O szczepieniach i eboli na toruńskiej konferencji

- W ciągu roku było 10 tysięcy odmów obowiązkowych szczepień dzieci w kraju. To duża liczba, większa niż dotąd. Dziwi takie zachowanie rodziców, często osób wykształconych. A propagowanie szczepień zalecanych jest u nas nieskuteczne - przyznał prof. Andrzej Zieliński z Zakładu Epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny na czwartkowej konferencji naukowej w Centrum Targowym „Park” w Toruniu.
[break]
Szczepienia obowiązkowe?
- Ludzie potrafią wydawać setki złotych na głupstwa, a na szczepienia im żal - narzekał profesor Zieliński.
Nie krył, że nie można jednak zabronić istnienia ruchów antyszczepionkowych.
- Czy nie mamy do czynienia w Polsce z luką prawną i należałoby wprowadzić bezwzględny obowiązek szczepień, na takie samej zasadzie, jak to działa przy podatkach? - pytał jeden z uczestników konferencji.
Jak stwierdził prof. Zieliński, karanie opornych rodziców mandatami jest bezsensowne i niezgodne z prawami człowieka. Zgodny z nimi jest sposób, w jaki rozwiązują te kwestie w USA. Tam, zanim przyjmą dziecko do szkoły, sprawdzają książeczkę szczepień. Jeśli dziecko nie ma szczepień, nie zostaje przyjęte. Dlaczego? Bo mając styczność z innymi uczniami byłoby dla nich potencjalnym zagrożeniem.
Odpowiedni ubiór to podstawa
Podczas czwartkowej konferencji sporo miejsca poświecono też wirusowi eboli. Obawy, że ta śmiertelna choroba dotrze również do Polski, są coraz większe, zwłaszcza po stwierdzeniu przypadków zachorowań w Europie.
Okazuje się, że nazwa gorączka krwotoczna dla choroby wywołanej wirusem eboli jest nieaktualna.
- Przynajmniej, jeśli chodzi o epidemię, z którą mamy do czynienia aktualnie - tłumaczył prof. Zieliński. - Teraz nie ma już w pierwszej fazie objawów krwotocznych, ale ze strony układu pokarmowego. Dlatego specjaliści sugerują inną nazwę - wirusowa choroba ebola. Inaczej jest też z występującą u chorego temperaturą. Wcześniej granicą wskazującą na ebolę było 38,6 st. C. Natomiast chora w Hiszpanii miała temperaturę nieco powyżej 37 st. C.
Pierwsze objawy zakażenia wirusem eboli to bóle głowy, biegunka, wymioty - typowe dla grypy i innych chorób. Dlatego zasadniczą sprawą w rozpoznawaniu choroby jest stwierdzenie, gdzie chory z takimi objawami ostatnio przebywał. Żeby druga osoba się zakaziła, musi nastąpić bliski kontakt z osobą zakażoną. Nie jest to choroba, którą przenosi się drogą powietrzną, jak grypa, gruźlica czy odra. Ebola przenosi się drogą kropelkową. Przede wszystkim przez kontakt bezpośredni, czyli gdy na śluzówki trafia płyn - krew, wymioty, kał. Człowiek odpowiednio ubrany będzie bezpieczny. Najważniejszy jest odpowiedni ubiór personelu medycznego.
Żarty z eboli
Nietrzeźwy pacjent narobił ostatnio paniki w Łodzi, bo przyszedł do szpitala i oświadczył, że był w Gwinei i ma typowe dla eboli objawy. Lekarz go wysłał w kapsule do innego szpitala, został odizolowany. Po badaniach okazało się, że alarm był fałszywy. Rzekomy zakażony ebolą nie miał nawet paszportu.
- Po pierwsze, powinni na samym początku dokładniej potencjalnego zakażonego sprawdzać. Po drugie, powinien zapłacić tyle, ile na niego wydano - komentował prof. Andrzej Zieliński. - Z eboli nie robi się żartów.