Ostra jazda bez... pieniędzy

Pomału zresztą żart wydawał się coraz bardziej zgrany. Mam nadzieję, że po kolejnym meczu w Częstochowie stanie się już nieaktualny.
A propos Włókniarza. Pojechał sobie do Tarnowa z powodów oszczędnościowych bez Walaska, Łaguty, Holty i Jensena. Gospodarze, a zwłaszcza ich księgowy, z pewnością szczęśliwi z tego powodu nie byli, nawet biorąc pod uwagę fakt, że wygrali bez żadnego wysiłku. Ale to zwycięstwo będzie ich sporo kosztowało. Włókniarza zaś odwrotnie - to była dla niego bardzo tania porażka.
Nawet nie mam pretensji do częstochowian. Postąpili w zgodzie z przepisami, mieli do tego pełne prawo. Największe pretensje ewentualnie mogą mieć do nich, oprócz wspomnianych tarnowian, sami zawodnicy Włókniarza, którzy stracili możliwość zarobienia pieniędzy. Nie tak bowiem chyba obie strony umawiały się podczas podpisywania kontraktów.
Większe pretensje za tę kpinę zamiast meczu miałbym do Ekstraligi Żużlowej. Wychodzi bowiem po raz kolejny pobłażliwość przy przyznawaniu licencji. Jak diabeł święconej wody władze speedwaya boją się wyrzucić z ligi jeden czy dwa zespoły, bo byłby wstyd. I potem mamy wstyd, ale inny - jak strajk Grigorija Łaguty czy mecze do jednej bramki, które na pewno splendoru dyscyplinie nie przynoszą. Włókniarz przedłużył swoją agonię podpisując jakieś porozumienia z Emilem Sajfutdinowem i wspomnianym Łagutą, bo ktoś stworzył mu do tego prawo. I teraz działacze spod Jasnej Góry śmieją się wszystkim w żywe oczy. Zresztą sprawa nie dotyczy tylko Włókniarza, bo w Gdańsku nie jest wcale lepiej.
A gdyby jeden czy dwa kluby nie dostały licencji, to może i inni zastanowiliby się, czy szastanie obietnicami bez pokrycia się opłaca.