Ruszył proces Bartosza D., oskarżonego o skatowanie psa Fijo. Mężczyznę próbowali zlinczować mieszkańcy Chełmży
Ruszył proces Bartosza D., oskarżonego o skatowanie psa Fijo. Mężczyznę próbowali zlinczować mieszkańcy Chełmży
Dziś w sądzie adwokat Katarzyna Bórawska, obrońca Bartosza D., po pierwsze wniosła o wyłączenie jawności procesu. Uzasadniała to interesem oskarżonego, który w skutek medialnego nagłośnienia sprawy był już trzykrotnie zaatakowany w Chełmży przez osoby, które chciały go zlinczować. Raz trafił nawet do szpitala. Zarówno prokuratora jednak, jak i oskarżycielki posiłkowe sprzeciwiły się utajnieniu procesu. Zwracały uwagę, że sprawa ma charakter prewencyjny i w interesie społecznym jest jej relacjonowania. Tak samo uznała sędzia Aneta Zawulewska-Glonek.
Obejrzyj: Oto najdroższe auta w Polsce!
Sprawdź: Szuka ich policja. Może mieszkają obok Ciebie?
"Nowościom" Bartosz D. opowiedział, co w ostatnich miesiącach spotykało go w rodzinnym mieście. Jak wiadomo, nie został aresztowany, tylko objęty policyjnym dozorem. Trzy razy w tygodniu miał stawiać się w komisariacie policji w Chełmży. - Robiłem to, a kiedy wracałem, to ludzie na mnie polowali. Gonili mnie. Uciekałem i wzywałem policje, bo bałem się wrócić do domu. Raz zostałem tak skopany i pobity, że pogotowie zabrało mnie do szpitala przy ul. Batorego w Toruniu. Policjanci po tym pytali, czy żądam ścigania i będę składał zawiadomienie. Nie chciałem. Cały czas żyję w strachu - mówi Bartosz D.