Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Nowości” ujawniają: pracodawcy masowo tuszują wypadki przy pracy

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Obcięte palce przez piłę? „Pracownik właśnie przechodził szkolenie BHP”. Roztrzaskana głowa po upadku? „Nikt mu nie kazał brać niesprawnej drabiny”...

Jest bardzo źle. Oficjalnie co trzeci dzień w Kujawsko-Pomorskiem dochodzi do wypadku w pracy, co 11 dni ktoś zostaje kaleką, a co dwa tygodnie - umiera. Jeszcze bardziej przerażające są wyniki kontroli, przeprowadzonej przez PIP w zeszłym roku w 482 zakładach pracy w regionie. Inspektorzy wzięli pod lupę 1521 dokumentacji powypadkowych z kilku lat. W zdecydowanej większości (1441) odkryli nieprawidłowości przy ustalaniu okoliczności i przyczyn dramatów. I szef ma czyste rączki...

Czym grzeszą szefowie?

- Nie zgłaszają wypadku, choć mają taki obowiązek, albo robią to po terminie. Obsadzają samych siebie w zespołach powypadkowych, zamiast kogoś z pracowników. Nie ujawniają przyczyn wypadków, które by ich obciążały. Za wyłączny powód zdarzenia podają niedbalstwo pracownika - ofiary wypadku - wyliczają inspektorzy pracy w raporcie Okręgowego Inspektoratu Pracy za 2013 rok.

Wiele postępowań powypadkowych jest bardzo powierzchownych. Zaczynają się od zaniechania oględzin miejsca wypadku (tak!) i zadbania o dowody (151 przypadków), a kończą byle jakim i niepełnym ustaleniem przyczyn (501). A w 249 przypadkach PIP stwierdziła, że przyczyny wypadku były zupełnie inne, niż te ustalone przez zespoły powypadkowe.

Kompletną porażką jest też profilaktyka powypadkowa. W 45 procentach dokumentacji powypadkowych, sprawdzonych przez inspektorów, albo w ogóle ich nie było wniosków profilaktycznych, albo były na żenującym poziomie typu „Omówić wypadek z pracownikami”.

Krwawe szkolenie BHP

„Nowości” poprosiły Emilię Pankowską, zastępcę okręgowego inspektora pracy, o opis kilku wypadków z Torunia i okolic, gdzie zachowanie pracodawców szczególnie zbulwersowało inspektorów. Oto drobny wycinek. W podtoruńskim zakładzie usług leśnych do pracy stawił się mężczyzna. W pierwszym dniu szef, bez żadnego przeszkolenia bhp, kazał mu uczestniczyć w cięciu 5-metrowych kłód. Gdy pracownik wymierzał odcinki do przecięcia, szef potraktował go pilarką łańcuchową. Efekt? Uszkodzona ręka. Na użytek kontroli PIP pracodawca kłamał, że mężczyzna „akurat przechodził szkolenie stanowiskowe BHP”.
Na jednym z placów budowy na Chełmińskim Przedmieściu inspektorzy trzykrotnie alarmowali pracodawcę, że konieczne jest zapewnienie pracownikom zabezpieczeń przed upadkiem z wysokości. Ale szef miał to w nosie. Efekt? 14 maja ub.r. 49-letni mężczyzna spadł tu z IV piętra i zmarł. Zabezpieczeń nadal nie było.

W innej firmie elektroautomatykowi polecono wymianę świetlówki na wysokości ok. 5 m. Spadł z wysuwanej drabiny i złamał podstawę czaszki. Co stwierdzili inspektorzy? Drabina była zepsuta, mężczyzna nie miał kasku, nie był przez nikogo asekurowany, a praca odbywała się bez nadzoru. Oczywiście, przełożonym lepiej byłoby uznać, że „sam był sobie winien”.

„Porozmawiać ze stolarzami”

Kompletnie nie śpieszył się z badaniem wypadku pracodawca stolarza, który uszkodził prawą rękę przy cięciu płyt HDF. Zespół powypadkowy zebrał się dopiero po tygodniu od dnia, w którym ranny sam zgłosił wypadek. W protokole pominięto m.in. fakt braku nadzoru, a w rubryce „wnioski profilaktyczne” zapisano tylko przeprowadzenie rozmowy ze stolarzami. - Co w ogóle nie było adekwatne do ustalonych przez nas przyczyn wypadku - podkreślają inspektorzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska