Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mordercy z Atlantydy

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Szkoda faceta. Znika pewnie na zawsze, a trochę do niego przywykliśmy. I do jego birbanckiego stylu bycia, i do przywiązania nie tyle do prawa, co do ważkich wartości, i do uczuciowych perypetii.

<!** Image 1 align=left alt="Image 32165" >Szkoda faceta. Znika pewnie na zawsze, a trochę do niego przywykliśmy. I do jego birbanckiego stylu bycia, i do przywiązania nie tyle do prawa, co do ważkich wartości, i do uczuciowych perypetii. Eberhard Mock, bohater książek o policmajstrze z Breslau, pojawił się po raz ostatni w prozie Marka Krajewskiego. Obaj panowie zrobili w ciągu paru lat zawrotną karierę - Mock został najpopularniejszym bohaterem, a Krajewski najpopularniejszym autorem polskiej literatury sensacyjnej. I tylko nie jestem pewien, czy na pewno im się to przysłużyło.

Z Mockiem amatorzy kryminałów zaprzyjaźnili się ładnych parę lat temu, przede wszystkim po „Końcu świata w Breslau”. Pamiętam te dyskusje w knajpkach, czemuż to o naszym mieście jakiś magik nie napisał takiej książki. Choć przecież byłoby to coś zupełnie innego, bo wrocławianin pisał o czymś w rodzaju Atlantydy, o mieście, które pewnego dnia po prostu zniknęło - ze swoimi knajpami, burdelami, ulicami. I mieszkańcami, którzy zginęli lub wyjechali, zastąpieni przez przybyszów z innego świata. Potem o Krajewskim robiło się coraz głośniej, teraz zaś nadmuchano jego gwiazdę tak, że sam autor - spoglądający chmurnie z pozowanych zdjęć - stał się ikoną popkultury. I teraz, kiedy ukazała się książka „Festung Breslau”, huczą o niej już wszystkie media.

<!** reklama right>Autor ograł w poprzednich trzech powieściach całą breslauerową etnografię, z tajemnicami jadłospisów, topografią dzielnic czy kryminalnymi ciekawostkami. W „Festung” mamy więc nowość - klimat rozpływania się miasta w niebycie. Z każdym dniem, z każdą ulicą zajętą przez Rosjan, znika wielowiekowa tradycja, hierarchia społeczna, zwyczaje. To bardzo efektowne pożegnanie z Mockiem i z Breslau - efektowne, mimo że Krajewski momentami popada w lekką grafomanię, a do tego irytuje niepotrzebną nadętością, pretensją i nużącymi rozważaniami kryminalno-filologicznymi. Za to potrafi nas przywiązać do swojego bohatera tak, że lubimy go, choć typ to średnio sympatyczny, a za towarzyszy ma morderców i dewiantów.

Eberhard Mock stał się już popkulturalną gwiazdą, ale potwierdzenie pozycji w naszej audiowizualnej epoce wymaga uświęcenia przez kino albo telewizję. Był już jeden projekt filmu, teraz pojawiła się nowa koncepcja. Tyle że z książkami Krajewskiego prosto nie będzie. Niby kryminalna intryga jest krwista i soczysta, ale nad sfilmowaniem klimatu trzeba by się zdrowo nabiedzić.

Bez gwarancji sukcesu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska