Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uratowaliśmy wtedy medyków [BRONIMY UMK]

Alicja Cichocka
Prof. Jan Kopcewicz: - Ratowaliśmy bydgoską akademię przed likwidacją
Prof. Jan Kopcewicz: - Ratowaliśmy bydgoską akademię przed likwidacją Grzegorz Olkowski
Rozmowa z profesorem JANEM KOPCEWICZEM, byłym rektorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, jednym z architektów połączenia UMK i Akademii Medycznej w Bydgoszczy.

[break]
Przejęcie Akademii Medycznej bez udziału bydgoszczan - tak zwolennicy odłączenia części medycznej od UMK przedstawiają fuzję uczelni 12 lat temu, której był Pan głównym architektem. Jak było naprawdę?
Żeby zrozumieć sens wydarzeń, trzeba poznać ich tło. Gdy z ust rektor bydgoskiej Akademii Medycznej prof. Danuty Mścickiej-Śliwki padła propozycja połączenia, byliśmy o krok od powołania własnych studiów farmaceutycznych i w trakcie tworzenia stomatologii, a w przyszłości wydziału lekarskiego. Planów nigdy nie ukrywaliśmy, ale też Bydgoszcz do ich realizacji nie była nam potrzebna. Był szczyt boomu edukacyjnego, studentów zaocznych było tylu, że w jednym roku mieliśmy do dyspozycji 70 milionów złotych...
Wystarczająco, żeby spełnić historyczne marzenie o wydziale medycznym?
UMK od zawsze do tego dążył. Nasz protoplasta Uniwersytet Wileński miał wydział lekarski. Będąc jeszcze studentem, w 1956 roku widziałem przy ulicy Sienkiewicza, tam gdzie mieszczą się teraz sztuki piękne, w piwnicach zrobione już prosektoria dla przyszłego wydziału lekarskiego. Już wtedy uczelnia przygotowywała się do przejścia medyków z Gdańska do Torunia. To właśnie w Gdańsku osiadła wileńska kadra i dała podwaliny tamtejszej Akademii Medycznej. Z jej wydziału zamiejscowego powstała potem bydgoska uczelnia. W 1945 roku nie byliśmy gotowi do takiej operacji. W 2003 roku powstała niepowtarzalna sytuacja. Mieliśmy szansę skompletować kadrę i posiadaliśmy pieniądze, mogliśmy zrealizować plany naszych poprzedników i to bez udziału bydgoskich kolegów.
Dlaczego więc UMK przyjął propozycję z Bydgoszczy?
W 2003 roku w Polsce trwała dyskusja o przyszłości szkolnictwa wyższego i pojawiła koncepcja, według której w kraju za dużo jest małych uczelni medycznych. Mówiło się, że najmniejsze trzeba zlikwidować, otwarcie wymieniano Bydgoszcz i Białystok. W Bydgoszczy wiedziano o rosnącym zagrożeniu i o naszych planach. Rektor bydgoskiej Akademii Medycznej wyszła do mnie z konkretną propozycją. Zaprosiła do siedziby Akademii. Siedzieliśmy, tak jak z panią w tej chwili. Było to jak grom z jasnego nieba. Nam na UMK wtedy specjalnie się ta bydgoska medycyna nie podobała. Miała niską pozycję, praktycznie tylko wydział lekarski. Spytałem wprost panią rektor, czy to żart, na UMK mieliśmy zupełnie inne plany.
Czym więc Pana przekonała?
Rektor odwołała się do mojego sentymentu. Powiedziała: „Wróćmy do historii. Wileński wydział lekarski przeszedł do Gdańska, tam powstała akademia. My w Bydgoszczy kończyliśmy wszyscy studia w Gdańsku, wypączkowaliśmy jako zamiejscowy oddział gdański. Korzenie mamy wspólne. Zamkniemy koło, dokończymy to, czego nie udało się zrobić w 1945 roku”.
Co było dalej?
Kilka tygodni potem Senat Akademii Medycznej jednomyślnie podjął uchwałę o połączeniu się z UMK. Prezydentem Bydgoszczy był wówczas Konstanty Dombrowicz, z nim można było rozmawiać, mówił otwarcie, że sprawa nie jest prosta. Odpowiadałem, że my się nie pchamy do tej fuzji. Wszyscy wiedzieli jednak, że w pewnym sensie będzie to ratunek dla tamtejszej medycyny, że po wejściu w struktury UMK nikt jej nie połączy z ośrodkiem w Poznaniu czy Gdańsku. Faktycznie, niektórzy tamtejsi politycy ze skóry wychodzili, żeby do fuzji nie dopuścić.
Wtedy padła propozycja od prezydenta Dombrowicza?
Powiedział, że Bydgoszcz musi coś dostać w zamian. Uniwersytet. Była niepisana umowa w tej sprawie. Akademia Pedagogiczna, z której potem powstał Uniwersytet Kazimierza Wielkiego, nie miała wymaganych uprawnień i potrzebne były trzy opinie polskich uniwersytetów o tym, że kwalifikuje się do stworzenia pełnowymiarowego uniwersytetu. W Poznaniu i Wrocławiu powiedzieli mi, że jak ich poprzemy, to oni się przyłączą. Myśmy się z tego zobowiązania wywiązali.
Jak Pan się czuje, gdy dziś słyszy, że fuzja to był jednak błąd?
Wiem, że to nieprawda, wystarczy przypomnieć, jak małą i słabą uczelnią była Akademia Medyczna w 2004 roku i jak silne jest obecnie Collegium Medicum, pod każdym względem - liczby studentów, kierunków, wielkości majątku.
Dlaczego więc medycy UMK milczą?
Są pod ogromną presją, między młotem a kowadłem, jestem przekonany, że jest im dobrze pod szyldem UMK.
Co doradziłby Pan w tej sytuacji rektorowi Tretynowi?
Trudno w tej sprawie zrobić coś więcej. Obecny kryzys nie jest kryzysem uczelni.
160 tysięcy podpisów poparcia za odłączeniem Collegium Medicum pokazuje, że to nie jest już sprawa tylko polityczna.
Ludzie dali się uwieść propagandzie grupki polityków z panem posłem Zbigniewem Pawłowiczem na czele, który chce zbudować sobie w ten sposób pomnik. Wierzę, że Sejm będzie miał na tyle rozsądku, żeby nie rozbijać dobrej uczelni i tworzyć drugiej, bo ktoś sobie tak wymyślił.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska