Wygrana z Polonią Środa Wlkp. 4:2 i nieznaczna porażka z faworyzowanym Pocztowcem Poznań 1:2 - takie wyniki uzyskali laskarze Pomorzanina Toruń w kolejnych meczach ligowych.
Tak jak dwa tygodnie temu na inaugurację ligi, oba mecze torunianie w roli gospodarza zagrali w Gnieźnie. Wszystko wskazuje na to, że wrócą do Torunia dopiero wtedy, kiedy będzie tu boisko ze sztuczną trawą.
- Sobotni mecz z Polonią zaczęliśmy niemrawo - mówi Piotr Żółtowski, trener zespołu. - Zanim się obudziliśmy, było już 0:2, po szybko straconych bramkach. Ważne, że w tym momencie chłopcy pokazali charakter i ruszyli do walki o odrobienie strat. To bardzo się liczy, bo wykazuje, że zespół jest mocny psychicznie i świadomy swojego potencjału.
Jeszcze przed przerwą udało się zdobyć torunianom kontaktową bramkę. Swój udział w pięknej akcji miał trener zespołu. Piotr Żółtowski wykończył ją, ogrywając obrońcę rywali i pakując piłkę do siatki. Obraz gry po zmianie stron był już jednostronny.
- Gra w zasadzie toczyła się na połowie Polonii - mówi Żółtowski. - Zagraliśmy bardzo agresywnie, frontalnym atakiem i bramki były kwestią czasu. Co do meczu niedzielnego, to obiecaliśmy napsuć krwi faworytom i tak było. Objęliśmy prowadzenie, do przerwy było 1:0 dla nas, ale stracone potem dwie bramki odwróciły losy meczu. Bliscy byliśmy sprawienia sensacji, a ja chyba zostałbym trenerem roku (śmiech).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?