W 1997 roku reprezentacja polskich koszykarzy wygrała po dogrywce z Turcją mecz o siódme miejsce mistrzostw Europy w Hiszpanii. Od tego czasu w naszym baskecie była posucha, że aż przykro wspominać. Aż wreszcie teraz Polacy, pod wodzą amerykańskiego trenera Mike Taylora, awansowali do finałów mistrzostw świata. Po raz drugi w historii, pierwszy od ponad pół wieku.
Zrobili to przy wydatnym udziale „ludzi z Torunia”. W przeciwieństwie do wspomnianych mistrzostw Europy, gdzie mieliśmy swojego jedynaka, czyli Jarosława Darnikowskiego, teraz graliśmy w kadrze pierwsze skrzypce.
I - trzeba to jasno powiedzieć - plamy nasi nie dali. Ósme miejsce bralibyśmy przed imprezą w ciemno. Być może, faktycznie, wspaniałym początkiem narobili nam apetytów i nieco zepsuli „wrażenie artystyczne” serią porażek na koniec, ale doceńmy to, co osiągnęli.
Obyśmy nie musieli czekać teraz kolejne 22 lata na podobny sukces, jak w ME w Badalonie. Albo 52 na awans do finałów mistrzostw świata.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?