<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/pociznicka_joanna.jpg" >Co może zrobić mieszkaniec, kiedy nagle wysiada mu ogrzewanie? Rozwiązań jest kilka. Pierwszym i chyba najbardziej oczywistym wydaje się w tej sytuacji telefon do służb technicznych, które współpracują z konkretną spółdzielnią. Niestety, to co proste, nie zawsze okazuje się łatwe.
Pokazuje to przykład mieszkańców wieżowca przy Kosynierów Kościuszkowskich, którzy mimo usilnych próśb, od środy do poniedziałku musieli marznąć, ponieważ w piątek zaczynał się weekend, i jak tłumaczyli pracownicy spółdzielni, „O 13 w piątek to już nikt nie pracuje”. Oczywiście, każdy poradził sobie, jak umiał. W jednym mieszkaniu zamknięto szczelnie drzwi i okna, w innym powieszono koce. W jeszcze innym zainstalowano farelki, by się dogrzać. To, co jednak wzbudzało największy opór, to brak reakcji samej spółdzielni i pozostawienie mieszkańców samych. Pismo ze spółdzielni nawołujące do „rozebrania samowolnej zabudowy pionu (czytaj rur)” nie załatwiło sprawy, a wręcz wzbudziło niesmak. Bo owszem, można zrozumieć, że mróz może powodować awarie, a rury mają już swoje lata.
<!** reklama>Można zrozumieć, że czasami wina leży po stronie mieszkańców, którzy oszczędzają albo nie przemyślą. Ale jak wytłumaczyć, że spółdzielnia zbywa mieszkańca i nie bardzo jej się chce interweniować? Jak wytłumaczyć, że dopiero po 6 dniach zaczyna się interesować i problem rozwiązywać? To już zrozumieć ciężko. Może dlatego, że mieszkańcy są przecież właścicielami lokalów? Może dlatego, że dzisiaj wzrasta świadomość tego, kim jest zarządca budynku, a kim być nie powinien. A czy prezesi też to wiedzą?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?