Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzedając dawać

Aleksander Nalaskowski
Przyjaźnimy się od lat. Chociaż idziemy różnymi drogami. Pan Mirek sprzedaje farby i drobne materiały budowlane, i jest jak z kosmosu. Takiej serdeczności i życzliwości w sklepach się już niemal nie zaznaje.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/nalaskowski_aleksander.jpg" >Przyjaźnimy się od lat. Chociaż idziemy różnymi drogami. Pan Mirek sprzedaje farby i drobne materiały budowlane, i jest jak z kosmosu. Takiej serdeczności i życzliwości w sklepach się już niemal nie zaznaje. To daleko więcej niż kupiecka uprzejmość, to umiłowanie ludzi i dobrze pojęta służba. I chodzi nie tylko o kompetentne porady typu czy „ta pomarańczowa jest ekologiczna?”, ale o coś znacznie więcej. O atmosferę spotkania. Bo „panamirkowy” sklep to dziwaczne miejsce, w którym człowiek jest ważniejszy od pieniądza. Owszem, jest kasa, komputer księgowy i obrót gotówką, ale to wszystko niejako z konieczności. Gdzieś w tym wszystkim, w tym handlowym zgiełku jest czas na rozmowę, głębsze spojrzenie w oczy i drobne gesty, świadczące o tym, że braterstwo, że poczucie wspólnoty nie zawsze przegrywa z mamoną. Ot, starsza pani przyszła kupić szpachelkę. Z rozmowy wynikało, że zamierza coś własnoręcznie naprawić. I już w oku pana Mirka pojawia się błysk i reakcja jest natychmiasto: „No, taki fachowiec u mnie nie płaci”. Maleńka kwota, spory gest. I nie jest to gest obliczony na następne zakupy. Starsza pani z całą pewnością nie będzie krezusem zakupowym i hurtowych ilości farby nie kupi. Inna sytuacja: wpada zdyszany fachura w utytłanym od budowlanki kombinezonie i prosi o pięć kołków rozporowych. Dostaje wprost do garści z komentarzem: „Kiedyś zapłacisz, teraz leć, bo się spieszysz”. Wydaje się to nieprawdopodobne, jest jednak co do joty prawdziwe.

Dlaczego o tym piszę? Bo jest w tym coś naszego, polskiego, prawdziwego. Bo taka jest również Polska. Pełna serdeczności i tolerancji. To Polska, w której oprócz rachunku ekonomicznego, obowiązuje jeszcze rachunek sumienia. Rzecz jasna nie zawsze i nie wszędzie, a może i w mniejszości. Ale i to kiedyś w pełni odtworzymy.<!** reklama>

Myślę, że takich panów Mirków jest więcej. Siedzą w swoich niszach, gawędzą z klientami, szanują wszystkich swoich gości i nie przejmują się, że chciwi „biznesmeni” mają ich za frajerów. Mało tego, potrafią sprzedaż, czyli relację „od do” zamienić na relację „z”, bo chcą być z ludźmi. A sklep, farby, książki czy rowery to tylko pretekst. Z jakiegoś powodu trzeba się wszak spotkać. I jeszcze jedno. Pan Mirek poczuciem humoru i stosunkiem do gości sklepu potrafił zarazić swoich pracowników. Doskonale rozumieją zasady „takiego kupiectwa” i to jest już kawałek znakomitej pedagogiki.

I tak się marzy, aby wszędzie tak było. Aby wizyta w kawiarni, banku, urzędzie czy sklepie była ledwie pretekstem do spotkania, do naszego wspólnego bycia bez względu na to, jakie stoją za tym pieniądze. Damy radę?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska