Sąsiad sąsiadowi wilkiem

W bloku przy ul. Wyspiańskiego, należącym do Spółdzielni Mieszkaniowej w Brodnicy, w skrzynkach pocztowych niektórych lokatorów pojawiły się anonimowe liściki. Mówiły między innymi o hałaśliwie zachowujących się na klatce schodowej dzieciach. Niektórzy od razu wydali wyrok: „To robota pani Bożeny, tej emerytki, której się wszystko nie podoba!”
[break]
Ktoś zadzwonił na policję i poprosił o interwencję w sprawie konfliktu sąsiedzkiego. Dyżurny w komendzie zgłoszenie przyjął i na miejsce wysłał dzielnicowego.

„Podam do sądu drania!”

Starszy aspirant, w celu tak zwanego „rozpytania”, zapukał do drzwi pani Bożeny. - Przestraszył mnie, bo było już pod wieczór. Myślałam, że coś się stało - relacjonuje emerytka. - A on tymczasem zagajał w stylu: „Ludzie tu mówią, że pani się nic nie podoba”. Kręcił, motał...
Gdy seniorka później zrozumiała, że została posądzona o pisanie anonimów do sąsiadów, silnie się oburzyła. Do dziś wymienia korespondencję z samym komendantem powiatowym policji, by się dowiedzieć, który z sąsiadów ją posądził. Dlaczego? - Żeby podać go do sądu za zniesławienie - nie kryje emerytka.
- Mogę powtórzyć tylko to, o czym owa pani została już poinformowana na piśmie. Dzielnicowy standardowo podjął interwencję, nie naruszając przy tym ani przepisów, ani etyki zawodowej. Danych personalnych osób proszących o nią nie zdradzamy. Obowiązują nas przepisy o ochronie danych osobowych - mówi Agnieszka Łukaszewska, rzecznik brodnickiej policji. - Pragnę też podkreślić, że wspomniana interwencja nie poskutkowała wszczęciem jakiegokolwiek postępowania.
Ta historia to żaden wyjątek. W regionie podobnych są setki. W samym Toruniu opisywaliśmy już i głośny finał sądowy sporu sąsiedzkiego o słuchanie Radia Maryja, i konflikt o Muzeum Zabawek na Bydgoskim Przedmieściu, i wojnę o gołębie na Rubinkowie...

W człowieku bestia siedzi?

Karmienie gołębi przez chorego na nowotwór płuc pana Leszka przeszkadzało jego sąsiadom. Na skutek skarg lokatorów, SM Rubinkowo zaalarmowała municypalnych. Ci próbowali wyperswadować panu Leszkowi dokarmianie, ale bezskutecznie. Jego sprawę skierowali zatem... do sądu, by odpowiedział za zanieczyszczanie miejsc publicznych. Wsparciem dla emeryta było Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt, które stanęło za nim murem. Podobnie zresztą jak ujmowało się już choćby za lokatorami dbającymi o koty. Bo, jak podkreśla Ewa Włodkowska, jego przewodnicząca, gdy dbałość oznacza rozsądne dokarmianie czy stawianie budek, to tylko człowieka chwalić. Oczywiście, przeciwników takiej postawy jest tyle samo, co zwolenników.
- W człowieku bestia siedzi i czasem się uruchamia - uważa pan Tomasz, mieszkający na Mokrem. - Ze mnie, nie przeczę, wyłazi, gdy pies sąsiada znów załatwi mi się na wycieraczkę. Po takiej akcji jestem bliski zastawienia śmiertelnej pułapki na to zwierzę...
Czesław Degórski, wiceprezes SM „Kopernik” w Toruniu, obserwuje jednak i pozytywne zmiany wśród lokatorów. - Owszem, interwencje policji wciąż się zdarzają. Szczególnie tam, gdzie konflikt wywołuje głośny tryb życia młodych ludzi wynajmujących mieszkanie - przyznaje. - Cieszy jednak to, ze remonty przestają być źródłem konfliktów. Ludzie coraz częściej o nich uprzedzają sąsiadów i z góry przepraszają za niedogodności.