Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Popielec panierowany

Aleksander Nalaskowski
Pamiętam, jak w okresie głębokiej komuny, gdzieś w drugiej połowie lat 70., przyjechał do mnie z Wrocławia znajomy (współszefowałem wówczas w „Od Nowie”) i załatwialiśmy szczegóły przyjazdu jego teatru do Torunia. Wczesnym popołudniem zaprosiłem go na obiad. Poszliśmy do ówczesnej „Polonii”. Podszedł do nas kelner (nb. pan Nikodem, znana postać tej restauracji) i czekał na nasz wybór. Kolega zdecydował: „To ja tradycyjnie - schabowy z kapustą”.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/nalaskowski_aleksander.jpg" >Pamiętam, jak w okresie głębokiej komuny, gdzieś w drugiej połowie lat 70., przyjechał do mnie z Wrocławia znajomy (współszefowałem wówczas w „Od Nowie”) i załatwialiśmy szczegóły przyjazdu jego teatru do Torunia. Wczesnym popołudniem zaprosiłem go na obiad. Poszliśmy do ówczesnej „Polonii”. Podszedł do nas kelner (nb. pan Nikodem, znana postać tej restauracji) i czekał na nasz wybór. Kolega zdecydował: „To ja tradycyjnie - schabowy z kapustą”. Kelner ani drgnął. Po chwili wahania wyjaśnił: „Wie pan, dzisiaj mięska nie podajemy”. Taka była decyzja szefa kuchni. A powód? Środa popielcowa. Jeśli dobrze pamiętam, w Popielec, jak i w Wielki Piątek, nie działały dyskoteki. Pomyślałby kto? Za komuny!

Środa popielcowa AD 2012. W poszukiwaniu „czegoś-tam” przeszliśmy z małżonką po największych sklepach w Toruniu. W każdym z tych kombinatów handlowych są mniej lub bardziej wytworne przedsięwzięcia gastronomiczne. Jak umiałem najdyskretniej, zaglądałem konsumentom w talerze, tacki czy półmiski. Królowało mięcho. W jednej z pełniejszych restauracyjek orientalnych zapytałem dziewczynę za barem, czy dzisiaj jest mniej klientów, czy może większy popyt na dania wegetariańskie. Dziewczyna się tylko uśmiechnęła i odparła: „Nie, żadnej różnicy”.

W sieciowej „kurczakowni” i tak samo sieciowej „hamburgerowni” na Rubinkowie ruch jak zwykle, pełno młodzieży (ferie!) i też mięcho.

Nie mam zamiaru nikogo ganić ani pouczać. Każdy ma prawo do takiej diety, jaką sobie wybierze. Chodzi mi jednak o pewną kulturową i wyznaniową tradycję, a właściwie o tożsamość Polaków.

<!** reklama>Jak wnioskuję z rozmów i dyskusji z kolegami z innych krajów, niemal wszędzie dookoła nas jest nawrót do patriotyzmu, do tradycji i pielęgnacji narodowej tożsamości. Jest to wyraźny trend nie tylko w edukacji (tu najbardziej widoczny), ale i w celebrowaniu świąt narodowych. Widać to w Niemczech, Czechach, na Słowacji, bardzo na Litwie, w Estonii, na Łotwie. Widać to na Ukrainie i także (chociaż w innym wymiarze) na Białorusi. A my? No cóż, tniemy godziny nauczania języka polskiego, historii, a niemal wszelkie demonstracje narodowe pozwalamy mediom traktować jak faszystowskie.

Nic więc dziwnego, że dochodzi do stopniowej germanizacji Śląska Opolskiego, że odzywają się separatystyczne tęsknoty niektórych „niemcoślązaków” - że Litwa jak może ogranicza Polakom dostęp do tradycji i języka.

A nasz prezydent? Cóż, wygłosił orędzie w dniu dziadka, a kompletnie zapomniał o rocznicy powstania AK? Czy my czegoś bezpowrotnie nie gubimy? A może zamiast orła walniemy sobie w godle golonkę z musztardą?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska