Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wełna z... psiej sierści

Małgorzata Chojnicka
Krzysztof Trojanowski
Krzysztof Trojanowski Małgorzata Chojnicka
Rozmowa z dr. Krzysztofem Trojanowskim, adiunktem w Katedrze Filologii Romańskiej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, autorem książki „Moda w okupowanej Francji i jej polskie echa”.

Skąd zainteresowanie modą i to jeszcze w czasach, które absolutnie nie kojarzą się z dbałością o ubiór?
Moja praca doktorska była poświęcona jednemu z najwybitniejszych reżyserów francuskich - Marcelowi Carné. Dwa z jego najlepszych filmów powstały w okresie okupacji i tym sposobem, niejako przy okazji, zainteresowałem się życiem kulturalnym okupowanej Francji. Pierwsze poważne opracowania dotyczące mody tego okresu pojawiły się dopiero w latach 90. ubiegłego stulecia. Francuzi potrzebowali dystansu czasowego, aby zająć się tym tematem. Okupacja we Francji jest nieporównywalna do tego, co działo się w Polsce. Tam był to czas łagodnej opresji i zupełnie innych realiów niż w naszym kraju. Jednak słowo kolaboracja do tej pory wywołuje duże emocje. W styczniu 1971 roku Yves Saint Laurent przygotował wiosenno-letnią kolekcję haute couture, wyraźnie inspirowaną estetyką okresu niemieckiej okupacji. Jednak jego kreacje nie wzbudziły zainteresowania. Francuzi nie tego oczekiwali.
Jak przebiegała praca nad książką?
Najwięcej problemów przysporzyło mi samo zbieranie materiałów. Pochodzą one często ze zbiorów prywatnych z Francji, Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Belgii, Kanady i Polski. To była żmudna praca, która zajęła mi blisko cztery lata. Stała się fascynującą przygodą, pełną niespodzianek i odkrywczych spostrzeżeń, przełamujących powszechne stereotypy. Dostęp do tekstów źródłowych bywa kosztowny. Czasami wychodzi taniej kupić coś od kolekcjonera niż korzystać, na przykład, z francuskich archiwów. Zdarzają się też niesamowite historie. W 1942 roku bożonarodzeniowy numer miesięcznika wydawanego w oflagu w Wahlstatt, czyli obecnym Legnickim Polu, został poświęcony modzie. Specjalnie dla francuskich oficerów wypowiedzieli się o najnowszych trendach paryscy projektanci. Znalazłem ten rarytas w antykwariacie w Montrealu, ale jego cena była odstraszająca, bo został wyceniony na 500 euro. Napisałem list do właściciela z prośbą o wykonanie kserokopii. Zgodził się bez oporów, pod warunkiem, że prześlę mu egzemplarz książki. Oczywiście chętnie przystałem na taką transakcję wymienną.
W prasie polskiej z tego okresu były informacje o modzie?
Oczywiście. Jednak wzmianek o modzie należało cierpliwie wyszukiwać w natłoku innych informacji. Wiele tygodni spędziłem w bibliotece na studiowaniu „Nowego Kuriera Warszawskiego” na mikrofilmach. Na specjalnym czytniku obraz jest negatywowy, a więc na czarnym tle są białe litery. Dopiero po pewnym czasie można się do tego przyzwyczaić, ale trud się opłaca. W ten sposób wszedłem w okupacyjną rzeczywistość i zdobyłem mnóstwo interesujących informacji. Przy okazji się dowiedziałem, że nie było getta, tylko „żydowska dzielnica mieszkaniowa”…
Wielkim atutem książki są ilustracje. Na pewno z ich publikacją też były problemy?
Proszę sobie wyobrazić, że z około 60 ilustracji trzeba było zrezygnować z uwagi na skomplikowane prawa autorskie. Ze względów dokumentalnych bardzo mi zależało na fotografii płaszcza z wełny z psiej sierści. Tu akurat dopisało mi szczęście. Moda okupacyjna to sztuka tworzenia z materiałów zastępczych, bo kryzys idzie w parze z reglamentacją. Najpierw pojawiły się problemy z zakupem butów skórzanych. Dlatego zaczęto je zastępować obuwiem na drewnianych podeszwach, co było charakterystyczne dla całej okupowanej Europy. We Francji powstała nawet piosenka o zabawnym tytule „Symfonia drewnianych podeszew”. Lepszy, ale dużo droższy był korek, którego szybko zaczęło brakować. W okupowanej Polsce rozpowszechniła się też moda na kapce, czyli długie damskie buty z filcu, ocieplane wełną lub barankiem. Nie były nowością, bo zrobiły furorę przy okazji mistrzostw świata w narciarstwie, które odbyły się w Zakopanem w 1939 roku.
Jaki projektant mody z tego okresu wywarł na Panu największe wrażenie?
Zdecydowanie Jacques Fath. W tej chwili jest zupełnie zapomniany, a po wojnie był największym rywalem Christiana Diora. W okresie okupacji jako młody człowiek szybko zrobił karierę i prowadził świetnie prosperującą firmę. Był niezwykle utalentowany, ceniony przez gwiazdy show biznesu. W Generalnym Gubernatorstwie czołową przedstawicielką wykwintnego krawiectwa była Zofia Hebda, która prowadziła Studio Mody „Falbanka”. Po wojnie wszelki ślad po niej zaginął.
Moda była elementem walki psychologicznej?
Tak. Poprzez ubiór można było pokazać swój sprzeciw wobec agresora. Może brzmi to trochę nieprawdopodobnie, ale był to element walki psychologicznej, którą wygraliśmy. Niemcom nie udało się złamać ducha narodu, bo Polacy starali się dobrze wyglądać, a okupantowi chodziło przecież o coś zupełnie innego.
Co ma Pan w planach?
Nie chcę zapeszać i dlatego nie zdradzę moich planów. Książka, o której rozmawiamy, pierwotnie miała być niedługim artykułem o specyfice mody okupacyjnej. W trakcie gromadzenia materiałów okazało się, że wystarczy ich z powodzeniem na monografię. Nie ukrywam, że do napisania książki zachęciła mnie pani profesor Anna Sieradzka, najwybitniejsza polska specjalistka w dziedzinie historii ubioru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska