MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sklepiki z niezdrową żywnością

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Odżywianie dzieci w szkołach pozostawia wiele do życzenia. Sklepiki, których jest w nich coraz mniej, oferują to, co się najlepiej sprzedaje, m.in. drożdżówki, pączki, batoniki, chipsy, napoje z dużą zawartością cukru. Brakuje owoców, kanapek, zdrowych przekąsek.

Odżywianie dzieci w szkołach pozostawia wiele do życzenia. Sklepiki, których jest w nich coraz mniej, oferują to, co się najlepiej sprzedaje, m.in. drożdżówki, pączki, batoniki, chipsy, napoje z dużą zawartością cukru. Brakuje owoców, kanapek, zdrowych przekąsek.

Rodzice nierzadko są przekonani, że w szkole dziecko może jeść to, co chce, że jedna drożdżówka czy paczka chipsów mu nie zaszkodzi, bo przecież w domu czeka na nie dobry, zdrowy obiad. To przekonanie sprawia, że w Polsce coraz więcej dzieci cierpi na otyłość.<!** reklama>

Pani Katarzyna, mama dwóch córek, 16-letniej Magdy i 9-letniej Oliwii, mówi, że jej dziewczynki nie mają problemów z utrzymaniem wagi, wobec tego nie zaszkodzą im słodkości ze sklepiku szkolnego, zresztą pani Katarzyna sama odżywia się w ten sposób: - Nie mam czasu na robienie kanapek, a nawet jeśli je przygotuję, dzieci przynoszą je z powrotem do domu. Ja w pracy też jem drożdżówki. Nie sądzę, aby od tego się tyło. Po południu zawsze jemy wspólny obiad, śniadania przed wyjściem do szkoły również przygotowuję, więc jeśli dziewczyny zjedzą w szkole coś słodkiego, to nic im nie będzie, bo ile takie dziecko może zjeść słodyczy w szkole?

Okazuje się, że wcale nie tak mało. Wszystko zależy do nawyków żywieniowych, których dziecko uczą się od rodziców. Jeśli wolno mu jeść słodycze i są one w zasięgu ręki, to może zjeść ich naprawdę dużo. Jest na to jednak sposób.

Joanna Scheffes z poradni „Mój dietetyk” w Bydgoszczy tłumaczy, że to nie dziecko decyduje o tym, co dostanie do jedzenia, dlatego warto

propagować modę na zdrowy styl życia:

- Dzieci w szkole powinny jeść pełnowartościowe produkty, takie jak warzywa, owoce czy kanapki z pieczywa pełnoziarnistego. Są to produkty o dużej zawartości błonnika, które na długo zapewniają uczucie sytości. Batoniki, gazowane napoje czy słone przekąski to tzw. zapychacze, które na chwilę zaspokajają głód. One też odpowiadają za nadwagę u dzieci, gdyż są to produkty wysokokaloryczne. Dzienne zapotrzebowanie dziecka w wieku szkolnym to 1600 kalorii, a batonik czy drożdżówka to ok. 300 kcal. Nie wspomnę o chipsach, które mają ok. 500 kcal. Jeśli dziecko zje chipsy i popije je colą, a po południu zje drożdżówkę, to mamy tyle kalorii, ile potrzeba mu w ciągu jednego dnia.

Dietetyczka zachęca rodziców do robienia kanapek i przypomina, jak

ważne jest jedzenie śniadań.

Najlepsze są produkty zbożowe. Kanapka z pełnoziarnistego pieczywa z chudą szynką, pomidorem i ogórkiem czy musli z jogurtem lub mlekiem to najlepsze śniadanie dla dziecka - zdrowe i daje odpowiedni zastrzyk energii. Jego przygotowanie nie zabiera dużo czasu. Tymczasem rodzice bardzo często wolą dać dziecku nie śniadanie, lecz pieniądze na zakupy w szkolnym sklepiku.

Pani Kinga, młoda mama, wspomina, jak wyglądało jej odżywianie w szkole: - Dostawałam od rodziców zwykle 7 złotych. Kupowałam za to gazowany napój, batona albo drożdżówkę, o ile były, bo rano cieszyły się dużym powodzeniem. Tym sposobem w okresie dojrzewania nabawiłam się sporej nadwagi. Śniadań nie lubiłam. Niestety, dopiero teraz wiem, jak bardzo są ważne, dlatego też gdy moje dziecko pójdzie do szkoły, nie pozwolę, by wychodziło z domu bez śniadania, tłumacząc, że zje coś w szkole.

W Szkole Podstawowej nr 1 w Toruniu nie ma szkolnego sklepiku, bo brakuje odpowiedniego pomieszczenia. Dorota Szulc, dyrektorka szkoły zapowiada, że gdyby ktoś zdecydował się prowadzić tu sklepik ze zdrową żywnością, to chętnie by się na to zgodziła: - Myślę, że dzieci chętnie jadłyby zdrowe kanapki, ale, niestety, nie mamy pomieszczenia. Dzieci zaopatrują się w pobliskich sklepach i cukierniach. Najczęściej kupują drożdżówki i chipsy, bo są dużo tańsze od sałatek czy kanapek. Trzeba pamiętać, że nie każdego rodzica stać na to, by dawać dziecku codziennie 10 zł do szkoły.

Nie dość, że szkolnych sklepików brakuje w szkołach, to nawet, gdy już funkcjonują, oferują tylko to, co najlepiej się sprzedaje. Problem jest jednak złożony, ponieważ nie jest to wina tylko sprzedawców. Joanna Scheffes z poradni „Mój dietetyk” mówi, że najlepszym rozwiązaniem tego problemu jest

współpraca rodziców, dyrektorów szkół i sklepikarzy:

- Jeśli zaczniemy wspólnie działać, uczyć dzieci odpowiednich nawyków żywieniowych, to one nie będą chciały kupować niezdrowych przekąsek. Zdrowie dzieci zależy od dorosłych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska