Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczciwość drugiego gatunku

Grażyna Ostropolska
- Jak bronić się przed inwazją oszustów, drenujących ogarnięty kryzysem rynek? Jak walczyć z lekceważącymi prawo kontrahentami, którym sądy okazują nadzwyczajną pobłażliwość? - pytają przedsiębiorcy budowlani.

- Jak bronić się przed inwazją oszustów, drenujących ogarnięty kryzysem rynek? Jak walczyć z lekceważącymi prawo kontrahentami, którym sądy okazują nadzwyczajną pobłażliwość? - pytają przedsiębiorcy budowlani.

<!** Image 2 align=none alt="Image 198250" sub="Zdzisław Krajewski, prezes Corveksu: - Sąd podszedł tolerancyjnie do przedsiębiorcy, który łamie przepisy, a wydając wyrok, zwalniający go od zapłaty za zniszczony cudzy towar, dał poniekąd przyzwolenie, by nadal tak postępował [Fot. Tomasz Czachorowski]">Zdzisław Krajewski, prezes chojnickiej spółki Corvex, znalazł się w potrójnej pułapce. Najpierw trafił na producenta z Włocławka, który sprzedał mu wadliwe bloczki budowlane. Potem na klienta, któremu ów towar do Torunia dostarczył, a ten - zamiast go zwrócić lub zapłacić za wystawioną fakturę - bloczki zgruzował. - Samowolnie! Tak uznał bydgoski sąd, a mimo to mój pozew przeciw panu M. o zapłatę oddalił - twierdzi Krajewski.

<!** reklama>Nie może się pogodzić z prawomocnym już wyrokiem i to z kilku powodów. - Sąd podszedł tolerancyjnie do przedsiębiorcy, który łamie przepisy, a wydając wyrok, zwalniający go od zapłaty za zniszczony cudzy towar, dał poniekąd przyzwolenie, by nadal tak postępował - zauważa chojnicki przedsiębiorca. Pokazuje pierwszy, korzystny dla Corveksu, wyrok zaoczny. Wydano go w tzw. trybie uproszczonym.

- Sąd wysłał wtedy mój pozew do pana M. na bydgoski adres, pod którym miał on zarejestrowaną działalność. Odpowiedzi nie było, sprzeciwu od wyroku, w którym sąd nakazał firmie pana M. zapłacić za bloczki, też, więc nadano mu klauzulę wykonalności i

nagle stał się cud.

Klauzulę unieważniono, a na wniosek pana M. przywrócono mu termin do wniesienia sprzeciwu - relacjonuje Krajewski. Sąd przyjął wyjaśnienia, że pan M. nie odbierał pism z sądu, bo przebywał na urlopie. Przyjął także argument, że bydgoski adres przedsiębiorcy, pod który sąd przesyłał mu korespondencję, jest nieaktualny, bo M. mieszka teraz i prowadzi działalność gospodarczą pod Toruniem.

Krajewski i jego adwokat byli tą sądową łaskawością zszokowani. - Pan M. prowadził ze mną oraz sądem korespondencję pod tym właśnie adresem i nie aktualizował swoich danych w ewidencji gospodarczej. Mam na to dowód, bo dzień przed wysłaniem pozwu, pobrałem z Urzędu Miasta odpis rejestracyjny jego firmy i dołączyłem do sądowych dokumentów - twierdzi prezes Corveksu.

Jego adwokat wywodzi, że gdyby to on uchybił terminowi wniesienia odwołania, tłumacząc się urlopem, sąd na pewno by tego nie uwzględnił. Przypomina, że M. nie odbierał korespondencji nie tylko w czerwcu, gdy sąd wysłał mu wyrok zaoczny, ale również dwa miesiące wcześniej, gdy przysłano mu odpis pozwu i zobowiązano do odpowiedzi, czym dał wyraz nonszalancji, więc oddalenie przez sąd wniosku o przywrócenie zadziałałoby na przedsiębiorcę dyscyplinująco.

- Jeśli właściciel firmy bierze urlop, to ustanawia pełnomocnika, także do odbierania korespondencji, a aktualizacja danych w rejestrze to jego psi obowiązek - przypomina Krajewski i dziwi się, że sąd nie zażądał od M. udokumentowania urlopu. Uważa, że taki werdykt pozwala sądzić, że każde usprawiedliwienie może uzasadniać przywrócenie terminu, a to wydłuży czas dochodzenia należności i słabsze firmy

położy na łopatki.

- Podobny skutek niesie sądowe zwalnianie od zapłaty za zniszczenie cudzego towaru - uważa prezes Corveksu. Swoje straty oblicza na ok. 6 tys. zł. 1100 sztuk budowlanych bloczków ściennych zakupił tanio, jako towar drugiego gatunku, u włocławskiego producenta B. - Pierwszą partię zawiozłem na plac budowy jednej z toruńskiej szkół, z którą M. miał umowę na dostawę materiałów budowlanych, dwie kolejne trzymałem w rezerwie.

Zdzisław Krajewski przyznaje, że M. odwołał resztę zamówienia. - Dotyczyło to tylko dodatkowych dostaw, bo żadnej decyzji w sprawie 1100 bloczków, odebranych przez kierownika budowy, M. nie podjął - zaznacza szef chojnickiej spółki. Zapewnia też, że M. nie wzywał go do odbioru towaru. - Znam przepisy Kodeksu cywilnego i wiem, że nakazują one kupującemu, by odstępując od umowy lub reklamując towar, zabezpieczył go do czasu, aż sprzedawca zdecyduje, co z nim zrobić - przywołuje art 567 Kc i dodaje: - M. przepis złamał, bo gdy wezwaliśmy go do wskazania miejsca odbioru naszego towaru, oznajmił, że już go nie ma. W sądzie twierdził, że materiał zgruzował, na co rzekomo otrzymał przez telefon moją zgodę. Kłamał i wciągnął w to dwóch pracowników, którzy poświadczyli nieprawdę.

Zdzisław Krajewski twierdzi, że na domniemane zgruzowanie bloczków M. nie ma dowodów. - W sądzie tłumaczył, że zrobiła to za darmo zaprzyjaźniona firma, a ja nie mam pewności, czy towaru nie sprzedano lub nie użyto go do budowy toruńskiej szkoły, co dziś trudno sprawdzić - dodaje.

„Sąd nie dał wiary

&zeznaniom świadków w zakresie uzyskania zgody na zniszczenie pustaków (...)” - czytamy w uzasadnieniu wyroku. Sąd Rejonowy ustalił, że M. „nie dopełnił obowiązków; nie przechował wadliwych rzeczy i nie porozumiał się ze spółką Corvex w sprawie ich zwrotu”. Nie miał zgody na ich zniszczenie, więc zobowiązany jest do naprawienia szkody, ale to na wierzycielu spoczywa udowodnienie jej wysokości, czego Corvex nie dopełnił, zawyrokował sąd i powództwo chojnickiej spółki o zapłatę oddalił.

- Nie mogliśmy przeprowadzić dowodu na okoliczność wartości sprzedanego panu M. towaru oraz jego ewentualnych wad, bo ten go zniszczył lub sprzedał - broni się Krajewski. Nie zgadza się z wyrokiem i wnosi apelację. Bezskuteczną, bo Sąd Okręgowy utrzymuje wyrok w mocy i tak to uzasadnia: „Sąd Rejonowy w sposób wszechstronny rozważył cały prawidłowo zebrany materiał dowodowy i ocenił jego wiarygodność według własnego przekonania z uwzględnieniem zasad logicznego rozumowania i doświadczenia życiowego”.

- Niezawisły sąd wydał wyrok i dla mnie sprawa jest zamknięta - tak pan M. reaguje na naszą propozycję rozmowy.

W czerwcu w publikacji

„Wielka krzywda Justyny”

pisaliśmy o hochsztaplerskiej firmie budowlanej z Torunia, która zniszczyła życie młodej bydgoszczance. Justyna Paszkowska od 15 roku życia pracowała na to, by zbudować mały dom z niewielkim hotelem dla psów. Opiekowała się obłożnie chorym wujkiem aż do jego śmierci i po nim odziedziczyła mieszkanie. Skończyła policealną szkołę weterynaryjną, sprzedała mieszkanie i za to kupiła działkę w Dobrzejewicach, a następnie wynajęła firmę, która miała na niej zbudować drewniany dom o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych.

Niestety, trafiła na hochsztaplera, który brał zaliczki i znikał na długie tygodnie, a w końcu zostawił Justynę bez pieniędzy i z czymś, co urąga sztuce budowlanej. Tak zapisał w dzienniku budowy inspektor, a rzeczoznawca uznał, że to, co Jarosław Z. zbudował, trzeba rozebrać.

Od roku Justyna mieszka w przyczepie campingowej. Nie może się doczekać zwrotu pieniędzy ani naprawienia szkody przez firmę, z którą podpisała umowę. Złożyła w toruńskiej prokuraturze zawiadomienie o oszustwie, ale ta właśnie je umorzyła. Uznała, że oszust działa z góry powziętym zamiarem, a Jarosławowi Z. trudno taki zamiar udowodnić i poradziła wystąpienie przeciw niemu z powództwem cywilnym. Problem w tym, że Justyna nie ma pieniędzy na wpis ani adwokata...


Opinia

Michał Joachimowski, prawnik, prezes Pomorsko-Kujawskiej Izby Budownictwa

<!** Image 3 align=left alt="Image 198250" >Do naszej izby należy 80 firm, więc mamy możliwość dzielenia się informacjami o tych, z którymi podpisujemy kontrakty. Uprzedzamy się wzajemnie o zagrożeniach. Ostrzeżenie typu: „Z tym wykonawcą nie należy wchodzić w żadne relacje, nawet wtedy, gdy jest się spragnionym roboty” chroni przed kłopotami. Jeśli zwróci się do nas o poradę przedsiębiorca spoza izby, też podzielimy się wiedzą.

Jeśli ktoś podejmuje się budowy domu, musi mieć inspektora nadzoru budowlanego, a kiedy ten stwierdza, że jest źle, powinien skończyć współpracę z wykonawcą. I w żadnym wypadku nie może mu płacić „na górkę”, tylko po wykonaniu kolejnego etapu inwestycji. Znam wiele osób, których domy nadają się tylko do rozbiórki, a one nie mogą niczego wyegzekwować, bo nie miały inspektora nadzoru, wykonawców zatrudniały na czarno i płaciły im nie żądając rachunków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska