Pod Kopernika, panie szofer

<!** Image 1 align=left alt="Image 27221" >Różnica sięgnęła bruku. Na stronie 10 wydania toruńskiego piszemy dziś o tłustych pamiątkach, jakie zostawiają po sobie samochody na toruńskiej starówce. Plamy symbolizują różnicę między piękną teorią a niepiękną praktyką. W teorii starówka, jak na jedną z lepszych europejskich starówek przystało, wolna jest w głównych traktach od ruchu samochodowego. A praktyka? Kilka dni temu na własne oczy widziałem, jak w biały dzień auto przejeżdża sobie Łazienną, całkiem nienerwowo przecina deptak Szerokiej i wjeżdża w Szczytną! I nie był to ambulans na sygnale ani pędzący do akcji zastęp strażaków. Zwykłe białe audi. Wyjątek?

<!** reklama right>Coś tych wyjątków za dużo. O autach i motorach podjeżdżających pod ogródki na Rynku Staromiejskim rozpisywać się nie warto, bo pisało się o tym nieraz i nic się nie zmienia. Kłopot nie tylko w tym, że masa moich koleżanek i kolegów kierowców uważa, że przepisy są dla frajerów, a służby porządkowe wydają się bezsilne. Kłopot także w niekonsekwentnej polityce miasta.Taka jest właśnie kuriozalna decyzja o ulokowaniu postoju taksówek na Szczytnej, tuż przy Szerokiej - tak jakby cała starówka nie była z każdej strony obstawiona postojami. W efekcie mamy zapchaną Szczytną i ulicę Most Pauliński zamienioną w drogę dojazdową do postoju, choć aż się prosi, żeby cały ten malowniczy fyrtel wreszcie uwolnić od aut.

Rozumiem, że przy Szczytnej są przychodnie lekarskie - bo taki pojawił się argument - ale przecież można to rozwiązać zezwoleniem na doraźne dojazdy z chorymi. Po co lokować tam cały postój? Przy Szerokiej też są gabinety lekarskie i czy z tego powodu należy przywrócić postój pod Ratuszem? Znów wpuszcza się auta w sam środek starówki i lata odzwyczajania od samochodów w sercu miasta idą na marne.