<!** Image 1 align=left alt="Image 214059" >Mają prawo denerwować się kobiety chore na raka piersi, w tym po mastektomii. Amazonki boją się, że nie będą mogły się leczyć, bo są ograniczenia w przyjmowaniu chorych, co może dotknąć także i je.
Ma prawo do irytacji dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Kieruje jednym z najlepszych tego typu ośrodków specjalistycznych w kraju, ma osiągnięcia, m.in. drugie miejsce w rankingu Rzeczpospolitej (w 2011 roku) i nagrody. Niewspółmierne do rzeczywistych potrzeb kontrakty i narzucone przez fundusz limity uniemożliwiają normalną pracę.
Paradoks całej sytuacji polega m.in. na tym, że mamy u siebie, na miejscu świetny ośrodek leczenia raka, specjalistów, sprzęt, a województwo kujawsko-pomorskie ma największą śmiertelność na nowotwory w kraju. Publiczny szpital idzie do sądu walczyć o 23 mln zł wydane na „swoich” pacjentów, podczas gdy NFZ sfinansował leczenie „nieswoich” pacjentów w tymże ośrodku za 44 mln zł. Inne kuriozum polega na tym, że fundusz finansuje profilaktykę, czyli badania mammograficzne a potem ucina „łeb” całej sprawie, nie zapewniając leczenia. <!** reklama>
Dramat, jaki przeżywają pacjentki, jest podwójny. To też dramat lekarzy onkologów. W Centrum Onkologii o tym, że będą konieczne ograniczenia, głośno było już od początku roku, ale jakoś udało się nie robić do tej pory radykalnych cięć. Teraz nadszedł moment, że nie można nie stosować się do wymogów NFZ. A tam nie rozumieją chyba, że choroba nowotworowa i leczenie jej, to nie to samo, co operacja przepukliny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
