Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka Polka zaczyna się bać

Jacek Kiełpiński
Czy można zbyt uparcie szukać pomocy dla syna wyśmiewanego i poniżanego w szkole? Przypadek Anny Zielińskiej udowadnia, że tak. A skutki wyjątkowej troskliwości mogą okazać się dla matki dziecka i całej rodziny tragiczne.

Czy można zbyt uparcie szukać pomocy dla syna wyśmiewanego i poniżanego w szkole? Przypadek Anny Zielińskiej udowadnia, że tak. A skutki wyjątkowej troskliwości mogą okazać się dla matki dziecka i całej rodziny tragiczne.

<!** Image 2 align=right alt="Image 69119" sub="Część lekarzy diagnozuje u Pawła fobię szkolną, część twierdzi, że dziecko jest zdrowe. Zdaniem tych ostatnich, to matka wmawia chłopcu lęk przed szkołą / Fot. Jacek Kiełpiński">- Boję się szkoły. Nigdy już tam nie pójdę - 9-letni Paweł mówi cicho, jakby był przestraszony, choć obok siedzi mama, a od ostatniego pobytu w szkole minęło półtora miesiąca. Opowiada o przezwiskach, które ranią, o kpinach kolegów z jego tuszy. - Krzyczą na mnie „grubas”, „boczek”, mówią, że jestem nieudacznikiem. Budzę się w nocy, boję się...

W ocenie tego przypadku, co ma ogromne znaczenia nie tylko dla chłopca, lekarze psychiatrzy nie są jednomyślni. Część z nich diagnozuje u dziecka fobię szkolną, która wymaga leczenia, a także indywidualnego toku nauczania, przynajmniej przez jakiś czas. Są jednak też tacy, którzy uznają, że dziecko jest zdrowe. Ci problem widzą w matce, która, ich zdaniem, wmawia dziecku lęk przed szkołą. Mało tego, wysnuwają podejrzenie „występowania u niej zaburzeń psychicznych”. Cytowane słowa znalazły się w krótkim piśmie do Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Toruniu. Ten zaś, zgodnie z procedurą, wszczął sprawę o ograniczenie władzy rodzicielskiej Anie Zielińskiej.

Łatka wariatki

- Czy to jakiś potworny film? Przecież to mój kochany syn ma problem! Jak wracał ze szkoły, to aż się trząsł, wyskakiwała mu febra i dusić się zaczynał. Od września próbuję zorganizować dla niego pomoc, a zamiast tego lekarka, z którą się pokłóciłam, próbuje przylepić mi łatkę wariatki - Zielińska wertuje stos poukładanych chronologicznie dokumentów. - Zamiast mu pomóc, napuszczają na mnie sąd. Czy to ma się skończyć zamknięciem Pawła w domu dziecka? To jest rozwiązywanie problemów pedagogicznych w tym kraju?

Chora z nadopiekuńczości

Fobię szkolną jako pierwsza podejrzewała badająca Pawła psycholog. Diagnozę potwierdził psychiatra, dr Borys Gniot. On też skierował dziecko na zajęcia terapeutyczne, organizowane na oddziale dziennym toruńskiego szpitala psychiatrycznego przy Curie-Skłodowskiej. - Chodziłam tam z synem codziennie przez miesiąc - wspomina matka. - Byłam zaskoczona jego reakcjami - przepłoszony, przejęty, powiedział mi, że pani doktor ciągle go pyta, czy to mama każe mu mówić, że boi się szkoły, czy go „kuszę”, żeby tak mówił! Nie wytrzymałam i powiedziałam dr Barbarze Rolce-Raginia, że nie ma prawa tak męczyć mojego syna. Co to za wmawianie i robienie wody z mózgu? Wtedy usłyszałam, że ona swoje prawa zna. Teraz już wiem, co to miało znaczyć.

Po skserowaniu dokumentacji medycznej syna Zielińskiej otworzyły się oczy. Okazało się, że czekając na syna na szpitalnym korytarzu była obserwowana. Natrafiła na notatkę dotyczącą jej zachowania wobec młodszej siostry Pawła, z którą przyjechała do szpitala. „Ignorujące, chłodne emocje w stosunku do dziewczynki, jakby nie zwracała na nią uwagi. Dziewczynka wyraźnie przeziębiona, słyszalny kaszel krtaniowy” - zanotowano.

- Czyli jestem złą matką, bo kaszlące dziecko mam? A co miałam z nią zrobić w tym momencie? Poczekałyśmy na Pawła i pojechaliśmy w trójkę do domu - tłumaczy Zielińska. - Jak się okazało, zapisek ten był jedną z podstaw do zawiadomieniu sądu o moich rzekomych zaburzeniach psychicznych. Uznano, że Pawłowi nic nie jest, a ja mu wmawiam uraz do szkoły i potrzebę indywidualnego toku nauczania, czyli chora z nadopiekuńczości jestem, co nikomu nie wydało się sprzeczne z moją rzekomą oziębłością w stosunku do drugiego dziecka.

Pismo skierowane ze szpitala do sądu przeraziło kobietę. Broniąc się przed rozpadem rodziny, postanowiła przebadać Pawła jeszcze raz. Tym razem trafiła na dr Halinę Ściesińską. Ta orzekła, że dziecko cierpi rzeczywiście na fobię szkolną i wymaga indywidualnego nauczania.

Klasyczna matka Polka

- Trochę odetchnęłam, ale jeszcze chciałam przebadać siebie - wspomina kobieta. - Pojechałam do izby przyjęć szpitala psychiatrycznego i poprosiłam o takie badanie. Lekarz prawie padł z wrażenia. Powiedział, że tego się nie praktykuje, nie można potwierdzić swojej normalności. To co miałam zrobić? Trafiłam do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. „Zróbcie mi jakieś testy!” - błagałam. Udało się. Otrzymałam opinię psychologiczną, z której wynika, że jestem zwykłą, oddaną dzieciom matką. Klasyczną matką Polką. Natychmiast zaniosłam ten papier do sądu. Ale czy to coś da?

<!** reklama>Zwieńczeniem batalii było orzeczenie o potrzebie indywidualnego nauczania Pawła, wydane przez Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną. - Nie miałam wyjścia, nie powiedziałam komisji o moich przygodach ze szpitalem na Curie-Skłodowskiej, bo dzieciak by tego dokumentu nie dostał - Anna Zielińska nie ma złudzeń. - Przedstawiłam tylko korzystne dla nas zaświadczenie od dr Ściesińskiej. Paweł właśnie zaczyna lekcje w domu. Sprawy w sądzie jednak nikt już nie zatrzyma. Boję się jej strasznie.

Dr Mirosław Dąbkowski, ordynator oddziału psychiatrycznego dla dzieci i młodzieży toruńskiego szpitala zapewnia, że nikt z jego pracowników nie miał zamiaru ograniczać praw rodzicielskich Annie Zielińskiej. - To tylko zależeć będzie od sądu. Doktor Rolka miała prawo wysłać tam takie pismo, bo najważniejsze jest dobro dziecka. Izolowanie go w domu, do czego zmierzała matka, nie wpływa dobrze na rozwój. Psychiatrzy dziecięcy są zdania, że indywidualne nauczanie to ostateczność.

A co zrobić z tak odmiennymi diagnozami dotyczącymi Pawła?

- Skoro są rozbieżności w ocenach, zadaniem sądu jest podjęcie ostatecznej decyzji - zauważa ordynator. - Ogromną rolę mogłaby tu odegrać szkoła, do której, moim zdaniem, powinien chodzić Paweł.

Normalny dom

Szkoła problemu dotąd nie zauważała, skoro 10 października, po miesięcznej już wówczas nieobecności ucznia, wydała opinię, z której wynika, że chłopiec funkcjonuje znakomicie i nie stwierdzono „niepokojących przejawów w jego zachowaniu”.

W samych superlatywach o Annie Zielińskiej wypowiada się Monika Tomaszewska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. - Ta pani stworzyła rodzinę zastępczą dla swej młodszej siostry, wywiązywała się z tej funkcji prawidłowo. Poznałam jej dzieci, to normalny dom. Nie zauważyłam też, by była nadopiekuńcza. To zaś, co teraz spotyka panią Annę, nazwałabym ciągiem złych zdarzeń. Jeśli w tej sprawie jakąś rolę odegrali jej rodzice, to warto zauważyć, że zawsze była z nimi skonfliktowana.

Ma iść do szkoły i już!

Wizyta u dziadków Pawła wyjaśnia chyba najwięcej. Ojciec i matka Zielińskiej przyznają, że byli w szpitalu, gdzie rozmawiali z lekarzami zajmującymi się Pawłem. - Ta nasza córka chce głupiego z wnuka zrobić. Może i myśli na tym zarobić? Co to znaczy, że dzieciak do szkoły nie chodzi?! Nie ma dyskusji, ma iść i już! - ojciec mówi podniesionym głosem. Jego żona co chwilę zmienia zdanie - raz mówi, że Anna jest troskliwą matką, a po chwili, że unieszczęśliwia syna licząc na pieniądze za opiekę nad nim. - W szpitalu był też były mąż Ani i ojciec Pawła - dodaje kobieta. - On też rozmawiał z lekarzami i jest zdania, że nie ma co dyskutować, tylko posyłać chłopaka do szkoły, bo to wszystko Anny wymysły. Dużo tam powiedzieliśmy. Bardzo dużo.

PS Personalia głównych bohaterów zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska