Mieliśmy klientów zatracających się do końca. Ktoś przepuścił całą pensję z konta, dwuletni samochód, wziął 150 tysięcy kredytu. Był u mnie Fin, który na początku tylko obserwował grę na automacie, przy okazji robienia zakładów... Potem stanął przy maszynie. Wolę nie myśleć, co się działo z jego rodziną. Podobno miał pięcioro dzieci...

Prowadzący taki punkt nie powinien się odzywać, komentować gry. - Ona wyzwala niewiarygodne emocje. Graczowi oczy po prostu płoną, wygląda jak obłąkany, na jakiekolwiek uwagi czy sugestie potrafi reagować furią. Bywają najdosłowniej niebezpieczni.

Do pana Marka trafił lekarz - prosto z samochodu, w szpitalnym kitlu i obuwiu. Trafił portier z torbą wypchaną kilkoma tysiącami w pięciozłotowych monetach, wygranych w innym punkcie. I urzędniczka wysokiego szczebla, która - w eleganckim żakiecie i szpilkach - po zamknięciu punktu chodzi grać dalej do całodobowych delikatesów.

<!** reklama>W zasadzie nie zdarza się, by hazardziści zabierali swoje wygrane. Nie przestają, co najwyżej bilansują zyski i straty. Jak młody człowiek, który stanął przy automacie na 9 godzin non stop, przy okazji przerwy pracy w Anglii. Maszyna gwarantuje niskie wygrane, zgodne z prawem, ale zysk może być duży, jeśli się wygrywa wielokrotnie. „Anglik” przez ostatnie cztery godziny grał za najwyższe stawki, kilkanaście razy zbierając najwyższe wygrane. Odszedł, gdy wyszedł na zero.

Grający są przekonani, że automaty są ustawione, wygrane regulowane. Stąd sztandarowe pytanie po wejściu do punktu - „czy już dziś ktoś wygrał?” - i obiegowe przekonanie, że jeśli „maszyna już dała, to nie da więcej”. - Błąd - oponuje pan Marek. - Byłem świadkiem, jak klient wygrywał raz za razem, przez tydzień, o różnych porach dnia.

Na zakładach bukmacherskich nie robi się wielkich wygranych, dziś już nie ma też, jak mówi pan Marek, wielu „dużych graczy”. Duży to taki, który - zamiast dwóch złotych za zakład - kładzie dwa tysiące. - Przy bukmacherce ludzie mają nadzieję, że mają realny wpływ na przebieg gry. Przecież analizują dyscypliny sportowe, prowadzą statystyki, wyciągają wnioski.

I w bukmacherce zdarzają się genialne posunięcia, jak u gracza, który na jednym kuponie dokładnie przewidział 4 wyniki, przy bardzo wysokim kursie (wskazywanie tylko wygranych-przegranych jest bezpieczniejsze, łatwiejsze, ale nie może dać spektakularnych efektów). Temu samemu człowiekowi zdarzało się jednak postawić 15 tysięcy na, wydawało się, najbardziej oczywiste rozstrzygnięcie - i przegrać. W środowisku graczy jego passa była wręcz legendarna. Jej brak - jeszcze głośniejszy.

Równie głośne są duże wygrane z małych stawek - pan Marek pamięta klienta, który za 6 złotych „wyjął” 25 tysięcy. Rekordowy zestaw zakładów, za 2 tysiące, przyniósł 33 tysiące.

Ajenci mają świadomość pewnej dwuznaczności swojego - legalnego wszak - zarobku. Prawdziwe zagrożenie widzą jednak w Internecie. Nie tylko dlatego, że oni muszą odprowadzać 12 proc. podatku, a Internet jest od niego wolny (i przez to też atrakcyjniejszy finansowo dla grających).

- Gracze na „sucho”, w zakładach symulacyjnych, „wygrywają” po 100 tysięcy euro. Dramat zaczyna się, kiedy fart się odwraca przy realnych pieniądzach. W punktach „naziemnych” nie mogą pojawiać się też nieletni. A czy rodzice mogą mieć pewność, że ich dzieci, grzecznie siedzące przy komputerze, nie przegrywają właśnie ich majątku?

Warto wiedzieć

Centrum Badania Opinii Społecznej opublikowało w maju br. raport pt. „Polak w szponach hazardu”. Wynika z niego, że:

  • Uczestnictwo w grach hazardowych w ciągu minionych 12 miesięcy deklaruje co drugi dorosły Polak (50 procent),
  • spośród obecnych na polskim rynku gier, w których wygraną są pieniądze, największą popularnością cieszy się niezmiennie Totalizator Sportowy (choć, w porównaniu z poprzednim rokiem, notuje spadek o 13 proc.),
  • na drugim miejscu plasują się konkursy i loterie SMS-owe (grywa w nie obecnie co piąty dorosły Polak),
  • w „totka” grają częściej mężczyźni (57 proc.), w konkursy SMS - po równo kobiety i mężczyźni,
  • trzecią grupą są zainteresowani automatami o niskich wygranych, zakładami bukmacherskimi, pokerem, kasynem i hazardem w internecie. Tu przeważają zdecydowanie mężczyźni (76 proc.), na ogół młodzi. Badaczy niepokoi lawinowo rosnący odsetek grających młodych ludzi,
  • jak wynika z innych badań, 4 proc. dorosłych Polaków jest potencjalnie uzależnionych od hazardu. Za najbardziej uzależniające uważane są automaty i zakłady bukmacherskie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska