[break]
Jednym z elementów medialnej propagandy był słynny raport „Szkolna rzeczywistość 2013/2014”, przygotowany przez Stowarzyszenie i Fundację Rzecznik Praw Rodziców, które założyli Tomasz i Karolina Elbanowscy, autorzy kampanii „Ratuj maluchy”.
Szkolna paranoja
Raport pokazywał, jak podstawówki w całym kraju przygotowane są na przyjęcie sześciolatków. Powstał w oparciu o relacje rodziców z prawie 200 placówek. Wówczas na tej negatywnej liście znalazło się 11 szkół z województwa kujawsko-pomorskiego, w tym dwie z Torunia.
Podstawówki w ekspresowym tempie skontrolowało kuratorium, a zarzuty nie potwierdziły się. Przypomnijmy, że chodziło o... wysłużony dywan w klasie i zbyt wysoko umiejscowione wieszaki.
Z czasem szkolna paranoja nabierała barw i rozpędu. W internecie pojawiły się nawet szczegółowe instrukcje jak wyprowadzić w pole psychologów i pedagogów, by wydali korzystną dla rodziców 6-latka opinię z odroczeniem. Z takimi przypadkami spotykali się pracownicy toruńskiej poradni. Nie dali się jednak zwieść i nie wydawali dokumentów na życzenie rodziców.
Dziś, kiedy od trzech miesięcy 6-latki obowiązkowo chodzą do szkół, można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że nie jest idealnie. Część świetlic w toruńskich podstawówkach jest przepełniona, w niektórych miejscach maluchy uczą się na dwie zmiany. Bywa, że lekcje rozpoczynają się dopiero ok. południa, a kończą po godz. 16.
Na plus dla toruńskiego samorządu działa to, że udało się utworzyć mniej liczne klasy niż wymagało tego ministerstwo. Wytyczne resortu to maksymalnie 25 dzieci w oddziale, średnia toruńska to 23.
Pani zawiąże buty
- To miała być nauka przez zabawę, a syn ma codziennie dużo zadane do domu. Jest bardzo zmęczony, czasem po powrocie ze szkoły zasypia - opowiada mama 6-latka z SP nr 24.
PRZECZYTAJ:[TEMAT TYGODNIA] Oświata przed reformą
- Pracuję od 8 do 16, jestem samotną matką. Moja córka cały ten czas spędza w szkole: 3, 4 godziny na lekcjach, resztę w świetlicy. Bardzo skarży się na hałas i na to, że nie może się bawić z innymi dziećmi, bo nie ma miejsca. W przedszkolu niby godziny były te same, ale jednak czas dzieciom organizowano znacznie lepiej - relacjonuje nam Czytelniczka z Rubinkowa.
- W klasie mojej córki są też dzieci 7-letnie. Różnicę widać gołym okiem. Tamte są większe, śmielsze, lepiej sobie radzą - dodaje matka innej 6-latki.
Co ważne, rodzice zasadniczo nie mają uwag do kompetencji nauczycieli. Ich podejście do najmłodszych uczniów oceniają raczej wysoko.
W klasie mojej córki są też dzieci 7-letnie. Różnicę widać gołym okiem: są śmielsze, lepiej sobie radzą. - Matka 6-latki z Torunia
- Nauczycielka się przejmuje, zawsze odbiera komórkę, kiedy dzwonię. Pomaga dzieciom i przytula, gdy trzeba. Tym, którzy mają kłopot, zawiąże buty czy wytrze nos - opowiada mama 6-letniej Amelki z SP nr 10 przy ulicy Bażyńskich.
- Podoba mi się to, że nauczyciele tak potrafili ustawić starsze dzieciaki, że te pomagają maluchom w szatni, wręcz opiekują się nimi. Nie ma żadnej agresji, przepychanek - mówi pani Grażyna, babcia 6-latka z SP nr 35 na Bielawach, która codziennie zaprowadza i odbiera wnuka ze szkoły.
- Dla mnie szkoła to wybawienie ze względu na koszty. Za przedszkole musiałam płacić, teraz tego nie robię. Syn dostał darmowe podręczniki, więc i wyprawka mnie nie zrujnowała. To ma swoje plusy - twierdzi pani Joanna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?