Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera tygodnia w Netfliksie i kinach: "To była ręka Boga", czyli co robić, kiedy kończy się nasz świat (recenzja)

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Mamy problemy. To znaczy wydaje nam się, że mamy. Duże i nieduże, takie i owakie, co to sen z powiek nam spędzają nocą ciemną, ale nieprzesadnie, bo jak wiadomo po nocy przychodzi dzień. Ale czasem przychodzi taki dzień, po którym już nic nie jest takie samo, bo wydaje nam się, że świat się skończył. I do tych naszych starych problemów takich i owakich tęsknić zaczynamy, jak do raju utraconego… Jak znaleźć sposób, żeby po takim dniu się nie posypać? Fabio – czyli filmowa wersja pana reżysera Paolo Sorrentino - po rodzinnej tragedii taki sposób odkrywa. Dzięki czemu oglądamy „To była ręka Boga”, kapitalny film, ekstremalnie osobisty dla reżysera, ale też mocno uniwersalny.

Pan Sorrentino zauroczył mnie późno i w sposób nietypowy. Bo nie „Wielkim pięknem”, jak większość ludu, ale serialem „Młody papież”. Jednym z tych seriali, które podniosły ten gatunek do rangi dzieł sztuki. I trochę się bałem „To była ręka Boga” – premiery Netfliksa i kinowej jednocześnie - bo w końcu takie osobiste powroty do młodości często udane są tylko dla powracających… Ale tym razem pasuje tu wszystko. I nostalgiczne hołdy, i huśtawka emocji, i refleksje o tym, co w życiu ważne, i forma – odjechana wizualnie, ale wyciągająca piękno każdego kadru bez epatowania nadmiarem cudów.

Tak więc przenosimy się do Neapolu połowy lat 80. Całe miasto czeka na pojawienie się w klubie Napoli pana Maradony, również Fabio - młodzianek na starcie życia, co to zatopiony jest jeszcze w rodzinnej dziecięcości, ale już wygląda z gniazdka w przyszłość. A rodzina, jak to w Neapolu, urocza jest. I tata, który pracuje w banku, ale jest komunistą, i mama uwielbiająca psikusy, i ciocia, co to ma problemy psychicznie, ale tęskni do niej każdy facet, od młodzianka po staruszka, i cała reszta, w którą wpadamy nagle, kompletnie nie rozróżniając tych wszystkich szwagrów, matron i dziwnych dziadków... Maradona pojawia się w Neapolu, strzela też legendarnego gola „ręką Boga”. Ale ręka Boga zmienia też życie wszystkich w rodzinie Fabia.

Nic więc dziwnego, że film to jakby dwie różne połowy – przed i po tragedii. Bo choć niby dalej w życiu bohaterów przeplatają się smutki i radości, to już są inne smutki i inne radości... Cóż, „To była ręka Boga” to niby jeden z wielu filmów o przyspieszonym dojrzewaniu, tyle, że mocno doprawiony bonusami. Bo to też obraz o uciekaniu od pożerającej nas traumy - w różnych kierunkach. A także film o tym, co buduje nas takimi, jakimi jesteśmy w dorosłym życiu – również o tych drobnych rzeczach, wspomnieniach, gestach, smakach, obrazach... To także piękny ukłon - i w stronę Neapolu oraz wspólnotowości, która kiedyś określała życie nie tylko tam, i w stronę roli kina jako sztuki. Do tego też poruszająca ballada o kilku osobach, których losy okazują się bardziej tragiczne niż zabawne.

Aktorzy? Każdy trzyma nas za gardło - i młody Filippo Scotti, i Toni Servillo, i Luisa Ranieri - ponętna superciotka, którą pożera życiowy dramat. I aż mi głupio, że tak wychwalam namolnie, ale poza paroma nieco sztucznymi przemowami, trudno się tu czegoś czepić. Choć i te przemowy przypominają Felliniego… Bo jeśli ktoś kiedykolwiek miał taki dar opowiadania filmem, jak mistrz Fellini, to na pewno jest to Paolo Sorrentino.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska