Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plotkować, niestety, nie umiem

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Rozmowa z MAŁGORZATĄ KALICIŃSKĄ, pisarką, autorką bestsellerowych powieści „Dom nad rozlewiskiem”, „Zwyczajny facet”, „Lilka” i najnowsza - „Irena”.

Rozmowa z MAŁGORZATĄ KALICIŃSKĄ, pisarką, autorką bestsellerowych powieści „Dom nad rozlewiskiem”, „Zwyczajny facet”, „Lilka” i najnowsza - „Irena”.


<!** Image 2 align=right alt="Image 201204" sub="Małgorzata Kalicińska: - Kobieta jest silna, kiedy ma własne życie, jest niezależna, ma własne konto w banku i świadomość, że jak mąż ją rzuci, to świat się nie zawali, a ona sobie poradzi. [Fot. archiwum Dworu Artusa]">Czym jest dla Pani literatura?

Zacznę od tego, że pochodzę z pokolenia, które czytało. W szkole trzeba było czytać lektury. Były, co prawda, streszczenia i opracowania, ale korzystały z nich zwykle same obiboki i dwójkowicze, a wtedy nie oznaczało to tzw. życiowego sprytu. Ktoś, kto korzystał z opracowań, był po prostu gorszy. Wychowywałam się na warszawskiej Saskiej Kępie, a tam moje koleżanki z podwórka, podobnie jak ja, były zaczytane w „Ani z Zielonego Wzgórza”. Byłyśmy pokoleniem rozczytanym, a literatura miała bardzo dużą wartość.

Jako pisarka dostrzega Pani kryzys literatury?

Na pewno mamy jakieś widoczne zawirowanie. Dotyczy to przede wszystkim Internetu, gdzie wszystko jest dostępne i dlatego mamy takie, a nie inne wyniki sprzedaży książek. Ktoś kiedyś ładnie powiedział, że życie nie nadąża za rozwojem techniki. Nic nie możemy poradzić na to, że są e-booki, portale, które oferują szeroko pojętą kulturę. Myślę, że w najbliższch latach pisarze też będą musieli zacząć za tym nadążać, a jeśli nie, to pewne zjawiska, takie jak literatura, umrą śmiercią naturalną.<!** reklama>

Pani jako pisarki, której książki są na listach bestsellerów, chyba ten problem nie dotyczy. Doskonale odnajduje się Pani w nurcie kobiecej literatury. Czy taki termin, jak literatura kobieca, Pani zdaniem, w ogóle istnieje?

Zapytałabym o to znawców literatury. Wydaje mi się, że jeśli powstaje taki termin, to warto ubrać go w jakąś definicję. Wiem, że mamy do czynienia z literaturą kobiecą, literaturą dziecięcą, ale w ogóle nie ma literatury męskiej.

Może dlatego, że mężczyźni po prostu nie czytają?

Nie. Mam nadzieję, że jednak czytają, ale być może nie są to książki znane. Muszę jednak przyznać rację, że zdecydowanie mniej mężczyzn niż kobiet sięga po literaturę.

Powieść pt. „Zwyczajny facet” poświęciła Pani mężczyźnie. Poruszyła w niej Pani ważne problemy, m.in. przemocy w rodzinie...

Tak. W „Zwyczajnym facecie” są trzy bardzo ważne wątki: przemoc, emigracja i męska przyjaźń. Chciałam przez tę książkę przybić piątkę facetom i powiedzieć, że widzę ich problem. Mężczyźni o tym nie mówią, nie piszą. Mało jest też książek poświęconych męskiej przyjaźni, a ona jest wspaniała. Zazdroszczę tej przyjaźni mężczyznom, którzy nie muszą używać sto tysięcy słów, by - w przeciwieństwie do kobiet - porozumieć się. Ja, niestety, nie umiem plotkować z koleżankami przy kawie.

Jest Pani silną kobietą, która umie przekuć porażkę w sukces. Takie są też bohaterki Pani powieści, a czytelnicy lubią historie z happy endem. Czuje się Pani w jakimś stopniu ich przewodniczką?

Ku mojemu zdziwieniu, ponieważ jestem ateistką, dostałam kiedyś zaproszenie od ojców dominikanów w Poznaniu na duży panel dyskusyjny pod hasłem „Silne kobiety i słabi mężczyźni”. Twierdzono, że pokazuję silne kobiety i słabych mężczyzn, ale ja się z tym nie zgadzam. Małgosia, bohaterka „Domu nad rozlewiskiem”, i jej mama też na początku były słabe. Powiedziała pani, że wyglądam na silną kobietę, ale gdybym opowiedziała o wielu wątkach z mojego życia, to by się okazało, że nie było tak kolorowo. Byłam osobą niewierzącą w siebie, niepewną i słabą.

A kiedy kobieta zaczyna o sobie mówić, że jest silna?

Kiedy odniesie sukces. I nie mam na myśli spektakularnego sukcesu pt. wydałam bestseller. Chodzi o sukces wewnętrzny. Kobieta jest silna, kiedy ma własne życie, jest niezależna, ma własne konto w banku i świadomość, że jak mąż ją rzuci, to świat się nie zawali, a ona sobie poradzi. Przepraszam, że to powiem, ale w dzisiejszych czasach poczucie stabilizacji daje nam, kobietom, pełny portfel. Już nie trzeba jęczeć i płakać, że odchodzi od nas nasz bankomat. <

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska