Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy światy, jeden koniec. RECENZJA "SPOD EKRANU": "Kamerdyner" Filipa Bajona

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
xnews: kadr filmu
Tak naprawdę, to niewiele o nich wiemy. Choć od naszego fyrtla mieszkają raptem o rzut beretem, to mam wrażenie, że więcej wiemy o góralach, niż o Kaszubach... Ot, taka etnokraina po drodze do Gdańska, urocza ciekawostka z jeziorami i napisami w dziwnym języku. Do tego kultura nasza kochana - ani ta wysoka, ani ta pop - jakoś specjalnie nam w poznawaniu Kaszubów nigdy nie pomagała. Nie wiem też, czy pomoże nam „Kamerdyner” Filipa Bajona. Bo to opowieść o tych Kaszubach, których już nie ma.

To bowiem opowieść o krainie, w której zlepiał się świat niemiecki, kaszubski i polski. W której gotowały się trudne związki, bo w końcu kultura kaszubska tkwiła w imadle kultur silniejszych, do tego zawsze obwieszona podejrzeniami każdej z nich, że bliżej jej do tej drugiej... Ale w tym świecie funkcjonowano jednak razem, a pokoleniami wypracowano relacje, czasami dla nas - ludzi z wbitymi w głowy stereotypami - bardzo zaskakujące.

Filip Bajon wie, jak opowiadać historie i świetnie czuje się w kinie kostiumowym, ale „Kamerdyner” na kolana mnie nie rzucił, tak jak kiedyś jego „Magnat”. I tak sobie dumam, że chyba dobrze byłoby poczekać na serial, bo taka epicka opowieść o pół wieku koegzystencji trzech kultur, znacznie lepiej wybrzmiałaby, gdyby dano jej trochę oddechu.

ZOBACZ TEŻ

Film "Kler" Wojtka Smarzowskiego to obraz, który jeszcze przed premierą budzi olbrzymie emocje i jest przyczyną wielu dyskusji. Internauci tworzą KLER MEMY. Oficjalna premiera 28 września 2018, przed nią szereg gorących wydarzeń: cenzura Smarzowskiego przez TVP, usuwany zwiastun z serwisu YouTube, zamieszanie o Złotego Klakiera z Radiem Gdańsk, słowa ks. Wojciecha Lemańskiego pod adresem ks. Kowalczyka: "odwal się klecho", czy kolejny emocjonalny wpis Krystyny Pawłowicz to tylko niektóre wątki związane z nowym obrazem Smarzowskiego. Zobacz w galerii jak internet komentuje nadciągającą premierę "Kleru" falą memów. Celem naszego filmu nie jest podejmowanie dyskusji na temat wiary czy krytyka osób wierzących. Wiarę uznajemy za jedną z najbardziej intymnych sfer każdego człowieka. Chcemy jednak mówić o ludzkich działaniach i postawach budzących nasz fundamentalny sprzeciw. Nasz film to wizja artystyczna oparta na wielu prawdziwych wydarzeniach, sytuacjach, które miały miejsce gdzieś i kiedyś. To niezwykle poruszająca, ale równocześnie prawdziwa historia. - mówią o filmie jego twórcy.Zdaniem posłanki Anny Sobeckiej film jeszcze przed oficjalną premierą wzbudza kontrowersje ze względu na sposób, w jaki przedstawiono w nim księży katolickich w Polsce. „Według Smarzowskiego to grupa zakłamanych, pazernych, bezideowych alkoholików, zainteresowanych jedynie seksem – pisze w swojej interpelacji Anna Sobecka. - Nie rozpatrując kwestii swobody artystycznej, zastrzeżenie budzi dofinansowanie z pieniędzy podatników, w tym wielu katolików, takiego obrazu. Paszkwilancka produkcja korzysta z dofinansowania Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, gdy jednocześnie wiele wartościowych produkcji nie ma szansy na podobne wsparcie”.

Film Kler szokuje. Cios w Kościół, czy księży MEMY NOWE Kler...

No ale zacznijmy od plusów. Na pewno możemy dotknąć niezwykłej wspólnoty dawnych Prus. I ani przez chwilę nie czujemy fałszu w kadrach, jak to się często w kostiumówkach zdarza. Do tego mamy jeszcze niezłe zdjęcia i kilka mocnych sekwencji, jak mord w Lasach Piaśnickich, pokazany sugestywnie, choć w nieco odrealnionej tonacji. W Lasach Piaśnickich zginęli Polacy, Kaszubi, ale i wielu Niemców, zwiezionych choćby z zakładow psychiatrycznych - i trochę szkoda, że to lepiej nie wybrzmiało. Jeśli chodzi o wymowę filmu, to nienachalnie pokazał pan Bajon to, skąd się bierze i to wielkie, i to bardzo małe zło... Niby nic nowego, a wrażenie robi.

No a minusy? Mamy tu kilku głównych herosów dramatu, niestety o kilku za dużo. Jest kaszubski król, jest pruski junkier, jest rozkochana para, jest hrabina... Trudno nam się z kimś związać, zarówno jeśli chodzi o czarne, jak i białe charaktery. No a ten melodramat pałacowy z mezaliansem... Mówiąc szczerze kompletnie niczym nas nie zaskakuje.

**

Spod ekranu: CZYTAJ WIĘCEJ - klijnij

**

Tak więc wszystko zaczyna się w roku 1900, a kończy w 1945. Śledzimy perpypetie rodziny von Kraussów, Kaszuba Bazylego Miotke, wielką miłość Marity i Matiego. Losy ludzi na kresach ich świata, których wielka historia nie oszczędza.

Pan Adam Woronowicz gra junkra, tak, że berety z głów. Pan Janusz Gajos gra Bazylego – niby wioskowego mędrka, a tak naprawdę prawdziwego mędrca - i to tak, jak zwykle. Czyli po prostu kapitalnie. No, może jedna rzecz jest inna niż zwykle, bo gra po kaszubsku. No ale tego, to już ocenić nie potrafię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska