Najpierw emocje, potem wakacje

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/wojciechowska_narloch_justyna.jpg" >Co roku powtarza się ten sam scenariusz. Tuż przed wakacjami tłumy ludzi uświadamiają sobie, że ich paszporty właśnie straciły ważność. A tu przecież przygoda wzywa w gorącym Egipcie czy malowniczej Tunezji. Pędzą więc do urzędu, żeby zadbać o nowe dokumenty.

Tu czeka ich smutna niespodzianka: kolejki i długi okres oczekiwania na paszport. Psioczą wtedy i pomstują, że urzędnicy powolni, że biurokracja, że całe to państwo w ogóle do niczego.

<!** reklama>Te nerwy okazałyby się zbędne, gdyby nasi turyści wcześniej pomyśleli, że będą przecież gdzieś wyjeżdżać i spojrzeli do szuflady na datę ważności własnych dokumentów. Jeśli jednak tak by się działo, nie byłoby corocznego zamieszania w biurach paszportowych i tej wywołującej dreszczyk emocji niepewności: zdążę czy nie?

Ten medal, jak zresztą niemal wszystko, też ma dwie strony. Nic by się przecież nie stało, gdyby choć trochę uproszczono procedury związane z wydawaniem paszportów. I wcale nie chodzi o obniżanie standardów ich bezpieczeństwa.

Dziś dokumenty te są przede wszystkim za drogie. Wystarczy wyobrazić sobie rodzinę z dziećmi, która planuje wyjazd, a do tego potrzebuje przecież czerwonych książeczek będących przepustką do świata. Załatwienie paszportów będzie dla nich sporym wydatkiem.

Po drugie, przydałaby się jednak tradycyjna kasa w urzędzie, gdzie mniej nowocześni petenci mogliby za nie zapłacić. Chwali się oczywiście, że uruchomiono tam terminale do kart płatniczych, ale przecież wciąż nie wszyscy je mają.