Volkswagena ludzie widzieli w lesie już we wtorek

Jest kilka elementów wskazujących na to, że 33-letnia mieszkanka ul. Drzewieckiego zrealizowała własny, tragiczny plan.

Informację o aucie, tarasującym leśną drogę, policjanci odebrali w środę, około godziny 10. Był to, jak już wiadomo, czerwonawy volkswagen beetle, którym na co dzień poruszała się Marlena. W środku był fotelik dziecięcy, którym przewoziła swojego 4-letniego syna Kacperka. Była też torebka kobiety.

- Ten samochód widzieliśmy w okolicy już wcześniej. Na tej drodze był we wtorek - twierdzą niektórzy mieszkańcy leśnictwa Olek, położonego między Toruniem a Różankowem. Wspominają jeszcze dodatkowo o granatowym volkswagenie passacie, który podobno miał parkować obok.

<!** reklama>Prokurator Maciej Rybszlger, szef Prokuratury Rejonowej Toruń Wschód, potwierdza, że według zeznań świadków, samochód kobiety obecny był we wspomnianym miejscu we wtorek wieczorem. Biorąc pod uwagę, jakimi słowami pożegnała kobieta męża tego dnia („Więcej nie zobaczysz ani mnie, ani dziecka”), jak również znalezione przy niej paragony za zakup linki, prawdopodobne jest, że kobieta tego dnia zrealizowała własny, tragiczny plan.

Co ją do tego skłoniło? - to pytanie z pewnością będzie towarzyszyć wszystkim, zajmującym się tą sprawą, jeśli potwierdzona zostanie wersja zabicia dziecka i samobójstwa matki. Na razie o pewności mówić nie można.

Pozostaje wątek tajemniczego granatowego passata. Prokurator Rybszleger mówi, że zna go z doniesien prasowych. Z całą pewnością jednak elementu tego śledczy nie zbagatelizują. Będą sprawdzać, czy faktycznie takie auto przy czerwonym beetle parkowało lub przystawało; dlaczego i do kogo należy. - Teraz trzeba spokojnie przejrzeć cały zgromadzony materiał i postanowić, jakie dalsze czynności wykonać - kończy Rybszleger.(mo)