Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po prostu rywale byli lepsi

Piotr Bednarczyk
Rozmowa z Łukaszem Pawłowskim, wioślarzem AZS-u UMK Energi Toruń, który z osadą czwórki bez sternika wagi lekkiej szybko odpadł z igrzysk w Londynie.

Rozmowa z Łukaszem Pawłowskim, wioślarzem AZS-u UMK Energi Toruń, który z osadą czwórki bez sternika wagi lekkiej szybko odpadł z igrzysk w Londynie.

Cztery lata temu, kiedy w Pekinie został Pan srebrnym medalistą igrzysk, pierwszym w historii Torunia, rozmawialiśmy w innym nastroju...

W zdecydowanie innym...

To co się stało, że igrzyska w Londynie Wam nie wyszły?

Po prostu byliśmy za słabi. Mieliśmy w sumie niezłą formę, pływaliśmy dość szybko, w przedbiegu, żeby awansować od razu do półfinału zabrakło nam niecałej sekundy. Do najlepszej osady we wszystkich wyścigach niecałe cztery, więc nie są to jakieś kolosalne różnice. Nie tak miało być. Po prostu zabrakło trochę szczęścia i trochę do osiągnięcia optymalnej formy, która pozwoliłaby nam skuteczniej rywalizować ze świetnie przygotowanymi rywalami. Przegraliśmy, byliśmy słabsi, stało się...<!** reklama>

A nie było jednak tak, że zaszkodziło Wam zbijanie wagi? W pewnym momencie Wasza osada ważyła ponad 30 kg za dużo...

Ale to było zimą. To normalne. Od pierwszego startu w zawodach Pucharu Świata już mieściliśmy się w wadze. To było dwa - trzy miesiące temu. Waga nie była naszym problemem, ten temat został nieco rozdmuchany. Gdyby to był ten problem, to łatwo byśmy sobie z nim poradzili. O porażce zadecydowało coś innego. Nieco pogubiliśmy się technicznie, nie potrafiliśmy łódki przesuwać tak szybko, jak chcielibyśmy. „Szukaliśmy” tej swojej jazdy, już ją trochę „znaleźliśmy” tuż przed startem, ale jeszcze za mało. Popełniliśmy kilka błędów technicznych i to wyszło w najważniejszych momentach, zwłaszcza podczas finiszów, kiedy powinniśmy to my innym odjechać, a nie inni nam.

No właśnie, do tej pory pływaliście zupełnie inaczej. Zaczynaliście wolno, by dopiero po pierwszym kilometrze prezentować „atomowy” finisz. Teraz było wręcz odwrotnie.

Tak samo miało być w przedbiegu. Myślałem, że „odpalimy” w końcówce i spokojnie wygramy z Holendrami czy Chińczykami. Poszliśmy naprawdę mocno, trzecią ćwiartkę mieliśmy najszybszą, ale czwartą - już nie. Ciężko powiedzieć, dlaczego nam się nie udało. Tu decydowały naprawdę niuanse. Naprawdę nie upatrywałbym winy w zrzucaniu wagi. Na przykład przed niedzielnym biegiem wstałem i miałem 300 gram za mało. Poszedłem sobie zrobić lekki rozruch i spokojnie mogłem zjeść śniadanie. Chłopacy tak samo. Wiem, że najłatwiej by było zwalić na jedną rzecz - zawodnicy mieli problem z wagą, to przegrali. Tak byłoby najprościej, ale nie jest to prawda.

O czym rozmawialiście po nieudanym repasażu? A może zapadła cisza?

Zapadła cisza. Na początku byliśmy potwornie zmęczeni, więc nikt nie miał sił rozmawiać. Kilka minut zastygnęliśmy w jednej pozycji. Nie docierało do nas to, że już jest po wszystkim. Planowaliśmy, że ze startu na start będzie coraz lepiej. Że spokojnie wejdziemy do półfinału, w nim popłyniemy dobrze, a w finale... Ale życie to zweryfikowało. Jak rano wstaliśmy, to pierwsza myśl była taka, że niebawem czeka nas kolejny start. A tu - nie, to już jest koniec. Szok.

Czy to już koniec tej osady w tym składzie, czy walczycie dalej?

Na razie trochę za wcześnie o tym rozmawiać. Na pewno chcielibyśmy jeszcze wystartować w połowie września w mistrzostwach Europy. Ale nie wiem, jakie będą decyzje związku. Czy będziemy musieli się ścigać z innymi polskimi osadami o występ w ME, czy w ogóle zostaniemy z niego skreśleni... Na pewno w tych mistrzostwach chcielibyśmy wystartować, a co będzie potem, to zobaczymy. Mamy żal, bo naprawdę czuliśmy, że dochodzimy do formy. Ten czas 5,53 który osiągnęliśmy, był naprawdę dobry. Ale jeszcze czegoś nam zabrakło. Przeciwnicy okazali się lepsi. Daliśmy z siebie wszystko, wielkiego wstydu nie przynieśliśmy, ale nie mieliśmy tyle mocy, by osiągnąć sukces.

Co teraz będzie Pan robił?

Jestem jeszcze w Londynie, bo nie udało nam się „przebukować” biletów lotniczych. Wiemy już, że przed 2 sierpnia nie uda się wrócić. Najpóźniej z kolei wrócę 4 sierpnia. Potem mam 11-12 sierpnia start w mistrzostwach Polski, a później ewentualnie wspominane przeze mnie mistrzostwa Europy. Może zrobię sobie kilka dni urlopu. Wszystkie decyzje zapadną po igrzyskach.

Jedynym pozytywem szybkiego odpadnięcia będzie więc możliwość śledzenia igrzysk na miejscu... W Pekinie nie mieliście takiej możliwości.

Rzeczywiście. W Pekinie skończyliśmy finałowy start o 16 godzinie, a musieliśmy wstać na powrotny lot już o 4.30 w nocy. Potem przylecieliśmy do Polski, wiadomo, z medalem, były różne przyjęcia, zmiana czasu, nie spałem kilkadziesiąt godzin. Oczy miałem „na zapałki”. A w Londynie? We wtorek planujemy wypad do wioski olimpijskiej, bo wioślarze zgrupowani byli na klasycznym „wygwizdowie”, daleko od niej. Chcemy pozwiedzać Londyn, może wejść na jakąś arenę, obejrzeć igrzyska z drugiej strony. W Pekinie takiej możliwości nie mieliśmy.


Teczka osobowa

Jedyny toruński medalista igrzysk

Łukasz Pawłowski pozostaje jedynym toruńskim medalistą olimpijskim. Srebrny medal wywalczył cztery lata temu.

Ur. 11. 06. 1983 r. w Toruniu

Wzrost 183 cm, waga 70 kg

Ulubione programy TV: kabarety, seriale komediowe, programy przyrodnicze

Ulubiona muzyka: polski rock

Hobby: motoryzacja, dobra książka, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska