Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Torunianie czują się oszukani

Maciej Czypek
Problemy Energi Manekina związane są z grą w toruńskich barwach Tajwańczyka Wu Chih Chi
Problemy Energi Manekina związane są z grą w toruńskich barwach Tajwańczyka Wu Chih Chi Grzegorz Olkowski
Jak informowaliśmy, decyzją Zarządu Polskiego Związku Tenisa Stołowego drużyna Energi Manekina Toruń została usunięta z dalszej części rozgrywek tenisowej Superligi w sezonie 2013/14.

Tuż po werdykcie jedyną osobą w siedzibie PZTS, z którą udało się nam skontaktować w tej sprawie, był Marek Przybyłowicz, szef wydziału rozgrywek i w głównej mierze sprawca całego zamieszania.
[break]

Jak się jednak okazało, nie był on jednak w stanie odpowiedzieć na niektóre pytania.

- Nie jestem członkiem zarządu, w związku z czym nie brałem udziału w jego posiedzeniu - przyznał i tym samym unikał odpowiedzi na inne pytania.

Z całą sprawą kompletnie nie zgadzają się działacze Energi Manekina. Dali temu wyraz na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, która odbyła się w siedzibie klubu.

„Dziwny” protokół z ligi chińskiej

- Uważam, że zostaliśmy po prostu oszukani, komuś widać bardzo zależało na tym, aby pozbyć się rywala z walki o utrzymanie w Superlidze - rozpoczął konferencję prezes Energi Manekina Krzysztof Piotrowski, który w piątek zrezygnował z członkostwa w zarządzie PZTS. - Część moich znajomych uważa, że źle zrobiłem. Ich zdaniem teraz działacze będą już robili, co im się żywnie podoba, a tak jeszcze chociaż czasami się hamowali ze względu na mnie. Nie jestem jednak w stanie dłużej uczestniczyć w zabijaniu ducha sportu. Podstawą do usunięcia nas z rozgrywek jest jakiś dziwny protokół z ligi chińskiej, przetłumaczony przez biegłego. Brak na nim jakichkolwiek podpisów np. sędziów, pieczątek, a nazwisko Tajwańczyka, który grał w tym meczu podano jako Wu Zhigi. Nasz zawodnik nazywa się Wu Chih Chi.

Prezes klubu w swoim stanowisku odniósł się też do innych rzeczy.

- Dlaczego zaraz po ujawnieniu tego faktu nie zgłoszono go i nie ukarano nas natychmiast walkowerem? - pytał Piotrowski. - Nie przyniosłoby to dla nas wielkiej straty ponieważ pierwsze dwa spotkania, za które przyznano walkowery, przegraliśmy z Morlinami i Kolpingiem. Stracilibyśmy zaledwie jeden punkt. Marek Przybyłowicz konfabuluje, a twierdzenie, że nie jest członkiem zarządu i nie wie, o czym mówiono na posiedzeniu, jest nieprawdą. Był bowiem obecny na posiedzeniu zarządu od początku do końca.

Początkowo burza wywołana przez wydział rozgrywek, a przede wszystkim przez Marka Przybyłowicza, obejmowała także Wang Zeng Yi z PKS Kolping Frac Jarosław oraz Wong Chun Ting z Morlin Ostróda. Jednak obu zawodników szybko rozliczono.

- Nie rozumiem nic, a nic z tej decyzji - dodał Grzegorz Adamiak, trener Energi Manekina. - Czuję tylko, że krzywdzi ona naszych młodych zawodników, którzy nie grając w Superlidze, staną w miejscu, jeżeli chodzi o ich rozwój sportowy. Regulamin mówi o tym, że zawodnik nie może występować w dwóch różnych ligach. Jak to się ma w stosunku do „Wandżego”, który w sezonie 2012/13 grał w Kolpingu i cały czas jest zawodnikiem z polską licencją. A zagrał w lidze chińskiej w sierpniu 2013 roku będąc przez cały czas zawodnikiem z Jarosławia. Czy to znaczy, że on nie podlega regulaminowi?

Będą inne afery?

Toruński klub czuje się pokrzywdzony i nie zamierza odpuszczać. Prezes Krzysztof Piotrowski był świadkiem dwóch afer w latach wcześniejszych i dla dobra tenisa zgodził się, aby wszystko zamieść pod dywan. Teraz, mając wiedzę, że większość zawodników chińskich, tajwańskich czy koreańskich występowała w ligach chińskich w latach wcześniejszych zastanawia się, czy tego nie wyciągnąć, a co za tym idzie odebrać niektórym drużynom medale mistrzostw Polski.

- Przede wszystkim trzeba zauważyć, że decyzja krzywdząca Energę Manekina została wydana przez przewodniczącego wydziału rozgrywek PZTS w sytuacji, kiedy o wykluczeniu czy usunięciu powinna decydować komisja dyscyplinarna, bo tak wskazuje statut w postępowaniu dyscyplinarnym - powiedziała podczas konferencji pełnomocnik klubu, Aleksandra Chołub. - Już na wstępie trzeba podkreślić, że ta decyzja jest niezgodna ze statutem. Zgodnie z nim przysługuje nam teraz sąd polubowny, w związku z czym zwróciliśmy się do zarządu PZTS o jego regulamin, bo chcemy wykorzystać tę drogę prawną. Nie ma żadnego materiału dowodowego z ligi chińskiej, który mówiłby o tym, że Tajwańczyk w niej grał. Ten dziwny dokument, który przedstawia nam przewodniczący wydziału rozgrywek, to jest coś, co mógłby spreparować uczeń szkoły średniej, znający się na komputerze. Decyzja o dyskwalifikacji została wydana przez organ nieuprawniony, bo takim jest w tej sytuacji wydział rozgrywek. Dlatego podejmiemy wszystkie kroki prawne w tym celu, aby udowodnić swoje racje. W związku z tymi niezgodnościami zamierzamy ponadto powiadomić Ministerstwo Sportu, aby przeprowadziło kontrolę ze względu na łamanie statutu PZTS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska