Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Franciszek Karpa z ulicy Parkowej na Podgórzu skończył sto lat. Życzymy dużo zdrowia!

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Major Franciszek Karpa świętował w poniedziałek swoje setne urodziny pełen werwy i z ułańską fantazją - oczywiście w ułańskim mundurze
Major Franciszek Karpa świętował w poniedziałek swoje setne urodziny pełen werwy i z ułańską fantazją - oczywiście w ułańskim mundurze Sławomir Kowalski
Urodził się podczas I wojny światowej w Działdowie. W 1939 roku bronił Warszawy. 6 lat później Franciszek Karpa trafił na Podgórz i osiadł tu na stałe.

[break]
Dom państwa Karpów przy ulicy Parkowej na Podgórzu jest udekorowany. Nad wejściem wiszą baloniki, a na ścianie transparent: „Wszystkiego najlepszego z okazji 100-tnych urodzin”.

- Wieszałem go w nocy, żeby zrobić niespodziankę. Dziadek zawsze rano wychodzi karmić ptaki, które zresztą czekają już na niego w kolejce - mówi Adam Karpa, wnuk majora Franciszka Karpy, który wyjątkowy jubileusz obchodził w poniedziałek. Bardzo uroczyście.

W restauracji hotelu Filmar pan Franciszek, ułan z 1939 roku, pojawił się w mundurze, a w prezencie dostał m.in. oryginalne przedwojenne polskie siodło.

My spotkaliśmy się w domu przy Parkowej. W pokoju pełnym tykających zegarów. Trudno się temu dziwić, kto w doskonałej formie doczekał setnych urodzin, musi być z czasem za pan brat.

- Na emeryturze najpierw przez osiem lat pracowałem z młodzieżą jako instruktor w domu kultury na Podgórzu. Zajmowaliśmy się m.in. rzeźbieniem - mówi pan Franciszek. - Później syn mi zaproponował, abym zajął się zegarami. Zrobiłem jeden i weszło mi to w krew.

Pana Franciszka odwiedziliśmy jednak z nadzieją, że cofniemy się w czasie. Do lat jego młodości, którą spędził w rodzinnym Działdowie, gdzie w latach 30. rozpoczął pracę jako pracownik tamtejszego Starostwa Powiatowego.

Swoje stanowisko w dziale księgowości piastował do 1937 roku, kiedy został powołany do 11. Pułku Ułanów Legionowych w Ciechanowie. Służbę miał zakończyć w 1939 roku, jednak zamiast do domu wyruszył z Ciechanowa na wojnę.

Brał udział w walkach pod Przasnyszem, gdzie jego oddział stracił kontakt z pułkiem.

Żołnierze postanowili przedostać się do twierdzy modlińskiej i ostatecznie dotarli tam w bardzo oryginalny sposób - na platformie polskiego pociągu pancernego.

Dodatkowi pasażerowie uratowali zresztą pozbawionego odpowiedniej osłony kolosa przed poważnymi kłopotami. Ostrzegli dowódcę jadącego w stronę Ciechanowa pociągu, że w mieście są już Niemcy. Opanowali nie tylko Ciechanów, ale również polskie niebo.

W pewnym momencie nad pociągiem pojawił się niemiecki bombowiec. Zaczął szykować się do ataku, jednak polska załoga przygotowała mu bardzo gorące powitanie. Trafiony samolot odleciał, ciągnąc za sobą długi ogon dymu.

Przez Modlin ułani trafili do Warszawy. Dołączyli do żołnierzy 41 Pułku Piechoty z Suwałk i razem z nimi, aż do kapitulacji stolicy, bronili pozycji u wylotu ulicy Grójeckiej.

- Żaden niemiecki czołg się przez nasze pozycje nie przedarł - wspomina z dumą pan Franciszek.

Dodajmy, że wiele próbowało. Obrońcy zniszczyli prawie 30 nieprzyjacielskich maszyn.

Po kapitulacji Franciszek Karpa trafił do niewoli. Później został wywieziony na roboty do Niemiec, gdzie spędził resztę wojny. W 1945 roku znajdował się w Królewcu i tu doczekał momentu, gdy miasto zajęli Rosjanie. Zanim wrócił do kraju, przez kilka miesięcy był trzymany jeszcze w obozie utworzonym przez Sowietów na terenie Estonii.

W Działdowie nie miał za bardzo czego szukać, pojechał więc do swoich krewnych w Toruniu. Na Podgórzu miał się zatrzymać na krótko. Wyszło tak, mieszka tu już od 70 lat.

Ożenił się z Barbarą Kulczyńską, z którą przeżył razem 68 lat. Pracował najpierw na kolei, później w Motozbycie i w Powszechnym Domu Towarowym „Flis”, gdzie był kierownikiem sklepu.

Cieszy się doskonałym zdrowiem. Jest honorowym członkiem Stowarzyszenia Nasz Podgórz.

Miejsce i ludzie

Rozmowa, którą nagrałem podczas spotkania z panem Franciszkiem Karpą, trwa w sumie ponad 70 minut. Ja wtrącam na ogół pojedyncze zdania, a mój rozmówca opowiada i opowiada... Nawet się herbaty przy tym nie napił. Ja bym pewnie tak nie mógł, chociaż jestem o ponad pół wieku młodszy.

Bardzo się cieszę, że mogłem wreszcie spotkać i posłuchać pana Franciszka, którego już wcześniej znałem z opowiadań. Ten niezwykły człowiek mieszka bowiem w bardzo niezwykłym miejscu. W na pierwszy rzut oka niepozornym domu przy ulicy Parkowej mieścił się bowiem jeden z najstarszych zakładów fotograficznych na Podgórzu i w Toruniu.

To tu podczas remontu z sufitu wysypały się szklane negatywy. Klisze z lat 20. ubiegłego wieku uratował wnuk pana Franciszka, Adam Karpa, i za pośrednictwem „Nowości” przekazał je Bibliotece Głównej UMK. Wiele razy przez nas opisywany „Szklany skarb z Podgórza” okazał się kluczem do rozwikłania kilku toruńskich tajemnic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska