Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka krzywda Justyny

Grażyna Ostropolska
Jej marzeniem był mały dom z hotelem dla psów. Chcąc je spełnić, harowała przez dwadzieścia lat, od piętnastego roku życia. Była bliska celu, gdy budowlany hochsztapler zabrał jej wszystko. Nawet te największe życiowe marzenia....

Jej marzeniem był mały dom z hotelem dla psów. Chcąc je spełnić, harowała przez dwadzieścia lat, od piętnastego roku życia. Była bliska celu, gdy budowlany hochsztapler zabrał jej wszystko. Nawet te największe życiowe marzenia....

<!** Image 2 align=none alt="Image 191904" sub="Wymarzony dom Justyny Paszkowskiej miał być gotowy w czerwcu 2011 roku. Tak wygląda dziś...
fot. Jacek Smarz">

Dobrzejewice koło Torunia. Tu Justyna Paszkowska z Bydgoszczy chciała zacząć nowe wymarzone życie. Na niewielkiej działce miał stanąć jej własny 60-metrowy drewniany dom z niewielkim hotelem dla psów. Zamiast niego stoi coś, co urąga budowlanej sztuce i zdaniem rzeczoznawcy, nadaje się do rozbiórki, zaś Justyna mieszka w& przyczepie campingowej.<!** reklama>

- Nie wiem, co robić. Znalazłam się w matni i nie potrafię z niej wyjść - mówi załamana.

Uważała się za kobietę silną i samodzielną. Miała 15 lat, gdy opuściła dom i zajęła się chorym wujkiem.

- Zamieszkała w jego niewielkim domu gospodarczym. Prała mu, sprzątała i gotowała przez siedem lat, aż do jego śmierci - wspomina jej matka.

- Jak było trzeba, to i dach smołowałam - dodaje Justyna. Naukę w szkole cukierniczej łączyła z pracą zarobkową. - Pracowałam w marketach i w cukierni Sowy.

Od dziecka marzyła, by zostać lekarzem weterynarii, ale takie studia były poza jej zasięgiem. Dopiero, gdy odziedziczyła dom po wujku, mogła uzupełnić wykształcenie. Skończyła liceum i policealną szkołę weterynaryjną. - Zostałam technikiem weterynaryjnym i moje marzenia o opiece nad czworonogami wkrótce mogły się spełnić, gdyby ich nie zniweczył...

człowiek bez sumienia,

niejaki Jarosław Z., właściciel toruńskiej firmy budowlanej.

Plan Justyny był prosty. Wyremontowała i sprzedała odziedziczony po wuju dom w Bydgoszczy, kupiła za to tysiącmetrową działkę w Dobrzejewicach oraz projekt małego drewnianego domu z poddaszem. Wyliczyła, że tylko na taki ją stać i szukała taniego wykonawcy.

- Ogłoszenie Jarosława Z. znalazłam w „Anonsach”. Przyjechał z pomocnikiem. Obaj byli mili, zabrali mnie na jedną budowę, potem na drugą, przysłali zdjęcia domów, które też podobno zbudowali - wspomina. Nie sprawdzała, czy to faktycznie ich dzieła. - Do tej pory nie spotkałam się z nieuczciwością i stąd moje zaufanie do Jarosława Z.

Spisała z nim umowę według wzoru polecanego przez Stowarzyszenie Dom Drewniany. Firma pana Z. miała wejść na plac budowy w kwietniu i skończyć dom w czerwcu 2011 roku. Cenę usługi ustalono na 60 tys. zł.

- Pan Z. domagał się zaliczki, a ja się zgodziłam i już wiem, że to był błąd - przyznaje kobieta. Dała wykonawcy 15 tys. zł na fundamenty i ogrodzenie. - Ogrodzenie budowali długo, fundamenty jeszcze dłużej.

- Panowie przyjeżdżali tu na dwie godziny i zaczynali robotę od śniadania - podpowiadają sąsiedzi Justyny. Ona sama nie mogła budowlańców upilnować, bo rozkręcała własną cukiernię w Toruniu.

- Wyjeżdżałam o 5 rano i wracałam do Dobrzejewic po godz. 17 - tłumaczy. Liczyła, że cukiernictwem zarobi na wykończenie domu i hotel dla psów. - Niestety, usytuowana w kiepskim punkcie cukiernia nie przynosiła dochodów, więc gdy skończyły mi się oszczędności, musiałam ją zamknąć.

Tak się złożyło, że ...

nieszczęścia szły za nią parami

Jarosław Z. jeszcze nie skończył fundamentów, a już poprosił Justynę o kolejne 20 tys. zł zaliczki. - Dostał i przez miesiąc nie było z nim kontaktu - twierdzi kobieta. Pokazuje SMS-y, którymi odpowiadał na jej telefony.

4 sierpnia 2011 roku: „Pani Justyno, niech się pani nie martwi. Jak wyjdę ze szpitala, wszystko ustalimy”. 5 sierpnia: „Odezwę się po 20 sierpnia”. 25 sierpnia: „Nie mogę rozmawiać. Jutro o godz. 6 jesteśmy u pani”. 2 września: „Zadzwonię później, nie mogę rozmawiać”. 3 września: „Będziemy w poniedziałek rano”. 5 września: „Jutro będziemy po 12”.

Nie byli, więc Justyna odwiedziła Jarosława Z. w mieszkaniu. - Twierdził, że jest chory, a ja czułam od niego alkohol. Spisaliśmy aneks do umowy. Z. zobowiązał się, że we wrześniu skończy dom. Nie skończył. Zaczął mi wmawiać, że budynek jest większy niż w projekcie, a on źle obliczył koszty i jak mu nie dam dodatkowych pieniędzy, nic więcej nie zrobi - relacjonuje.

Uległa. - Działałam pod presją. Dom w Bydgoszczy sprzedałam, mieszkałam w przyczepie, zbliżała się zima - tłumaczy. Sama kupowała materiały i płaciła panu Z. za kolejne etapy budowy. - Kosztowało mnie to wszystko ponad 48 tys. zł - pokazuje kolejne oświadczenia Z. o przyjęciu gotówki.

W październiku kierownik budowy Eugeniusz D. dał Justynie sygnał: „Wnioskuję o zmianę wykonawcy robót, bo obecny nie wykonuje ich zgodnie z projektem” - napisał w dzienniku budowy, wytykając rażące błędy.

- Wykonawca nadal nie stosował się do uwag i poleceń, więc w listopadzie zrezygnowałem z pełnienia funkcji kierownika budowy - wyjaśnia nam D. Twierdzi, że 25-letnie doświadczenie pozwala mu szybko...

odróżnić fachowca od „papudraka”

i tak było tym razem. - Jak oni chcieli beton agregatem prądotwórczym urabiać, to o czym tu mówić? - konkluduje Eugeniusz D.

- Jarosław Z. od listopada nie pojawia się na budowie, a telefonów ode mnie nie odbiera - dodaje Justyna Paszkowska. W grudniu kobieta wyprowadza się z przyczepy do wynajętego pokoju i prosi o pomoc prawnika. Ten 7 grudnia wysyła (w imieniu Justyny) do Jarosława Z. pismo o „odstąpieniu od umowy”. Jako powód podaje niedotrzymanie warunków umowy, w tym: długą, nieuzasadnioną nieobecność na budowie, niedotrzymanie terminów oraz niezgodność wykonanych prac z projektem i żąda zwrotu pieniędzy.

- W nocy z Wigilii na Boże Narodzenie ktoś włamuje się do mojej przyczepy i robi straszny bajzel. Nic wartościowego nie ginie, bo dokumenty, na szczęście, schowałam gdzie indziej - wspomina Justyna. Niemal natychmiast spada na nią kolejny cios - ciężka choroba matki. Justyna kilka razy w tygodniu wozi ją do szpitala.

W styczniu dostaje odpowiedź Jarosława Z. na pismo prawnika. Z. twierdzi, że w podpisanej przez niego umowie nie ma daty przekazania placu budowy i zakończenia robót. - To nieprawda - twierdzi Justyna i pokazuje nam takie zapisy. Obala też argument Jarosława Z., jakoby metraż jej domu wzrósł do 90 metrów kwadratowych, co przekłada się na większe koszty usługi. - Ma niespełna 60 m kw. - przywołuje obliczenia rzeczoznawcy.

„A co się tyczy rzekomych wad budowy, stwierdzonych przez kierownika budowy, oświadczam, że wszystkie prace wykonałem zgodnie z przepisami i sztuką budowlaną” - pisze pan Z. i odmawia zwrotu zaliczek. Justynie Paszkowskiej nie pozostaje nic innego, jak powołanie rzeczoznawcy, a ten nie zostawia na dziele Jarosława Z. suchej nitki. Wychodzi na jaw, że jego robota w Dobrzejewicach nie miała

nic wspólnego ze sztuką budowlaną

Podłoże budynku wykonano z cienkiego betonu grubości 4-5 cm, a miał być grubości 10 cm. Pod szkieletami drewnianych ścian zewnętrznych nie wykonano wieńca w postaci żelbetowej opaski. Zabrakło też izolacji przeciwwilgociowej, mimo przylegania ścian do gruntu. Projekt przewidywał umieszczenie konstrukcyjnych słupów na izolacji, co najmniej 30 cm nad gruntem, tymczasem firma pana Z. ułożyła je około 80 cm poniżej poziomu, bezpośrednio na betonowym podłożu. Jakby tego było mało, słupy odchylają się od pionu, bo fundament pod nimi wylano na różnych poziomach.

Wniosek rzeczoznawcy Janusza B. jest jasny: wszystko trzeba rozebrać i zbudować od nowa.

- Co mam robić? - pyta Justyna. Na nową ekipę i materiały nie mam już funduszy, a pan Z. nie zamierza naprawić szkody. Nie mam domu, nie mogę zbudować hotelu dla psów i zarabiać. Czuję się skrzywdzona i całkowicie bezradna.

Z Jarosławem Z., mimo wielu prób, nie udało się nam skontaktować.

Warto wiedzieć

Jak się bronić?

  • Ofiara wyłudzenia może wytoczyć sprawcy postępowanie cywilne lub karne, zawiadamiając prokuraturę. Art 286 par.1 kk stanowi, że ten, kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
  • Podczas procesu karnego poszkodowany może wnioskować o nałożenie na oskarżonego dodatkowej kary w postaci obowiązku naprawienia szkody. Ważne, by to zrobił przed przesłuchaniem oskarżonego na rozprawie głównej. Można też egzekwować należność z powództwa cywilnego (art. 410 par 2 kc) i wnieść o zabezpieczenie długu na majątku dłużnika (art 736 par.1 kpc).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska