Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka bieda w małych oczach

Redakcja
Gdy wolontariuszy sprowokowaliśmy zdaniem: „W Polsce nie ma biednych dzieci”, ci od razu zaczęli przytaczać historie z życia - o chłopcu, który nosił o trzy numery za duże buty, o chorej dziewczynce, mieszkającej w walącym się baraku, o szkrabie żebrzącym pod sklepem...

Gdy wolontariuszy sprowokowaliśmy zdaniem: „W Polsce nie ma biednych dzieci”, ci od razu zaczęli przytaczać historie z życia - o chłopcu, który nosił o trzy numery za duże buty, o chorej dziewczynce, mieszkającej w walącym się baraku, o szkrabie żebrzącym pod sklepem...

<!** Image 2 align=none alt="Image 190408" >

Temat dziecięcej biedy wydaje się być ukryty pod statystykami wskazującymi, ile wydaje się obiadów, szklanek mleka, wyprawek, ubrań... Bieda jest czymś więcej, niż tylko burczeniem w brzuchu, wiecznie niedomytą szyją czy ciuchami znoszonymi do imentu. Dziś daje się ją w spadku. Na przykład w ten sposób:<!** reklama>

- Obserwuję przez okno straszną sytuację. Pani „żul” siedzi z tobołami i z puszeczką na datki. Obok biega dziecko, tak na oko czteroletnie. Zaczepia przechodniów, wyciąga do nich rączki, wdzięczy się. Gdy ominie jakiegoś człowieka, jego opiekunka natarczywym gestem wskazuje na niego, a dziecko biegnie, chwyta za rękę potencjalnego dobroczyńcę, ciągnie za płaszcz. Jest strasznie zimno, bardzo wieje. No i to dziecko... Co robić? - pyta na forum internetowym gazety pani Irena.

- Wezwij policję - doradza ktoś. Inna osoba nie poleca tego sposobu. - Ty wezwiesz gliny, a oni przeniosą się ulicę dalej i po krzyku. Nic nie możesz zrobić...

Sparaliżowana, w baraku

Nic? Są ludzie, którzy, mimo wszystko, próbują coś zrobić.

- Nie używamy sformułowania „bieda” - zaznacza Barbara Karpińska z Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej, działająca w Bydgoszczy i w Strzelnie. - To stygmatyzuje człowieka i kojarzy go z czymś najgorszym. Zajmujemy się dziećmi, których rodzice nie mają za co się utrzymać. Bywa, że jednocześnie chodzi o dziecko ciężko chore. Łatwiej patrzy się na dorosłego, który niedojada, czy ma kłopot ze znalezieniem mieszkania, ale ubogie dziecko, w dodatku bardzo chore? Na to się nie da spokojnie patrzeć. Płakać się chce...

Barbara Karpińska mówi o dwuletniej schorowanej Natalii, której mama (samotna matka) wychowuje dwójkę dzieci. Mieszkają w domku, a właściwie w ruinie... - Dzielnica Łęgnowo, czyli koniec świata - opisuje los rodziny wolontariuszka. - Z sufitu leci na głowę, w całym mieszkaniu jest tylko jeden piec kaflowy, w dodatku zdewastowany. Ciepłej wody nie ma, a zimną bierze się z węża wystającego ze ściany. Myć się trzeba w starej cynkowanej wannie, w takiej, jakich kiedyś używało się na wsiach...

Czas opowiedzieć o chorobie Natalii. - Mała urodziła się z rozszczepem kręgosłupa i z wodogłowiem - dodaje Barbara Karpińska. - Ma niedowład nóg. Wymaga rehabilitacji i stałej opieki, a mama nawet nie ma z kim zostawić dziecka, żeby jechać do Fordonu po żywność unijną. Nasza organizacja stara się pomóc na wszelkie sposoby. Nie wiem, jak ta rodzina przetrwa zimę w tych warunkach...

Pani Barbara pracuje także w Strzelnie. - W małych miastach i na wsiach ubóstwo dzieci jest jeszcze bardziej uderzające. Brakuje butów, ciepłej odzieży. Zdarza się, że późną wiosną dzieci chodzą boso do szkoły. Widziałam chłopca, który miał buty o wiele za duże, chyba o trzy numery. Chodził w nich bez skarpetek, stopy miał całe zmarznięte... Opiekujemy się również wielodzietną rodziną żyjącą na działkach. Dzieci same zarabiają pieniądze na przykład na wycieczki szkolne czy na kieszonkowe. Porządkują ogrody sąsiadów, palą śmieci, wyrywają chwasty. To jedyna szansa na jakikolwiek grosz.

Henrykowi Bullerowi, kierownikowi oddziału Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej w Toruniu, takie historie też nie są obce. - Tylko z samego Podgórza mamy 350 podopiecznych, którym wydajemy żywność - mówi. - Kilka dni temu zapytano mnie, czy możemy objąć opieką jeszcze jedną rodzinę. Niestety, nasze możliwości są skromne, działamy społecznie, mamy jedynie niewielką dotację z Urzędu Miasta, a w ubiegłym roku musieliśmy radzić sobie bez żadnych dotacji. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że w Polsce dzieci nie są biedne. Ja przecież widzę zupełnie coś innego...

Nocny przegląd lodówki

Joanna Zglińska jest specjalistką pracy z rodziną przy Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Toruniu. - W sprawozdaniu z ubiegłego roku mamy 11704 podopiecznych. W tej grupie są, oczywiście, dzieci. Objęliśmy opieką 503 rodziny wielodzietne - 13 z nich ma siedmioro dzieci i więcej. Problemy są podobne każdego miesiąca. Zdarza się, że rodzinie zaczyna brakować jedzenia. Zgłasza, że nie ma nic na obiad, a dzieci jadły ostatnio, dajmy na to, poprzedniego dnia. Wtedy podejmujemy np. akcję pozyskania żywności z Caritasu. Można rozpoznać niedostatek po zachowaniu najmłodszych. W jednej rodzinie dziecko wstaje nocą i po cichu penetruje lodówkę. Tam wszyscy mają wyznaczone porcje, aby jedzenia wystarczyło dla całej siódemki. Była śmieszna i zarazem smutna sytuacja, kiedy przy okazji mikołajek jedno z dzieci wstało wcześniej i zjadło wszystkie słodycze, także z butów innych dzieci.

Joanna Zglińska potwierdza, że starsze dzieci dorabiają, czasami kosztem szkoły. Co robią? Myją szyby samochodowe albo sprzedają na rynku. Czy żebrzą?

- Koleżanka opiekowała się kobietą, której zdarzało się stać z dzieckiem pod hipermarketem - dodaje Joanna Zglińska. - Upominany rodziców, mówimy im, że dzieci mają być dziećmi... Nie obywa się, niestety, bez interwencji. Pamiętam rodzinę wielodzietną, która mieszkała w skandalicznych warunkach w baraku z dziurawymi ścianami, do którego każdy, kto chciał, wchodził. Dom mógł w każdej chwili się zawalić, dach ledwo się trzymał, więc zmuszeni byliśmy zabrać te dzieci do placówki opiekuńczej. Rodzice stali się ludźmi bezdomnymi. Jako że mieli problem alkoholowy, nie udało się im, niestety, stanąć na nogi i odebrać dzieci, które dziś wychowują się w rodzinach zastępczych i w rodzinnym domu dziecka...

Brat w więzieniu

Ucieczką przed problemami dnia codziennego są dla najmłodszych świetlice środowiskowe. Ich jedynym minusem jest to, że zwykle nie są czynne wieczorem, a wtedy właśnie w wielu domach bywa gorąco. Dziećmi opiekuje się, m.in., Klub Narnia, świetlica prowadzona od ponad 5 lat przez środowiska protestanckie w Bydgoszczy przy ulicy Hetmańskiej.

- W tym roku mamy prawdziwy nalot na świetlicę - przyznaje Katarzyna Skibicka, prowadząca klub. - Jest już 26 dzieci, a zakładaliśmy, że będziemy pracować z grupą 15-osobową! Potrzeby jednak są, jak widać, dużo większe. Kiedyś zaproponowaliśmy dzieciom spotkanie zatytułowane „Moje smutki, moje radości”. Dowiedzieliśmy się wówczas, że czyjś brat właśnie wrócił z więzienia, że ktoś nadużywa alkoholu i się awanturuje, że w domu jest bieda. To daje wiele do myślenia o środowiskach, z jakich wywodzą się nasi podopieczni.

Kilka ulic dalej, przy Gdańskiej od ponad 30 lat działa świetlica Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Wybudowano ją w latach 60. w czynie społecznym. Niski, kolorowy budyneczek stoi w samym oku cyklonu, w bramie łączącej ulicę Gdańską z 20 Stycznia 1945 roku. Idealne miejsce na pracę u podstaw. Ilu podopiecznych wyrosło na ludzi? Trudno zliczyć. Dyrekcja chwali się, że wychowankowie wracają i pomagają, np. w drobnych remontach. Dziś kart podopiecznych jest ok. 60-70 (od 5 do 18 lat). Schronienia można szukać od godziny 12 do 18.

Zbierają na chleb

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że to i tak za mało. Kto wyjdzie do dzieci, które wieczorami zaczepiają przechodniów i proszą o kilka złotych? Wczesną wiosną, około 21, spotkaliśmy takiego brzdąca. Na oko siedmiolatek, ubrany w brudną kurtkę, bez czapki i rękawiczek czatował przed sklepem spożywczym. Tłumaczył, że mama wysłała go po chleb i po keczup (powiedział, że to jest jego ulubione „danie”), ale znowu nie dała mu pieniędzy...

Co piąte polskie dziecko żyje w biedzie...

  • Dziecko z rodziny dysfunkcyjnej często przejmuje role opiekunów. Pracownicy placówek opiekuńczych zauważają, że ten najstarszy, nawet w ośrodku rządzi rodzeństwem. Aż około cztery miesiące zajmuje dziecku przyzwyczajenie się do myśli, że już nie musi zbierać puszek, żebrać, kryć się przed policją, albo kraść jedzenia dla rodziny.
  • Z biedy wyrasta czasami, choć nie zawsze, patologia. W 2011 roku w województwie kujawsko-pomorskim odnotowano 4617 czynów karalnych popełnionych przez nieletnich, w 2010 roku - 3717.
  • GUS badając budżety domowe wyliczył, że co piąte polskie dziecko żyło w 2010 roku w biedzie. Co trzecia osoba żyjąca w warunkach skrajnych nie ukończyła 18 lat.
  • W 2004 roku zasiłek rodzinny pobierało ponad 5,5 mln dzieci, w 2009 r. tylko 3,3 mln. Przyznanie zasiłku uzależnione jest od wysokości dochodu na osobę w rodzinie. Ostatnio te kryteria podwyższono.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska