Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teraz pora na czwórkę?

Krystian Góralski
Krystian Góralski
Piąta pozycja w finale C, czyli siedemnaste miejsce w gronie trzydziestu trzech skiffistów w debiucie na igrzyskach po zaledwie dwóch latach pływania w jedynce to dla Pana sukces czy porażka?

Rozmowa z Michałem Słomą, reprezentantem AZS-u UMK Energi i toruńskim olimpijczykiem, który zakończył wczoraj zmagania w konkurencji wioślarskich jedynek.

<!** Image 3 align=right alt="Image 194232" sub="Michał Słoma z żoną Dorotą po ślubowaniu w Wałczu [Fot.: Krystian Góralski]">Piąta pozycja w finale C, czyli siedemnaste miejsce w gronie trzydziestu trzech skiffistów w debiucie na igrzyskach po zaledwie dwóch latach pływania w jedynce to dla Pana sukces czy porażka?

Trudno powiedzieć, choć bardziej skłaniam się ku temu, że w pewnym stopniu jest to dla mnie porażka. Liczyłem na więcej, choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie byłem na tyle mocnym zawodnikiem, żeby wejść do czołowej dwunastki. Różnica była bardzo wyraźna. Na pewno mogłem lepiej zaprezentować się w finale C. Niestety, to się nie udało. Troszkę przeszkodziły w tym warunki atmosferyczne. Mnie najbardziej szkoda półfinału, bo po cichu liczyłem, że tam uda mi się zakwalifikować.

Na torze w Eton zaprezentował się Pan czterokrotnie. Który z tych startów był najtrudniejszy?

Chyba wspomniany ćwierćfinał, w którym liczyłem na sukces. Zacząłem bardzo mocno, zdecydowanie. Chciałem powalczyć i pokazać, że stać mnie na awans. Liczyłem nawet, że do tysiąca metrów uda mi się prowadzić. Okazało się jednak, że przesadziłem i zapłaciłem za to, niestety, podwójnie. Zostałem z tyłu i przez to też trafiłem na trudnych rywali w półfinale C/D. Przez to w nim również musiałem dać z siebie wszystko. Najbardziej zadowolony jestem z kolei z pierwszego startu, czyli przedbiegu. Dzielnie walczyłem z Chińczykiem Liangiem Zhangiem. Uległem mu, ale to dobry wioślarz. Piąty zawodnik sprzed dwóch lat z mistrzostw świata. Bieg w każdym bądź razie był obiecujący. <!** reklama>

Wielu skiffistów trenuje w tej kategorii od lat. Pan przesiadł się do jedynki stosunkowo niedawno. Brakowało doświadczenia?

Popełniłem dużo błędów i z pewnością mogło być dużo lepiej. Wpływ na wynik miał też inny aspekt. W tym roku musiałem się przygotowywać do dwóch ważnych startów. Najpierw trzeba było wygrać kwalifikacje krajowe, a później międzynarodowe. Startowali tam przecież mocni zawodnicy. Gdzieś ta forma z Lucerny uciekła. Widać to było też po innych wioślarzach, którzy kwalifikację wywalczyli w Lucernie. W Londynie plasowali się na miejscach dwunastym, trzynastym i piętnastym. Możliwe, że gdybym wywalczył wcześniej kwalifikację, mógłbym z większym spokojem przygotowywać się. A tak musiałem cały czas trzymać maksymalną formę. Błędem być może było to, że nie odpoczywałem po Lucernie, a wręcz przeciwnie. Trochę czułem się przemęczony w Londynie.

Spędził Pan w Anglii ponad tydzień. Była okazja do opuszczenia wioski wioślarskiej i zobaczenia zmagań innych sportowców?

Szczerze mówiąc skupiałem się na startach. Igrzyska olimpijskie są tak ważną imprezą, że trzeba koncentrować się tylko i wyłącznie na swoich wyścigach. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Sportowo nie jest może za dobrze, ale na pewno nie mogę sobie zarzucić, że gdzieś odpuściłem, czy czegoś nie zrobiłem, co mogło wpłynąć na mój wynik.

Jest Pan debiutantem na igrzyskach i pewnie trudno będzie to porównać, ale czy rzeczywiście w wiosce wioślarskiej atmosfera igrzysk jest zdecydowanie mniejsza?

Myślę, że mimo wszystko czułem klimat igrzysk. Na pewno wioska wioślarska to inny świat. Rozumiem jednak organizatorów. Właściwa wioska olimpijska oddalona jest od toru regatowego o dwie i pół godziny drogi. To zdecydowanie za dużo. Na miejscu staraliśmy się jednak w grupie wioślarskiej odczuć ten klimat. Spory wpływ na to mieli też kibice, którzy licznie oglądali zmagania wioślarzy. Często zaczepiali, przychodzili robić zdjęcia. Dlatego uważam, że trzeba wyciągać to, co jest dobre. Nikt tu na wycieczkę nie przyjechał.

Występ wioślarzy w Londynie był daleki od oczekiwań działaczy. Poza medalem Julii Michalskiej i Magdaleny Fularczyk reszta ekipy spisała się słabiej. Jak ocenia Pan występ kolegów i koleżanek?

Mieliśmy cztery szanse medalowe, a wykorzystaliśmy tylko jedną. Szkoda chłopaków z czwórki podwójnej, bo podobnie jak ja walczyli oprócz rywali również z torem. Szkoda też ósemki. Była najbliżej czołówki. Wyścigi na igrzyskach często tak się układają, że niewiele przegrywasz w eliminacjach z zespołem, który później zdobywa medal. Myślę, że występ Polaków nie jest niewypałem, ale na pewno niedosyt pozostał. Fajna sprawa, że dziewczynom udało się wywalczyć medal. Dzięki temu miłym akcentem zakończyliśmy zmagania wioślarzy.

Zakończył Pan zmagania na wioślarskim torze. Jakie ma Pan plany na najbliższe dni?

Zostaję w Londynie do niedzieli. W sobotę wybieramy się większą grupą do głównej wioski olimpijskiej, by zobaczyć i poczuć ducha igrzysk. Po powrocie do Polski, za tydzień, czeka mnie start w mistrzostwach Polski.

Myślał Pan już o kolejnych igrzyskach w 2016 roku w Rio de Janeiro?

Cały czas o nich myślę. Jeżeli nadarzy się okazja, to pewnie spróbuję. Muszę jednak też myśleć o przyszłości. Z czegoś trzeba żyć. Na pewno nie mogę tego robić charytatywnie i poświęcać czterech lat z życia nie czerpiąc z tego żadnych profitów. Mam na utrzymaniu rodzinę, żonę i dziecko. Będę musiał usiąść z małżonką, później z trenerami oraz działaczami i przedyskutować co dalej, jak oni to widzą. Na dzisiaj na pewno chciałbym, ale kilka warunków musi być spełnionych.

Gdyby udało się dalej wiosłować, to w grę wchodzi jedynka, czy może inna osada?

Chciałbym spróbować swoich sił w czwórce podwójnej. Zobaczymy jak to będzie wyglądało. W jedynce nie czuję się jednak na tyle silny, żeby walczyć o medale. A tylko o to właśnie by mi chodziło, jeżeli miałbym poświęcić kolejne lata. Chciałbym mieć po prostu szansę na medal. Wydaje mi się, że mamy system, który pozwalałby na realną szansę właśnie w czwórce. Chłopacy (Konrad Wasielewski, Marek Kolbowicz, Michał Jeliński i Adam Korol - dop. aut.) pokazali, że przez sześć lat można dominować. Na ich doświadczeniu i ich trenera można coś jeszcze zbudować.


Trzydziestolatek z wiosłami

Michał Słoma urodził się 31 stycznia 1982 roku w Prostkach

Pseudonim - „Słomka”

Żona - Dorota, syn - Wiktor

Samochód - daewoo lanos

Ulubione danie - makaron ze szpinakiem

Ulubiony film „Forrest Gump”

Ulubiony napój - herbata

Hobby - praca w ogródku i zabawa z synem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska