<!** Image 3 align=none alt="Image 207158" sub="Rodzice niepełnosprawnych dzieci protestowali w zeszłym tygodniu przy okazji Forum Gospodarczego. Z Iwoną Hartwich (z prawej) rozmawiał m.in. Jerzy Buzek (z lewej), były premier i przewodniczący Europarlamentu
Fot.: Jacek Smarz">
Zapowiedź podwyżki o 200 złotych zasiłku nie satysfakcjonuje opiekunów niepełnosprawnych dzieci.
Już od kwietnia rodzice, którzy zrezygnowali z pracy ze względu na opiekę nad ciężko chorym potomstwem, dostaną nie 620 zł, ale 820 zł świadczenia pielęgnacyjnego.
Oficjalnie zapowiedzieli to na konferencji prasowej premier Donald Tusk (PO) i minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL). Szef rządu złożył też obietnicę (kolejną), że to świadczenie będzie rosnąć do poziomu najniższej pensji krajowej. Ale w ciągu pięciu lat. <!** reklama>
Co na to rodzice niepełnosprawnych dzieci, którzy musieli zrezygnować z pracy, aby opiekować się pociechami?
- Oczywiście, takie rozwiązanie nas nie satysfakcjonuje. Od lat walczymy o uznanie naszej całodobowej opieki nad dziećmi za pracę i takie też jej wynagradzanie - mówi Iwona Hartwich, mama niepełnosprawnego Jakuba i przewodnicząca toruńskiego stowarzyszenia „Mam Przyszłość”. - Wręcz zmroziła nas zapowiedź kolejnych pięciu lat oczekiwania na krajowe minimum.
Pani Iwona przypomina, że już w roku 2009 premier Donald Tusk złożył protestującym rodzicom chorych dzieci obietnicę, że świadczenie osiągnie poziom najniższej krajowej w czasie trzech lat, czyli do 2012 roku.
- Tak się nie stało, więc tym razem nie mamy powodu być dobrej myśli - dodaje Iwona Hartwich. - Będziemy się starali, by owo dobicie do poziomu minimalnej pensji zostało zapisane w nowelizacji ustawy. Same słowa obietnicy nam nie wystarczają.
Rodzicom chodzi nie tylko o to, że 820 złotych świadczenia pielęgnacyjnego to niska kwota. Problem stwarza fakt, że nadal pozostaje to zasiłkiem. Uznanie ich 24-godzinnej opieki nad dzieckiem za pracę rozwiązałoby wiele ich problemów.
- Dziś, po śmierci takiego rodzica, niepełnosprawnemu dziecku nie należy się nawet renta rodzinna - mówi Iwona Hartwich.
Rodzice nie składają więc broni. W najbliższy poniedziałek ich delegacja (z udziałem torunianki) znów udaje się do Warszawy, gdzie po raz kolejny spotka się z marszałek Sejmu Ewą Kopacz. Zamierza na jej ręce złożyć list do premiera, w którym rodzice proszą o bezpośrednie spotkanie.
Chcą wytłumaczyć Donaldowi Tuskowi, na czym polega opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem i jakie konsekwencje rodzi dla nich obecna sytuacja.
Strona rządowa uspokaja, że zamierza w jeszcze inny sposób zatroszczyć się o los niepełnosprawnych. Już wkrótce ma być gotowy projekt ustawy o pomocy osobom niesamodzielnym. Ustawa ta wprowadzić ma czek opiekuńczy, który przysługiwałby na pokrycie kosztów związanych z pielęgnacją niepełnosprawnej osoby, np. zatrudnienia opiekuna. Wysokość takiego czeku miałaby być uzależniona od stopnia niesamodzielności podopiecznego i wynosić od 650 do 1000 zł.
Chcą rozmawiać z premierem
18 marca delegacja rodziców dzieci niepełnosprawnych znów udaje się do Warszawy. Kolejny raz spotka się z marszałek Ewą Kopacz. Tym razem przekaże list do premiera, w którym prosi o osobiste spotkanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?