Nadzieja umarła w stawie

Rodzina zidentyfikowała zwłoki, wyłowione w niedzielę ze stawu w Kaszczorku. Pozostały dziesiątki pytań, na które niekoniecznie prokuratura musi szukać odpowiedzi.

Staw na posesji przy ul. Turystycznej dzieli od domu Adama Muszytowskiego jakiś kilometr. Zwłoki zauważył właściciel. - Były w stanie uniemożliwiającym jednoznaczną identyfikację. Najbliżsi dokonali jej jednak na podstawie ubioru, ogólnego wyglądu i przedmiotów osobistych. Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną śmierci było gwałtowne uduszenie przez utonięcie - mówi Tomasz Sobczak z Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód.

Adam Muszytowski 25 listopada zeszłego roku wyszedł z pracy - kantoru Adam’s na starówce - przed czasem. Nie miał przy sobie komórki. Miał pojechać do domu, ale nie ma dowodu na to, że wsiadł do taksówki przy placu Teatralnym. Nazajutrz miał być widziany przy ulicy Szewskiej. Na nagraniu z monitoringu trop się urywa.

- Każdego dnia żyliśmy nadzieją, że się odnajdzie. Prywatny detektyw mówił, że Adama nie ma w Toruniu. Podejrzewał, że został uderzony, stracił pamięć i błąka się po Polsce. Pytaliśmy więc o niego w szpitalach i noclegowniach w całym kraju. Bez skutku - relacjonuje pani Zofia, teściowa zmarłego. - Szukaliś- my taksówkarza, który miałby go wieźć, ale żaden się nie zgłosił.

<!** reklama>Ludzie mieszkający w Kaszczorku głośno zadają pytania. - Co pan Muszytowski miałby robić nad tym stawem? Ktoś, kto chce ze sobą skończyć, obok ma dwa większe i Wisłę - mówi jeden z członków rady osiedla.

Wątpliwości jest więcej. Niewielki zbiornik, w którym znaleziono ciało, wykopany został według miejscowych całkiem niedawno. Czy przed końcem listopada? Znalezione zwłoki były w stanie silnego rozkładu. Czy można zatem być pewnym, że ktoś nie przyczynił się do utonięcia?

Nie jest powiedziane, że śledczy wyjaśnią, co działo się z zaginionym w ostatnich dniach listopada. - Nastąpi to wtedy, gdy podejrzewać będziemy popełnienie przestępstwa - podkreśla Sobczak. - W innym przypadku sprawa będzie umorzona.