15-miesięczny dziś Kuba Barszczewicz to mały bohater. W swoim krótkim życiu wiele się wycierpiał, długo przebywał w szpitalu. Od początku leczony jest w klinice w niemieckim Munster, gdzie zresztą w maju ubiegłego roku przyszedł na świat. Stało się tak dzięki wielkim sercom dobrych ludzi, którzy złożyli się na skomplikowaną terapię małego torunianina.
Walka do końca
Nasi Czytelnicy poznali Kubę na kilka miesięcy przed jego urodzeniem. Stało się to krótko po tym, jak rodzice chłopca dowiedzieli się, że nie urodzi im się zdrowe dziecko. Kilku wybitnych specjalistów orzekło, że jego serce jest jednokomorowe i nic się już nie zmieni. Barbara i Mariusz Barszczewiczowie po otrząśnięciu się z szoku i rozpaczy postanowili działać. Znaleźli jednego z najlepszych w Europie specjalistów w dziedzinie kardiochirurgii - prof. Edwarda Malca pracującego w klinice w Munster. Ten po zapoznaniu się z przypadkiem nienarodzonego jeszcze Kuby, podjął się przeprowadzenia ratującej życie operacji. Na to potrzebne były jednak pieniądze – ogromna suma 350 tys. zł.
Polecamy
Rodzice nie byli w stanie wyłożyć takiej kwoty. By ratować swoje dziecko, zdecydowali się prosić o pomoc. Zwrócili się więc do Fundacji Cor Infantis. Zbierali też pieniądze za pośrednictwem Fundacji Siepomaga. Zbiórka rozpoczęła się 6 lutego i miała trwać do 25 kwietnia 2018 roku. Los jednak zdecydował inaczej, korzystniej dla rodziny. Już pod koniec marca znalazł się sponsor, który dopłacił brakujące 120 tys. zł.
Wielkie postępy
HLHS nie jest wadą, która da się wyleczyć jednym zabiegiem. By dziecko z połową serca mogło w miarę normalnie żyć, potrzebne są trzy operacje kardiochirurgiczne. Swoją drugą Kubuś przeszedł w listopadzie ubiegłego roku. Wówczas również w kilka tygodni zebrano potrzebne na leczenie 65 tys. zł.
Zobacz też:
W lutym tego roku stan chłopczyka bardzo się pogorszył. Cała rodzina pojechała na pilne konsultacje do Niemiec. Niezbędne okazało się cewnikowanie serca (inwazyjny zabieg kardiologiczny), szereg badań i aż sześciotygodniowy pobyt w szpitalu.
To właśnie wtedy Kubuś przestał jeść z butelki. Konieczne było założenie sondy i alternatywne karmienie. Dziś rodzice walczą o to, by maluch znów zaczął jeść jak jego rówieśnicy. Chłopiec przechodzi też intensywną rehabilitację. Ma zajęcia z neurologopedą, ćwiczenia ruchowe, konsultacje ze specjalistami od żywienia. Jest także pod kontrolą kardiologiczną i jak na razie nie ma jakiejś istotnej poprawy.
- Patrząc na energię jaka bije od Kubusia ma się wrażenie, że wszystko jest w porządku – mówią rodzice chłopca. - Sezon letni nam sprzyja a infekcje zminimalizowane są do minimum. Dlatego korzystamy z wakacji, spotykamy się z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi, codziennie jesteśmy na podwórku z Kuba, jeździmy nad jezioro i robimy wszystko to, co zdrowe dzieci.
Rodzice są bardzo wdzięczni wszystkim tym, którzy pomogli uratować Kubę. Dziękują też za jeden procent, dzięki któremu mogą płacić za kosztowaną rehabilitację.
Trzeba pamiętać, że przed chłopcem jeszcze jedna operacja. Będzie więc znów potrzebował wsparcia.
Zobacz także:
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?