Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wrócę nawet za milion

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Rozmowa z JERZYM KANCLERZEM, do niedawna członkiem zarządu, dyrektorem i menedżerem żużlowej drużyny Polonia Bydgoszcz

<!** Image 3 align=right alt="Image 212192" sub="Jerzy Kanclerz tylko z pozoru ma zafrasowaną minę, bowiem już przygotowuje się do kolejnych wyjazdów na wielkie imprezy sportowe
[Fot. Łukasz Trzeszczkowski]">Rozmowa z JERZYM KANCLERZEM, do niedawna członkiem zarządu, dyrektorem i menedżerem żużlowej drużyny Polonia Bydgoszcz

Cieszę się, że udało mi się Pana nakłonić do tej rozmowy. Łatwo nie było.

Po konferencji prasowej, którą zorganizowałem 6 maja, obiecałem sobie, że zamknę usta w tej sprawie już na zawsze. Teraz przemyślałem to na nowo, ale chcę wyraźnie podkreślić, że odezwę się w sprawie mojego odejścia z Polonii tylko ten jeden jedyny raz, specjalnie dla „Expressu”. I nigdy dla nikogo więcej.

Miło to słyszeć. Wróćmy zatem do początków tej trzeciej już Pana zawodowej przygody z żużlową Polonią. Kiedy rozmawialiśmy rok temu, powiedział Pan, że trzeci raz do tej samej rzeki na pewno Pan nie wejdzie. I co?

Mogę ten krok tłumaczyć tylko moją nieuleczalną do niedawna miłością do żużla i klubu Polonia Bydgoszcz. Tym razem chciałem uchronić się przed deja-vu, stawiając warunek powołania zarządu co najmniej dwuosobowego. Nic to jednak, jak się okazało, nie dało. Ale już się wyleczyłem. Tym razem naprawdę na zawsze. <!** reklama>

Okazuje się jednak, że ma rację stare porzekadło „Do trzech razy sztuka”. Do żużla, do Polonii już nie wrócę. Nigdy i za nic. Przysięgam publicznie, że nawet za milion złotych miesięcznie tego nie zrobię. Zrozumiałem, że byłem w tym klubie zawsze Judymem. Nie myślę już o Polonii.

A za 5 milionów miesięcznie?

To bym się ewentualnie zastanowił... No nie, przecież żartuję. Za żadne pieniądze tego nie zrobię. Wypaliłem się. Całkowicie i do końca.

Żałuje Pan dziś decyzji o ponownym wejściu do klubu jesienią 2012 roku?

Nie, nie żałuję. Wiem przynajmniej, jak wygląda działalność klubu w tym sezonie od podszewki. Pod nowym zarządem. Wiem też już, że nic się nie zmieni w najbliższym czasie. Jakoś inaczej wyobrażałem sobie tym razem swoją działalność w klubie. Wierzyłem, że wreszcie będzie normalnie. Dla mnie wszystko w klubie powinno być proste i jasne. Powinni być w nim ludzie, którzy dbają o finanse i powinni być w nim ludzie, którzy dbają o wynik sportowy. Każdy z nich stara się jak najlepiej wypełnić swoje zadania.

Taka jest moja filozofia. Uważam na przykład, że zawodnicy muszą mieć pieniądze na czas, jeśli chcemy, by jeździli najlepiej, jak potrafią. To zasada generalna. Ja mogę zrezygnować ze swojego uposażenia, mogę nie dostać pieniędzy na czas, ale zawodnik musi.

W Polonii było inaczej. Byłem w tej sytuacji zmuszany zachowywać się raz jak polityk, a raz jak dyplomata. A ja nie chciałem i nie chcę być ani politykiem, ani dyplomatą. Pragnąłem być dobrym menadżerem, który swoją pracę wykonuje z sercem. To wszystko.

Od tamtej głośnej konferencji prasowej, którą zwołał Pan w restauracji na Zawiszy, minęło już trochę czasu. Czy dziś powtórzyłby Pan wszystko to, co wtedy powiedział?

Dziś zachowałbym się trochę inaczej. Nie mówiłbym tak gorączkowo, bezładnie. Po prostu zagotowałem się wtedy i chciałem wyrzucić z siebie wszystko, co tkwiło mi w głowie. Żałuję. Wiem, że lepiej było na chłodno wypunktować wszystko to, co najważniejsze i przedstawić pisemne oświadczenie.

To z jakich słów z konferencji Pan się teraz wycofa?

Ja? Z żadnego. Mój błąd polegał na tym, że nie zdawałem sobie sprawy, jaki kontekst to wszystko będzie miało, jak zabrzmi i jak będzie postrzegane z zewnątrz, z szerszej perspektywy. Tylko tyle.

Wiele osób ma do Pana żal. Twierdzą, że ujawniając mnóstwo szczegółów z klubowej kuchni zaszkodził Pan wizerunkowi klubu.

Sądzę, że niektóre związane z klubem osoby swoim działaniem szkodzą mu jeszcze bardziej. Kanclerza już w Polonii nie ma, Kanclerz już ucichł i nie zaszkodzi więcej. Ale inni nadal działają. Wie pan, ile klub zarobił na sprzedaży biletów na mecz ze Spartą? 80 tysięcy złotych.

Razy dziewięć meczów. To ile będzie razem? Przy porażkach na początku sezonu nie można liczyć na nagły wzrost liczby widzów. Nawet zwykle rekordowy kasowo mecz z Unibaksem niewiele pomoże. A w budżecie klubu na 2013 rok zapisano półtora miliona złotych po stronie przychodów z biletów. Jak ma do tego dojść?

Wracam jednak do tego, czy nie lepiej było milczeć, zamiast organizować konferencję? Zabrać z klubu swoje zabawki i po cichu zamknąć za sobą drzwi? Po angielsku. Dla dobra Polonii i bydgoskiego żużla...

Nie, nie mogłem milczeć. Z prostej przyczyny. Polonia jest jedynym klubem ekstraligi, w którym większość pieniędzy pochodzi nie od prywatnego sponsora, lecz od samorządu. A samorząd to my wszyscy. My, podatnicy. Klub jest nasz. W tej sytuacji wszystko to, co tam się dzieje, powinno być jawne. Mieszkańcy Bydgoszczy mają prawo patrzeć działaczom na ręce i wiedzieć, jak wydawane są ich pieniądze.

Uznałem więc za stosowne podzielić się z nimi swoją wiedzą. Ale dopiero po pozbyciu się mnie z klubu przez prezesa. Wcześniej milczałem. Długo dotrzymywałem danego sobie słowa, że niczego na zewnątrz nie będę wynosił, choć już dawno temu dostrzegłem zło. Niestety, i to jest moją winą, myślałem, że uda się temu zaradzić. Nie udało się.

Jeśli jest tak źle w klubie, jak Pan mówi, to dlaczego nikt nie zareagował wcześniej, zanim doszło do Pańskiego zwolnienia? Choćby rada nadzorcza...

Bardzo lubię prywatnie ludzi z rady nadzorczej, szanuję ich, ale, niestety, ich pojęcie o funkcjonowaniu klubu żużlowego w obecnych realiach jest, nazwijmy to, takie sobie. Dobrym przykładem może być reakcja rady na ujawnienie przeze mnie, że prezes Deresiński nie spełniał dwóch podstawowych warunków konkursowych na to stanowisko: nie ma wyższego wykształcenia i nie zna biegle języka angielskiego. Jaka była reakcja rady? Jej odpowiedź? Czy do dzisiaj ktokolwiek cokolwiek powiedział w tej sprawie?

Nie ujął się również za Panem prezydent Rafał Bruski, który wcześniej przecież wręcz nakłaniał Pana do podjęcia pracy w klubie. Czuje Pan do niego żal?

Chyba tak trzeba to nazwać. Po szoku, jaki przeżyłem, gdy 29 kwietnia otrzymałem wypowiedzenie, poinformowałem natychmiast o całej sprawie prezydenta. Napisał mi w SMS, że od podejmowania decyzji jest rada nadzorcza, a potem, że jest na urlopie i mogę do niego zadzwonić w poniedziałek, 6 maja, ale dla mnie to już było za późno.

Dlaczego z rewelacjami w sprawie włamania do pomieszczeń klubowych w dniu meczu w Zielonej Górze nie udał się Pan do organów ścigania, tylko rozgłaszał je za pośrednictwem mediów podczas wspomnianej konferencji?

To nieprawda. 2 maja w tej sprawie zgłosiłem się na policję i złożyłem wyczerpujące zeznanie, w którym zawarłem wszystko, co wiem w tej sprawie. Reszta należy do policji.

Podczas konferencji oznajmił Pan, że ma jeszcze jednego asa ukrytego w rękawie. Jaki to as?

To naprawdę as, a jeśli tak, to muszę go zachować wyłącznie dla siebie. Mogę tylko powiedzieć, że to jest informacja, która dotyczy pewnego przetargu. Można ją łatwo sprawdzić, a wtedy może wiele o kimś powiedzieć. Ale dziś już nie chcę o tym myśleć. Asa zachowam dla siebie. Na razie przynajmniej. Ja już tym wszystkim, co się wydarzyło, przestałem żyć. Mam wspaniałą rodzinę, pracę, mam wreszcie moje ukochane Grand Prix. Widziałem jak dotąd wszystkie turnieje z tego cyklu. Pewnie chce pan zapytać, jak długo jeszcze będę jeździł po świecie na zawody GP? Teraz to sobie myślę, że tak do 200 turnieju to bym chciał dociągnąć, jeśli zdrowie pozwoli. I pewnie się uda. Co dalej, zobaczymy...

Ma Pan teraz satysfakcję, że Polonia po Pana odejściu przegrywa i jest w gronie kandydatów do spadku do I ligi?

Uchowaj Boże. Życzyłem zawsze, życzę i nadal będę życzył tej drużynie jak najlepiej. Zostawiłem przy niej kawał serca i kawał życia. A wyniki? Może by były i takie same, gdybym nadal był w klubie? A może rzeczywiście coś po moim odejściu w drużynie pękło? Ale obawiam się, że ten rok może okazać się decydujący dla przyszłości żużla w Bydgoszczy na wiele lat. Jeśli Polonia spadnie z ekstraligi, a do piłkarskiej ekstraklasy wejdzie Zawisza, to kryzys bydgoskiego żużla zacznie się na dobre. Odejdą do piłki i kibice, i sponsorzy. 


Teczka osobowa

Pogodził hokej z żużlem

Jerzy Kanclerz urodził się w 1953 roku. Pochodzi z Rogowa k. Żnina.

Jest wielkim miłośnikiem i znawcą sportu, laureatem dziesiątków konkursów wiedzy o sporcie, w tym zgaduj-zgaduli Radia PiK.

Przez wiele lat szefował Okręgowemu Zwiazkowi Hokeja na Trawie, otrzymał medal im. Sebastiana Paczkowskiego, najwyższe wyróżnienie PZHT.

Działa od wielu lat w licznych stowarzyszeniach i w Regionalnej Radzie Olimpijskiej.

W Polonii był trzy razy menadżerem - w 2003 roku, 2012 i 2013, za każdym razem zwalniany w trakcie sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska