Obywatelu, szczep się! Ale tylko w ramach limitu. Komentarz

Rekordowe rozczarowanie? Na moje oko to, związane z liczbą tzw. masowych punktów szczepień. Pisaliśmy wielokrotnie, że pod względem liczby punktów szczepienia, Toruń ze swą dwudziestką miejsc specjalnie się na tle kraju nie wyróżnia i nadzieję wyrażaliśmy delikatną, że uruchomienie w drugiej połowie kwietnia punktów masowych szczepień pozwoli z kłuciem obywateli Torunia nadgonić.

Nadzieje nie były bezpodstawne. Miasto zaplanowało uruchomienie czterech punktów, przy czym czynniki w mieście najwyższe wyraźnie sugerowały, że w perspektywie liczba ta może się jeszcze zwiększyć.

Tak na marginesie, planowane w Toruniu punkty szczepień masowych - szczerze mówiąc - specjalnie swą wydajnością nie imponowały: miały szczepić po kilkaset osób dziennie. A to prezentowało się skromnie, jeśli porównać na przykład z punktem w centrum sportowym Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, gdzie planowano szczepienie 5 tysięcy osób dziennie, punktu na lodowisku Toropol w Opolu, gdzie miało być dwa tysiące szczepień dziennie, nie mówiąc już o punkcie na Stadionie Wrocław, który obsługiwać miał 8 tysięcy ludzi każdego dnia.

Nadzieje były, ale się rozmyły. Teraz okazuje się, że polityka Narodowego Funduszu Zdrowia jest taka, że w Toruniu punkty będą jedynie dwa: przy Szosie Bydgoskiej i na Skarpie. Aleksandra Iżycka, w czasach pokoju zarządzająca toruńską starówką, a obecnie rzucona na odcinek koordynowania akcji szczepienia w mieście, dyplomatycznie wyjaśniała nam tak:

„W każdym momencie jesteśmy gotowi uruchomić więcej punktów, ale nie jest to nasza - samorządu - decyzja. Program szczepień jest programem narodowym, a nie lokalnym”.

Od pani koordynator dowiedzieliśmy się także, że limity spowodowały, że początkowo było w Toruniu około 600 szczepień tygodniowo, a po trzech tygodniach od początku akcji było to już 1140 szczepień tygodniowo.

Aleksandra Iżycka dodała także, że potencjał toruńskich punktów szczepień wciąż jeszcze nie jest w pełni wykorzystany.

„Są punkty, które gotowe są zaszczepić po 600 osób tygodniowo, ale nie mogą zamówić tyle szczepionek z uwagi na limity”.

Limit - to tu pojęcie kluczowe. Limitowanie jest zupełnie zrozumiałe w sytuacji, gdy zapas dostarczonych szczepionek i plan dostaw jest mniejszy niż realna liczba szczepionek, które można tu i teraz podać. I miało sens, gdy dochodziło do głośnych turbulencji z terminami dostaw.

Tyle że od pewnego już czasu dostawy trwają, wchodzą kolejne preparaty, więc liczba dostawców się zwiększa. I tu mamy dwugłos. Tzw. czynniki rządowe tłumaczą wciąż, że tempo szczepień zależy tylko od tempa dostaw do kraju, a system działa świetnie. Tymczasem nie brakuje głosów niezależnych ekspertów, że w kraju jest spory zapas dawek, które wciąż czekają na użycie i tempo szczepienia byłoby o wiele szybsze, gdyby system był sprawniejszy. Jest nad czym się zastanowić, czekając na swoją kolej.