Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedemnaście lat z życia

Aleksander Nalaskowski
Starałem się jak mogłem omijać w felietonach temat mojej funkcji na uczelni. Ale w końcu dopadła mnie chwila autobiograficznej słabości. Gdy zaczynałem pracę u samego podnóża lat 80., kierownik zakładu był najczęściej guru, autorytetem naukowym, a zdarzało się, że i życiowym.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/nalaskowski_aleksander.jpg" >Starałem się jak mogłem omijać w felietonach temat mojej funkcji na uczelni. Ale w końcu dopadła mnie chwila autobiograficznej słabości.

Gdy zaczynałem pracę u samego podnóża lat 80., kierownik zakładu był najczęściej guru, autorytetem naukowym, a zdarzało się, że i życiowym. Dyrektor instytutu był doktorem habilitowanym, najczęściej docentem i rozmawiało się z nim kilka razy w roku. Miał władzę nad kierunkiem, a jego decyzje (u różnych różne) były przemyślane i nieodwołalne. Dziekana spotykało się rzadko. Rektora zwykle na inauguracjach i świętach uniwersytetu. Trzeba było mieć sporo odwagi, aby się doń zbliżyć na spotkaniu przy kawie czy przy wyjątkowych okazjach.

<!** reklama>Doświadczenia wskazują na to, że obecnie dziekani są twórcami rozwoju kierunków, walczą o finanse dla wydziału, tworzą atmosferę pracy. To dziekani wspierają młodych w postępach i uzyskiwaniu kolejnych stopni naukowego wtajemniczenia. A zatem to nie tylko administratorzy, ale i znani w krajowym środowisku autorzy cennych monografii, uznani goście krajowych i zagranicznych konferencji. Oczywiście, nie zawsze i nie wszyscy, ale generalnie tak jest. To nie pomniki, to pracusie. Przy dobrym rektorze mogą zdziałać cuda.

Przeszedłem wszystkie szczeble akademickiej drabiny. Od studenta, magistra do profesora zwyczajnego; od asystenta po kierownika zakładu, przez dyrekcję Instytutu Pedagogiki, aż po dwie kadencje dziekańskie. Łącznie kierowałem tym środowiskiem przez 17 lat. Miałem zastępców, w tamtym szalonym czasie budowania siły nowego wydziału nauk pedagogicznych, którzy nie mieli sobie równych. Prawdziwy dream team. Ale miałem też świetnych poprzedników.

Wspólnie, jako środowisko, uzyskaliśmy uprawnienia do habilitowania, a tym samym do prowadzenia własnych studiów doktoranckich i występowania o tytuł profesora do prezydenta RP. Jako jedyni w kraju otrzymaliśmy dwa lata temu pierwszą kategorię za kształt pracy naukowej i organizacyjnej. Zabieraliśmy głos w sprawach publicznych.

Piszę o tym bez sztucznej skromności i wprost, bo jest to zasługa wielu osób, które swoją pracowitością, inwencją, wcześniej odbytymi gruntownymi studiami pedagogicznymi u znanych mistrzów wykuwali dzisiejsze znaczenie toruńskiej pedagogiki akademickiej.

Teraz o fotel dziekana ubiegają się inni. Wiem, że rada wybierze najlepszego. Mój czas kierowania zespołami na uniwersytecie dobiega kresu. Ustawa kreśli to jednoznacznie: dwie kadencje i koniec. Właśnie kończy się moja druga kadencja. Z młodego profesora stałem się profesorem starym. Kiedy? Teraz wróci czas wolny w wymiarze, którego już nie pamiętam, a ja cichutko przejdę do przeszłości. Naprawdę bez żalu i z wdzięcznością dla współpracowników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska