Tak w dużym skrócie wyglądało około 3,5 godziny rywalizacji w rewanżowym półfinale Ligi Mistrzów tenisa stołowego.
W pierwszym pojedynku Konishi Kaii planowo prowadził 2:0 z Robertem Svenssonem. W trzeciej partii Japończyk przegrywał 5:7 i zdobył cztery punkty z rzędu. Wydawało się, że zaraz da pierwszy punkt miejscowym. Przegrał jednak seta, przegrał cały mecz. Zrobiło się mocno pod górkę.
Przydała się agresja
- Zacząłem być bardziej agresywny przy odbiorze piłki. Od stanu 0:2 grałem bardzo dobrze i w efekcie zwyciężyłem - powiedział po potyczce Szwed. - O finałowym przeciwniku jeszcze nie myślimy. Graliśmy z nimi w grupie. Raz wygraliśmy my, raz oni. Oczywiście, będziemy chcieli triumfować w wielkim finale.
Drugi mecz piątkowych zawodach był chyba najlepszym spotkaniem w tym sezonie. Było w nim wszystko, co piękne. Długie efektowne wymiany, zwroty akcji. I zwycięstwo Wang Yanga nad faworyzowanym Xu Huiem.
- Słowa uznania dla niego - chwalił swojego podopiecznego Piotr Szafranek, trener ASTS Olimpii-Unii. - Zagrał super pojedynek, który chyba wszystkim się podobał. Były super akcje, super wymiany. Yang zagrał chyba najlepsze swoje spotkanie w tym sezonie i pozwolił nam znowu uwierzyć, że możemy awansować.
Nie dźwignął presji
Niestety, potem było już gorzej. Patryk Zatówka uległ 1:3 Mattiasowi Oeversjo, a Konishi przegrał do zera z Huiem.
Eslovs Ai Bordtennis wygrało 3:1 i to Szwedzi cieszą się z awansu do finału.
- Liczyłem że nasza grudziądzka publiczność poniesie do zwycięstwa Patryka Zatówkę - dodał trener gospodarzy. - On ma możliwości, żeby z tym przeciwnikiem wygrać. Popełnił jednak dużo prostych błędów. Jeśli zagrałby na najwyższym poziomie, wygrałby. Chyba nie udźwignął ciężaru, bo wszedł do gry w trudnym momencie. Oeversjo to żaden świetny zawodnik, ale od dwóch lat robi na nas punkty. To też jest przykre.
- Wiedziałem, że czeka mnie ciężki mecz, bo podszedłem do stołu przy stanie 1:1 - stwierdził z kolei Mattias Oeversjo.- Ale ostatnio gram dość dobrze i to daje mi dużo pewności siebie. To dla mnie bardzo ważne, żeby tak czuć się przed spotkaniem. Rozegrałem dobre zawody.
Smutek, ale i radość
Grudziądzanie nie wykorzystali znakomitej okazji, by awansować do wielkiego finału Ligi Mistrzów. Pozostawili po sobie jednak dobre ważenie i zapisali na koncie historyczny sukces.
- Jesteśmy smutni, bo było blisko awansu, ale z drugiej strony to, że doszliśmy tak daleko, to dla nas wielka sprawa - podsumował Piotr Szafranek. - Zostawiliśmy za plecami wiele topowych drużyn. Jesteśmy kopciuszkiem w tym towarzystwie, ale z sezonu na sezon nie przynosimy wstydu. Nasz zespół jest już rozpoznawalny w Europie. Nie pomogła nam pierwsza porażka naszego lidera. Liczyliśmy tutaj na punkt, nie ma co ukrywać. Prowadził 2:0 i 9:7, i nagle coś się stało. Może był za bardzo pewny, bo popełnił łatwe błędy. To zaważyło o całej potyczce, bo Konishi przegrał też swój drugi pojedynek. Nie zdołał podnieść się mentalnie po pierwszym. W Szwecji zrobił dwa punkty, tu żadnego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?