Nie chce PiS, podpiszą się inni

Opozycji nie przeszkadza niedawna nieudana próba odwołania Marka Sawickiego. PiS jest za odwołaniem Jacka Rostowskiego, ale nie chce podpisać się pod wnioskiem o wotum nieufności.

Gdyby wniosek o odwołanie Jacka Rostowskiego został złożony, Sejm już po raz czwarty w tym roku głosowałby nad wotum nieufności wobec ministra rządu PO i PSL. Poprzednie próby odwołania przez opozycję ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, ministra obrony Bogdana Klicha i ministra rolnictwa Marka Sawickiego były nieudane.

<!** reklama>

Na stacji benzynowej

Konferencję w sprawie wniosku o odwołanie ministra Rostowskiego SLD zwołał na jednej z warszawskich stacji benzynowych Orlenu.

- Polski rząd nie ma oczywiście wpływu na wydarzenia w Libii, ale to od jego decyzji zależy wysokość pobieranej akcyzy od paliwa - stwierdził poseł SLD Marek Wikiński. Stanowi ona ponad połowę ceny każdego litra. - Dlatego nie możemy dalej bezczynnie patrzeć jak rząd nic nie robi, aby ulżyć trudnej sytuacji polskich rodzin.

Według SLD, powodów do odwołania ministra finansów jest więcej, zwłaszcza to, że Polska zadłuża się w sprinterskim tempie. - Dług publiczny zwiększył się o 300 mld zł, a ubiegłoroczny deficyt finansów publicznych wyniósł 112 mld zł - dodał poseł Wikiński. - To oznacza, że finanse państwa są w nieodpowiednich rękach.

Jaki jest cel składania wniosku, który prawie na pewno zostanie odrzucony?

- Chcemy po prostu debaty na temat wysokich cen paliw oraz drożejącej z tego powodu żywności - odpowiada rzecznik SLD Tomasz Kalita. - Wniosek o taką debatę rządząca koalicja odrzuciła już kilka tygodni temu. Chcemy zmusić rząd, żeby jednak porozmawiał o instrumentach, którymi mógłby powstrzymać ten proces.

Żeby wniosek o wotum nieufności mógł być złożony u marszałka Sejmu, musi się pod nim podpisać co najmniej 69 posłów. Tymczasem SLD ma tylko 44 posłów. Brakujących podpisów zamierza szukać w PiS, ale ta partia nie kwapi się do tego. Na razie tylko klub Polska Jest Najważniejsza zapowiedział podpisanie się pod wnioskiem. To jednak w dalszym ciągu o 7 osób za mało. Być może brakujące podpisy złożą posłowie niezależni lub należący do małych kół. Przekonany jest o tym Tomasz Kalita. - Rozmawiamy o tym z posłami mniejszych kół - powiedział nam. - Sądzę, że w środę po południu nasz wniosek trafi do laski marszałkowskiej.

Nie konsultowali

- Poprzemy wniosek w sejmowym głosowaniu, ale nasi posłowie nie podpiszą się pod nim - poinformował wczoraj rzecznik partii Adam Hofman. - To nie nasz problem. Wiadomo, że w Polsce jest tylko jedna opozycja zdolna do realnych wniosków o odwołanie.

- Nie znam szczegółów tej sprawy, ale nie ma zwyczaju, żeby posłowie jednej partii opozycyjnej podpisywali się pod wnioskiem drugiej partii opozycyjnej - dodaje poseł PiS Tomasz Latos. - Byłoby to możliwe tylko w przypadku wniosku grupy posłów. Tymczasem swój wniosek SLD uważa za własną inicjatywę partyjną i nie podjął próby wcześniejszego porozumienia w tej sprawie. Jeżeli jednak dojdzie do głosowania w Sejmie, na pewno będziemy za odwołaniem ministra Rostowskiego.

- W związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi, SLD pewnie jeszcze nie jeden raz będzie składać tego rodzaju wnioski - komentuje poseł PO Tomasz Lenz. - Ale jeżeli składa się wniosek o odwołanie Jacka Rostowskiego, uważanego przez finansistów za najlepszego ministra finansów w Unii Europejskiej, to trzeba pogratulować pomysłu. Wniosek nie ma najmniejszych szans, bo sejmowa matematyka jest jednoznaczna - opozycja ma za mało głosów do odwołania ministra.

Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek zadeklarował wczoraj obronę ministra finansów.