Rosja z pomocą Arabii Saudyjskiej gra na wzrost cen paliw przed wyborami w Polsce i w USA. Kierowcy dostaną po kieszeni

Najważniejsi członkowie kartelu OPEC na czele z Arabią Saudyjską oraz Rosja zapowiedzieli właśnie utrzymanie do końca roku dobrowolnych cięć wydobycia ropy. Wcześniejsza decyzja w tej sprawie, o której pisaliśmy na łamach Strefy Biznesu, dotyczyła przedłużenia zgody na redukcję wydobycia do września. Po niej ceny ropy na giełdzie przekroczyły 85 USD za baryłkę, teraz mamy skokowy wzrost, a może być jeszcze gorzej, bo przed nami chłodniejsze miesiące, podczas których rośnie zużycie paliwa do diesla. Szykują się ciężkie miesiące na stacjach paliw.

Zmniejszenie wydobycia ropy jest największym problemem dla dwóch państw najmocniej zaangażowanych w pomoc Ukrainie napadniętej przez Rosję: USA i Polski. W obu krajach niebawem odbędą się wybory, a ceny ropy są ściśle powiązane z poziomem inflacji, który ma wpływ na nastroje przedwyborcze. W Polsce inflacja ostatnio spadła, osiągając 10,1 proc. W USA inflacja konsumencka w lipcu przyspieszyła z 3,0 do 3,2 proc. w ujęciu rocznym, ale ostatnie dane mówią o spadku wzrostu cen. Ten może zostać teraz zahamowany. Sytuacja może skomplikować się także w Polsce, gdzie podczas wrześniowego posiedzenia Rada Polityki Pieniężnej ogłosiła drastyczne cięcie stóp procentowych o 0,75 pkt proc.

Perspektywa wzrostu cen na stacjach paliw nie jest nowa. W ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia z wyjątkową kumulacją negatywnych czynników: koniec sezonu letniego i związanych z tym promocji na stacjach, próbami sztucznego ożywienia chińskiej gospodarki przez państwo oraz właśnie polityką kartelu państw OPEC+, która teraz nabrała szczególnie negatywnego charakteru.

Warto przypomnieć, że ceny ropy naftowej wzrosły także w lipcu, i to o ponad 14 proc. w porównaniu z czerwcem. Oznacza to największy miesięczny wzrost procentowy od stycznia ubiegłego roku. To korzystne m.in. dla Rosji, która ma coraz większy problem dla znalezienia zbytu dla swojej ropy, a wojna, którą prowadzi, wymaga ogromnych nakładów finansowych.

Do wymienionych czynników powodujących wzrost cen ropy dołączyły kolejne. Przede wszystkim chodzi nasilenie starań chińskich władz, by tamtejsza gospodarka znów nabrała rozpędu. Najpierw rząd w Pekinie obniżył o 0,1 proc. opłatę skarbową od obrotu akcjami, teraz planowane są kolejne ruchy. Paradoksalnie jednak tym razem o ponownym wzroście eksportu chińskiego może zdecydować nie tylko światowy popyt czy ręczne sterowanie wymuszające niższe ceny produktów z Azji, a technologia.

Chiński gigant rynku teleinformatycznego spółka Huawei zaprezentowała nowy model smartfona Mate 60 Pro, który według analiz TechInsights przeprowadzonych dla Bloomberga napędzany jest chipem SMIC 7 nm. Jeśli te informacje się potwierdzą, to znaczy, że Pekin nie tylko znalazł sposób na obejście amerykańskich sankcji, ale także wszedł na nowy poziom zaawansowania technologicznego, który pozwoli mu znów bardziej zainteresować światowe rynki chińskimi produktami. A to z kolei oznacza na wzrost zapotrzebowania na ropę, ponieważ transport chińskich produktów odbywa się przede wszystkim statkami, a te wyposażone są w silniki diesla.