(Nie) takie straszne GMO

Gdy mowa o żywności modyfikowanej genetycznie, nic nie jest oczywiste. Zwolennicy i przeciwnicy toczą słowne pojedynki, a między nimi stoi zagubiony klient.

<!** Image 3 align=right alt="Image 79052" sub="Tam, gdzie pojawia się modyfikowana genetycznie żywność, natychmiast masowo protestują jej przeciwnicy / Fot. Archiwum">Żeby ostatecznie sprawę wyjaśnić, obie strony sporu spotkały się na początku marca w Sejmie na konferencji „GMO a zagrożenie dla człowieka”. Rezultat? Każdy pozostał przy swoim zdaniu.

- Korzyści z GMO to połączenie teorii z public relations. Przykładem jest tzw. „złoty ryż”, który miał rozwiązać problem awitaminozy w krajach Trzeciego Świata. Tymczasem okazało się, że aby dostarczyć dzienną rację witaminy A, trzeba byłoby zjeść tego ryżu kilka kilogramów - mówi Maciej Muskat, dyrektor Greenpeace Polska. - Obecnie sytuacja wygląda tak, że sprzedawanie modyfikowanej żywności jest w Polsce legalne, gdy poparte jest zezwoleniami. Stosuje się jednak także pasze, oparte, na przykład, na modyfikowanej soi. Jednak już mleko czy mięso zwierząt karmionych taką paszą nie musi być w ogóle oznaczone. To ogromna luka w europejskim prawodawstwie. Jeśli chodzi o uprawy, to z drobnymi wyjątkami (kukurydza MON 810) istnieje zakaz obrotu nasionami GMO.

Poważne zagrożenie?

Koalicja „Polska wolna od GMO”, do której należy kilkadziesiąt organizacji pozarządowych, wskazuje, że organizmy modyfikowane stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia ludzi i zwierząt, środowiska naturalnego, rolnictwa i lokalnej ekonomii. Tylko zakaz upraw GMO umożliwi wykorzystanie naturalnych walorów naszego rolnictwa - zapewnia koalicja.

<!** reklama>Zwolennicy GMO twierdzą, że żywność taka pozwoli ograniczyć głód, a także uchronić uprawy przed szkodnikami. Wskazują, że badania nie dowiodły negatywnego wpływu GMO na zdrowie.

Irytuje to zwykłych konsumentów.

- Producenci papierosów też nie widzą nic złego w nikotynie, więc zmuszono ich do napisania, że palenie powoduje raka. Tak samo było z używaniem mączek kostnych, które też były rzekomo bezpieczne. Do czasu, kiedy nie poznaliśmy BSE - piszą internauci uczestniczący w dyskusji o GMO.

Wybór należy do konsumenta

Greeenpeace od 10 lat walczy z GMO. Wydaje się, że zyskuje, czasem dość nieoczekiwanych, zwolenników. - Kościół katolicki uznał zanieczyszczenie środowiska i modyfikacje genetyczne za grzechy śmiertelne - pisze oficjalny portal Greenpeace, cytując watykańskie „L’Osservatore Romano”.

Obie strony są jednak zgodne, że to konsument powinien dokonywać wyboru. Umożliwić ma to specjalne oznaczanie produktów wytworzonych z surowca modyfikowanego genetycznie. Prawidłowością tego oznakowania zainteresowała się ostatnio Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, która zorganizowała ogólnopolską akcję kontroli. Jej wyniki opublikowano w piątek. - Wytypowaliśmy produkty, w których potencjalnie występuje GMO - wyjaśnia Marek Szczygielski, szef IJHARS w naszym województwie. - Badaliśmy głównie soję i kukurydzę i nie natrafiliśmy na obecność GMO - podkreśla inspektor. - Kontrole to wynik obaw społeczeństwa. Wiedzą o nich także producenci, którzy często umieszczają na swoich wyrobach znaczek: „Free GMO”.

O skali problemu i wątpliwościach na temat GMO świadczy zachowanie sejmiku wojewódzkiego. Już w 2005 roku radni forsowali uchwałę, która miała zapewnić, że Kujawy będą regionem wolnym od GMO. Dotąd jej nie uchwalono. Jest jednak szansa, że temat pojawi się ponownie. Nad odpowiednim wnioskiem pracuje już komisja rolnictwa.