Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sezon z sukcesami i wiecznym bólem

Piotr Bednarczyk
Speedway Grand Prix - Losowanie numerówPrzedpełski
Speedway Grand Prix - Losowanie numerówPrzedpełski Sławomir Kowalski
Rozmowa z Pawłem Przedpełskim, najlepszym żużlowcem KS-u Toruń w sezonie ligowym 2015, Drużynowym Mistrzem Świata Juniorów.

[break]
Przez cały sezon wystawialiśmy wraz z ekspertami szkolne oceny żużlowcom KS-u po każdym meczu. Na koniec okazało się, że to Ty miałeś zdecydowanie najwyższą średnią. Też wystawiłbyś sobie wysoką ocenę?
Nie lubię siebie oceniać, lepiej niech to robią inni. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że pod względem wyników sezon był dla mnie udany. Nie chciałbym zapeszać, ale mam nadzieję, że przyszły będzie jeszcze lepszy.

Czwarte miejsce na koniec rozgrywek to wykonanie planu, czy jednak niedosyt?

Pod koniec zabrakło punktów całej drużyny. Początek sezonu wskazywał na to, że w play off możemy wypaść lepiej. Zwłaszcza po wyjazdowych zwycięstwach w Gorzowie i Lesznie. Później jednak pojawiły się problemy, kilku naszych zawodników miało upadki i to przyhamowało całą drużynę. To był, moim zdaniem, główny powód tego, że nie udało się zdobyć medalu.

Dlaczego tak męczyliście się na Motoarenie? Co trzeba zmienić, by to się nie powtórzyło?

W tym sezonie niemal wszystkie mecze były wyrównane. Rzadko wcześniej zdarzało się, by tyle razy goście wygrywali z gospodarzami. Ten rok był wyjątkowy. Liga się wyrównała. Poza tym wielu żużlowców lubi jeździć na Motoarenie. To tor, na którym jest fajne ściganie. Kibice zawsze mogą obejrzeć dużo wyprzedzeń. Myślę, że to jest pozytywne. A co zrobić, by wygrywać na nim wysoko? Trudno powiedzieć...

Efektownie zakończyłeś sezon, zdobywając DMŚJ. Byliście faworytami finału w Australii. Nie zadrżało Ci jednak serce, gdy przejechał po Tobie Duńczyk?
Leżałem na torze i bałem się wstać, bo przejechał mi po kolanie. Miałem uczucie, że mi „ucieknie”, jak wstanę. Na szczęście lekarze doprowadzili je do ładu i później było w porządku. Wiadomo, że bolało. Na drugi dzień miałem je mocno spuchnięte. Na szczęście skończyło się tylko na siniakach i obiciach. Odetchnąłem z ulgą, bo gdyby jeszcze coś mi się stało na koniec sezonu, byłoby to najgorsze, co mogłoby mnie spotkać. Chociaż po tylu kontuzjach, ile miałem w tym roku, nawet bym się nie zdziwił.

W jaki sposób uczciliście zdobycie złota?

Po zawodach mieliśmy trochę wakacji. Siedzieliśmy sobie na basenie, w Mildurze, gdzie przebywaliśmy, było 40 stopni. Spędzaliśmy sobie fajnie razem czas - i tyle.

Niewątpliwie wyjazd do Australii był atrakcyjny nie tylko sportowo, ale też i turystycznie...

Byłem tam pierwszy raz. Podobało mi się to, że w Australii wszyscy są pozytywnie nastawieni do życia. Obojętnie, gdzie się wchodzi, każdy zagaduje, generalnie nie ma tam stresu. Jest luz. Mają fajny klimat. Gdy jechaliśmy samochodem, przy drodze stały kangury, co, na pewno, dla nas było czymś niespotykanym. Zwiedziliśmy Melbourne, byliśmy na najwyższym budynku, na 88. piętrze. Atrakcji nie brakowało, jeśli ktoś będzie miał okazję tam polecieć, to polecam.

Wspomniałeś o kontuzjach. Pech rzeczywiście Cię w tym sezonie nie opuszczał. Złamałeś kolejno kciuk, obojczyk, a na koniec kość śródręcza. Która z tych kontuzji dała się Ci najbardziej we znaki?
Trudno powiedzieć, bo wszystkie były bolesne. Najwięcej najważniejszych zawodów ominęło mnie przez to śródręcze. Jak złamałem kciuk, miałem prawie miesiąc przerwy, po śródręczu zresztą też. Po złamaniu obojczyka wróciłem po tygodniu, bo trzeba było szybko wracać i miałem taką możliwość. Dodam, że jeszcze podczas zawodów o Srebrny Kask w Bydgoszczy skręciłem kostkę, bo też miałem upadek.

Przez te kontuzje sezon indywidualny miałeś praktycznie stracony. Albo w ogóle nie mogłeś wystartować w zawodach, albo jechałeś nie w pełni wyleczony, jak podczas pierwszego finałowego turnieju o indywidualne mistrzostwo świata juniorów.

Dużo ważnych imprez mnie ominęło, to fakt. Nie da się też ukryć, że kontuzje hamują zawodników. Z bólem jedzie się średnio komfortowo, a ja w tym roku jechałem z bólem prawie w każdych zawodach. I to nawet nie tylko wskutek kontuzji, bo miałem przecież jeszcze problemy z przewodem pokarmowym, leżałem dwa tygodnie przez to w szpitalu. Dużo się wydarzyło w tym sezonie i dobrze, że teraz mam czas sobie trochę odetchnąć.

No właśnie - teraz wakacje, czy czas na podleczenie?

Na razie odpoczywam, nigdzie się nie wybieram, zostaję w Polsce.

Jakie masz plany na przyszły sezon - w jakich ligach będziesz jeździł, zamierzasz wprowadzić jakieś zmiany?

Na pewno będę jeździł w Szwecji w zespole z Eskilstuny, bo tam podpisałem kontrakt na dwa lata. Wiadomo, że mam kontrakt też w Toruniu. A resztę, to zobaczymy. Będę chciał przypilnować wszystkie zawody indywidualne. Wiadomo, że będzie to mój ostatni sezon w gronie juniorów i ostatnia szansa na to, żeby zdobyć wśród nich coś indywidualnie. A tak w ogóle, to chcę jechać jak najlepiej we wszystkich zawodach. I tyle. A przy okazji chciałbym podziękować rodzinie, mechanikom i sponsorom, bo bez nich niewiele sam bym zdziałał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska