Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najtwardsi strażacy też płaczą...

Przemysław Porzybut
Na co dzień niosą pomoc. Tu przyjeżdżają po to, by się sprawdzić w szaleńczej wręcz rywalizacji. Toughest Firefighter Alive Poland to jakby zawody strogmenów, tyle że stworzone z myślą o strażakach. Turniej ma wyłonić największego twardziela spośród nich.

Na co dzień niosą pomoc. Tu przyjeżdżają po to, by się sprawdzić w szaleńczej wręcz rywalizacji. Toughest Firefighter Alive Poland to jakby zawody strogmenów, tyle że stworzone z myślą o strażakach. Turniej ma wyłonić największego twardziela spośród nich.

<!** Image 2 align=none alt="Image 193741" sub="Choć konkurencje przypominają zajęcia, które strażacy wykonują na co dzień, to jednak - jak zgodnie podkreślają uczestnicy - są od nich o wiele trudniejsze. [Fot.: Jacek Smarz]">- Dajesz, dajesz - krzyczy do swoich podopiecznych ze Rzgowa kapitan Jarosław Jaczyński. Gdyby o tytule największego twardziela miała decydować postura, zawody wygrałby w cuglach. Wzrost ponad dwa metry, wielka klatka piersiowa, ostre rysy twarzy i absolutnie pewny siebie wzrok. W tych zawodach trzeba się jednak wykazać jeszcze umiejętnościami...

<!** reklama>- Im jesteśmy lepsi w sporcie, tym lepsi jesteśmy w działaniu - mówi kapitan żołnierskim tonem, krótko po starcie swojej drużyny. Dzień wcześniej zajęła 6. miejsce. - Jak na pierwszy raz, to całkiem nieźle.

Padają z wycieńczenia

Do Torunia przyjechało prawie 200 strażaków z całej Polski. O tytule największego twardziela marzy każdy z nich, każdy zdaje też sobie sprawę z tego, jak wyjątkowa jest to rywalizacja.

Po terenie imprezy oprowadza nas Marta Winiarek-Miętus, rzeczniczka prasowa zawodów. Niejednokrotnie widziała, jak nawet najwięksi twardziele nie mogli zapanować nad emocjami.

- Jest naprawdę ciężko - nie ukrywa Marta Winiarek-Miętus. - Zdarza się, że po nieudanym starcie zawodnicy płaczą albo padają z wycieńczenia. Wszystkim zależy na dobrym wyniku.

Publiczność potrafi docenić poświęcenie i wytrwałość strażaków na torze. Maciek Tom z Krakowa zebrał największe owacje. Jednak nie za to, że miał najlepszy czas, tylko dlatego, że w końcowym etapie, w którym trzeba było przenieść ważącego 70 kilogramów manekina, nie poddał się. Co chwilę z nim się zatrzymywał i wydawało się, że może nie dać rady... On jednak dotrwał do samego końca.

- Ukończyłem zadanie i poszkodowany został uratowany - mówi na mecie rozradowany. Ma świadomość, że przed nim wiele treningów, zanim rezultaty uczestnictwa w zawodach będą zadowalające.

Trzeba mieć mocną psychikę

Węże, z którymi strażacy wbiegają do 12-metrowej klatki schodowej, ważą po 15 kilogramów. Tyle samo waży obciążenie, które trzeba wciągnąć na jej szczyt. Wśród zadań jest też przenoszenie 20-kilogramowego obciążenia w tunelu oraz bieg z wężami gaśniczymi na dystansie 300 metrów. Choć konkurencje przypominają zajęcia, które strażacy wykonują na co dzień, to jednak są od nich o wiele trudniejsze.

- By w normalnych warunkach wyważyć drzwi, trzeba uderzyć młotem jakieś trzy razy. Tutaj takich uderzeń wykonujemy sto - podkreśla Rafał Świechowicz, który zajmuje się organizacją imprezy. Sam też uczestniczył w tego typu zmaganiach. Wśród cech, które mogą zdecydować o sukcesie, wymienia wytrzymałość, precyzję, inteligencję i mocną psychikę. - Ta ostatnia jest tutaj niezbędna. Niejednokrotnie zdarza się, że zawodnik już po trzech minutach ma ochotę zejść z toru. Takie wewnętrzne zaparcie bardzo się przydaje.

Cztery sekundy do mistrzostwa

Michał Fic właśnie ukończył konkurencję. Próbuje opanować dyszenie i wyrównać oddech.

- Ciężko - ocenia krótko. Dzisiaj kciuki trzymali za niego rodzice. To wzorem ojca poszedł do straży. Dziś tata nie kryje dumy z syna i podkreśla, że jest zadowolony z jego udziału w zawodach. Najbardziej jednak start Michała przeżywała mama.

- Zawsze jest ta obawa, że coś może się stać. Jednak łzy, które pojawiły się w moich oczach, spowodowała radość, nie strach - tłumaczy.

Wśród młodych strażaków przechadza się Zbigniew Miciak. Na tych zawodach jest najstarszy - ma 53 lata, ale czuje się jeszcze bardzo młodo. I widać to w wynikach. Na 195 startujących pierwszego dnia zajął 60 miejsce. Pokazał wielu młodzieńcom, że jest od nich o wiele lepszy. W straży pracuje już 34 lata. Na co dzień jest dowódcą w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Golubiu-Dobrzyniu. Po raz pierwszy w tego typu zawodach wystartował w 2008 roku w Austrii.

- W zeszłym roku zdobyłem tytuł wicemistrza świata na zawodach w Korei. Do zwycięstwa zabrakło mi 4 sekund - wspomina. W tym roku jednak nie zamierza odpuścić i z Sydney chce przywieźć najwyższe trofeum. Zastanawia się tylko, gdzie trenować w Golubiu-Dobrzyniu. - W Korei wbiegałem na budynki mające 40 pięter, a w Golubiu-Dobrzyniu najwyższe bloki są czteropiętrowe...

Będzie remont? To potrenujemy

Czy za największego twardziela może uchodzić Marcin Zdziebło? To on wygrał najtrudniejszy pierwszy dzień zmagań, choć wcale nie przypomina osiłka, który całe dnie spędza w siłowni. - Tężyzna fizyczna nie ma znaczenia. Bardziej liczy się wytrzymałość - od razu rozwiewa stereotypowy wizerunek twardziela.

W tego typu zawodach bierze udział regularnie. W jednym roku zaliczył nawet 30 startów, miał też weekend z czterema turniejami. Ma na koncie wiele zwycięstw, a trenuje w najróżniejszy sposób, wykorzystując wszystkie nadarzające się okazje.

- Kiedyś pomagałem koledze w remoncie. Chciał wnosić rusztowanie po schodach na trzecie piętro. Przekonałem go, że lepiej i szybciej będzie, jeśli wciągnę je po linie. W taki oto sposób zorganizowałem sobie trening - dodaje z uśmiechem.

Bywa też, że w pracy wykorzystuje się doświadczenie z takich zawodów. - Kiedyś musieliśmy się dostać do pomieszczenia na ósmym pietrze, gdzie leżała nieprzytomna osoba - wspomina Marcin Zdziebło. - Ubiegłem kolegów, wbiegając po schodach. Zanim oni pojawili się ze sprzętem do wyważania drzwi, ja już byłem w środku pomieszczenia.


Warto wiedzieć

Najbardziej mordercze zawody strażackie na świecie

Toughest Firefighter Alive jest turniejem zmagań strażaków, który po raz pierwszy odbył się w 1988 r. w nowozelandzkim mieście Auckland. Jest to najcięższa formuła zawodów strażackich na całym świecie.

W Polsce zawody zostały rozegrane po raz pierwszy w 2009 r. Od samego początku gospodarzem imprezy jest PSP w Toruniu. Konkurencje są szczegółowo określone przez regulamin organizacji, która czuwa nad przygotowaniem imprez.

Zadania, jakie muszą wykonać zawodnicy, to m.in. sto uderzeń 6-kilogramowym młotem, przenoszenie ważącego 70 kg manekina, pokonywanie ściany o wysokości 3 metrów oraz bieg z wężami gaśniczymi. Tegoroczna edycja TFA Husqvarna Poland trwała dwa dni, co - jak zapewniali organizatorzy - miało sprawić, że stanie się najcięższą imprezą tego typu.


Warto wiedzieć

Najbardziej mordercze zawody strażackie na świecie

Toughest Firefighter Alive jest turniejem zmagań strażaków, który po raz pierwszy odbył się w 1988 r. w nowozelandzkim mieście Auckland. Jest to najcięższa formuła zawodów strażackich na całym świecie.

W Polsce zawody zostały rozegrane po raz pierwszy w 2009 r. Od samego początku gospodarzem imprezy jest PSP w Toruniu. Konkurencje są szczegółowo określone przez regulamin organizacji, która czuwa nad przygotowaniem imprez.

Zadania, jakie muszą wykonać zawodnicy, to m.in. sto uderzeń 6-kilogramowym młotem, przenoszenie ważącego 70 kg manekina, pokonywanie ściany o wysokości 3 metrów oraz bieg z wężami gaśniczymi. Tegoroczna edycja TFA Husqvarna Poland trwała dwa dni, co - jak zapewniali organizatorzy - miało sprawić, że stanie się najcięższą imprezą tego typu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska