<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/oberlan_malgorzata.jpg" >Przemysław Przybylski już się określił: z propozycji prezesa Kaczyńskiego nie skorzysta i na łono PiS nie wraca. Propozycję nazwał w rozmowie ze mną „niepoważną, bo przecież większość naszych kolegów z PiS wyrzucono”.
Jakaś racja w tym jest. Tyle że radnego wojewódzkiego Przybylskiego nikt nie wyrzucał. Sam sobie poszedł. I sam sobie jest w Toruniu sterem, żeglarzem i okrętem. W sejmikowych ławach reprezentuje pojedynczy gatunek rajcy Solidarnej Polski. W Radzie Miasta Torunia kolegów (partyjnych) nie ma żadnych. Nie ma też posła ziobrysty z naszej ziemi. Samotnie, smutnawo jakoś i dziwnie.
<!** reklama>Co zyskał, a co stracił Przybylski dzięki politycznej wolcie? Zyskał niezależność. Stracił, a przynajmniej silnie zminimalizował, szanse na zdobycie poselskiego mandatu. Stracił pozycję wicelidera toruńskiego PiS. Stracił przyjacielskie wsparcie posła Zbigniewa Girzyńskiego, który z nieznanego szerszej publiczności pana Przemysława uczynił rozpoznawalnego w regionie polityka. Ba, polityka, który o włos zasiadłby w Europarlamencie (to Przybylskiego wówczas, a nie Richarda Czarneckiego popierał twardo poseł).
„Zdrady nie zapomnę” - powtarza Girzyński, choć trochę wody w Wiśle już upłynęło. Przyznacie Państwo, że nawet w świecie polityki brzmi to złowieszczo. Czas pokaże, czy o radnym Przybylskim trzeba będzie pamiętać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
