Poszukiwanie pracy to nie grzybobranie, to polowanie. Zatem, jak doświadczony myśliwy, wybieram się na łowy rankiem. Terytorium łowieckie: Stare Miasto, które jest jak wodopój, przyciągający pracodawców - moje ofiary. Wiele miejsc pracy jeszcze nawet nie zmieniło plakietki w drzwiach z „zamknięte” na „otwarte”. Najruchliwszym miejscem o tej porze jest piekarnia. Panie uwijają się przy parujących jeszcze bochenkach. Myślę sobie: potrzebny pewnie ktoś do rozwożenia, mogę pracować rano, albo w nocy. Latem to nawet przyjemniejsze niż w skwarze dnia. Pytam.
[break]
- Tu pracy nie ma kochanieńki - mówi pani z piekarni, zaciągając się papierosem, bo akurat ma przerwę. W oczach i głosie kobiety można odczytać autentyczne współczucie. Chyba że to skutki dymu tytoniowego.
W gastronomii
„Początki zawsze bywają trudne” mówi mądrość ludowa. Inna ludowa mądrość głosi z kolei „Jak nie pracowałeś w gastro, to nie znasz życia”. Kieruję się najpierw do baru szybkiej obsługi. Tam odsyłają mnie do kierownika, a ten poleca mi zostawić CV. Nie mam. Mam wrócić później ze stosownym dokumentem. Podobną odpowiedź słyszę w kilku sklepach sieciowych. Ale czasu szkoda, zmieniam strategię: poluję na miejsca pracy z wywieszoną na drzwiach ofertą. Kieruję się zatem do baru mlecznego, na drzwiach którego wisi kartka z napisem „Kasjera, sprzedawcę zatrudnię”. Wchodzę pełen nadziei, bo miejsce przaśne, więc i pewnie wymagań za dużych stawiać nie będą. Podchodzę do lady.
- Obsługa kasy jest? - pyta sprzedawczyni nakładając porcje klusek i surówek dla gości lokalu.
Kiwam głową, że nie.
- A wykształcenie gastronomiczne?- ciągnie dalej znad talerzy moją rozmowę kwalifikacyjną sprzedawczyni.
Znów kiwam nieco zaskoczony (od kiedy do zrobienia surówki potrzebny jest specjalny papier?).Poważnie zaczynam zastanawiać się nad słusznością wyboru liceum ogólnokształcącego w drodze kariery. Wyjawiam mojej rozmówczyni prawdziwy powód mojej wizyty. - Przychodzą głównie studenci, a my potrzebujemy kogoś na stałe. Studenta łatwo rozpoznać, ale tacy popracują i wrócą na uczelnię. Poważnych kandydatów właściwie nie ma - żali się rozmówczyni.
Przed wyruszeniem w teren, wypytałem znajomych licealistów i studentów, gdzie najczęściej szukają wakacyjnej pracy. Ich typy: mężczyźni wybierali najczęściej call center, kobiety: pracę w charakterze kelnerki, barmanki. Te najlepiej „zaklepywać” sobie jeszcze przed wakacjami. Żeby trafić na robotę od ręki, trzeba mieć fart.
Kolejny zakład, tym razem fryzjerski, kusi kartką „zatrudnię ucznia/uczennicę”. Wchodzę z już wymyśloną gadką: w głowie układam sobie historię o tym, że może nie mam wykształcenia w tym kierunku, ale za to zmysł plastyczny i że szybko się uczę, to może najpierw jakiś okres próbny, a potem się pomyśli i tak dalej. Cała moja inwencja okazała się tylko zmarnowaniem energii, kiedy zapytałem o pracę.
- Ile ma pan lat? – pyta mnie fryzjerka.
Odparłem, zgodnie z prawdą, że 22.
- To jest pan za stary. Szefowa zatrudni uczniów - słyszę w odpowiedzi. Wyjawiam, kim jestem. - Zainteresowania pracą nie ma. Chętni właściwie się nie zgłaszają.
Do kosmetyczki
Zdesperowany porzucam resztki męskości i ruszam tam, gdzie - jak mi się wydaje - mało który mężczyzna chciałby trafić: do salonu kosmetycznego. Potrzebują manikiurzystki, może manikiurzysta też się nada? Co może być trudnego w malowaniu paznokci? Zdziwienie potencjalnej pracodawczyni jest spore. Nie tylko ze względu na to, że zgłasza się mężczyzna, ale i że zgłasza się ktokolwiek.
- Szukamy manikiurzystki od pół roku. Nikt ze stosownym wykształceniem i jakimś doświadczeniem nie chce podjąć tej pracy - wyjaśnia właścicielka zakładu.
Gdzie znajduję ostatecznie wakacyjną pracę od ręki? Ziemią Obiecaną okazuje się biuro kolportażu ulotek. Mam tylko wypełnić druk i mogę zaraz ruszać do pracy. Ta nadgorliwość jest niepokojąca.
- Jest godzina 10, a ja wydzwaniam do kandydatów, bo nikt nie chce przyjść do pracy w taki upał - tłumaczy przedstawiciel firmy kolportażowej, wertując sporą liczbę wypełnionych zgłoszeń do pracy. Mężczyzna przyznaje: zarabia się różnie, czasami od ilości rozdanych ulotek (na osiedlach), czasem od godziny (w centrum). Mnie proponuje 7,5 zł za godzinę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?