Seksafera w bibliotece UMK. Nowe fakty w sprawie oskarżeń o molestowanie
Władze uniwersyteckiej biblioteki nie zakwalifikowały zdarzenia jako prawdopodobne molestowanie, choć jej dyrektor dr Krzysztof Nierzwicki przyznaje, że taka lampka zapaliła mu się w głowie.
- Rzecz w tym, że żadna z pań nie mówiła o napaści, a o wkładaniu ręki pod sukienkę i pocałunku, a w drugim przypadku kierowaniu ręki w stronę zapięcia bluzki - stwierdza dyrektor. - Najbardziej zaskoczyło mnie to, że pracownik niczego się nie wypierał. Przekonywał, że opisywane sytuacje widzi zupełnie inaczej.
Tłumaczył, że pierwszej z pań skradł buziaka, którego miesiąc wcześniej dostał od niej na firmowej imprezie (kobieta zaprzecza, że doszło do takiej sytuacji przyp. red). Drugiej próbował zdjąć nitkę z bluzki. Był w tym autentyczny – tak dyrektor Nierzwicki zapamiętał pierwszą rozmowę z pracownikiem technicznym oskarżanym obecnie o czyny grubego kalibru.
Zobacz także:
Policjant oskarżony o gwałt