Taka lewica mnie nie przekonuje

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/oberlan_malgorzata.jpg" >Lewica w wydaniu toruńskich polityków SLD jest... No, jaka? Po pierwsze, bardzo bogata (patrz oświadczenia majątkowe posła Jerzego Wenderlicha i rajcy Mariana Frąckiewicza). Po drugie, bardzo koleżeńska (vide zatrudnienie Frąckiewicza przez Wenderlicha w charakterze asystenta). Po trzecie, bardzo współpracująca (patrz rządząca miastem koalicja z PiS). Po czwarte, bardzo mobilna (patrz wyjazd do Warszawy na manifestację 1 maja). Po piąte, bardzo doświadczona (metryki czołowych działaczy).

<!** reklama>I właśnie dlatego, że jest taka „bardzo”, mnie nie przekonuje. Nawet gdy raz na ruski rok zdarzy jej się taka gratka jak udzielenie kurii pożyczki przez miasto.

Wolałabym, żeby lewicowi działacze byli - kolejno - mniej skupieni na zarabianiu pieniędzy, mniej koleżeńscy wobec siebie, mniej skłonni do politycznych kompromisów, ale bardziej obecni w Toruniu i mniej mieli doświadczeń z poprzedniej epoki.

Wolałabym też, by w naprawdę ważnych sprawach sami inicjowali i robili raban, a nie zwoływali konferencje prasowe po tym, jak raban podniosą już media. Może wtedy staliby się dla mnie przekonujący. To tak w telegraficznym skrócie.

Toruń jest miastem uniwersyteckim. Już choćby z tego powodu można tu poznać ludzi o lewicowych poglądach. Prędzej jednak zasilą oni szeregi Młodych Socjalistów czy nawet PiS (tak, tak - ono jest dziś w wielu sprawach bardziej na lewo od Sojuszu), niż zidentyfikują się z Marianem Frąckiewiczem. Co, oczywiście, wcale nie oznacza, że ten radny nie przetrwa kolejnych lat w samorządzie. W końcu kocha go pół MSM-u!