Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wino marki polskiej

Grażyna Nowicka, Fot. Kazimierz Netka
Polskie wina istnieją i nie ustępują tym markowym. W Lubuskiem tradycja uprawy winorośli liczona jest na wieki, ma cysterski rodowód i doczekała się kontynuatorów. Koniec września i początek października to czas winobrania.

Polskie wina istnieją i nie ustępują tym markowym. W Lubuskiem tradycja uprawy winorośli liczona jest na wieki, ma cysterski rodowód i doczekała się kontynuatorów. Koniec września i początek października to czas winobrania.

**<!** Image 2 align=none alt="Image 221079" sub="Enoturystyka, czyli turystyka szlakiem winnic, staje się specjalnością województwa lubuskiego. Powstał nawet „Szlak wina i miodu”. Na trasie jest, m.in., winnica „Miłosz” we wsi Łaz, 15 km na wschód od Zielonej Góry i winnica „Julia”, w Starym Kisielinie, gdzie posadzono sadzonki pozyskane z historycznych zielonogórskich winorośli. Na zdjęciu Małgorzata Krojcig
na tle swojej winnicy.">Na południowym stoku pradoliny Odry, w Górzykowie, leżącym 17 kilometrów od Zielonej Góry, ma swoją winnicę rodzina Krojcigów. Można tam dopłynąć galarami, kursującymi po Odrze i kanale Obrzycy od miejscowości Cigacice - 13 km od Zielonej Góry (przyjemność ta kosztuje dorosłą osobę 15 zł, dziecko - 10 zł). Te galary to powrót do historii, ponieważ w przeszłości droga rzeczna prowadziła z Berlina do Wrocławia z przystankiem w Cigacicach.

- Kilkanaście lat temu do głowy by nam nie przyszło, że nasze życie będzie związane z winem - mówi pani Małgorzata, córka Danuty i Marka Krojcigów, właścicieli winnicy „Stara Winna Góra”. - W 1995 r. na terenie, który kupiliśmy, panoszyły się same zarośla, choć przed wojną była tu winnica, funkcjonowały hotel i restauracja. Wszystko zostało zniszczone. Ponieważ jakimś cudem ocalały stare szczepy, postanowiliśmy zabrać się za uprawę winorośli, traktując to tylko jako hobby. Doświadczenia nie mieliśmy żadnego, bo rodzice wcześniej związani byli z branżą meblarsko-chemiczną. Pierwsze nasadzenia to rok 1997.

Ich debiutanckie wino było porażką, nie dało się go pić. Do dzisiaj nie mogą sobie poradzić ze szpakami, które potrafią w godzinę ogołocić do czysta cztery rzędy plantacji, walczą też z plagą os i pszczół. Nie ma sposobu na kaprysy pogody; w 2011 r. dwa hektary się zmarnowały, bo w maju przyszły przymrozki. Nie skapitulowali. Następny rok był średni, ale za to ten zapowiada się na wyjątkowy.

- Odwdzięcza się za nasz trud - mówi pani Małgorzata. Winiarze twierdzą, że uprawa winnicy to choroba nieuleczalna, co się sprawdza w przypadku rodziny Krojcigów. Mimo przeciwności, są ludźmi sukcesu. W 2009 r. znalazło się w sprzedaży ich czerwone wino „Regent”, z nalepką, na której widnieje zielonogórski ratusz. Białe - „Riesling liryczny” - zdobyło uznanie koneserów. Cena: 45 - 50 zł. Oczywiście, nie samym winem żyją. Ich posiadłość liczy 10 ha ziemi, z czego 4 ha przeznaczono na nasadzenia winorośli. Wybudowane przez nich dwór i wozownia funkcjonują jako hotel i restauracja.

Gołąbki w winogronowych liściach

Winnica „Kinga” w Starej Wsi koło Nowej Soli nosi imię jej współwłaścicielki Kingi Koziarskiej, która z mężem Robertem przejęła ją 12 lat temu od swoich rodziców - Haliny i Wojciecha Kowalewskich. Za jej początek można uznać rok 1985, kiedy zasadzono pierwszą winorośl, nie z myślą o winie, lecz do jedzenia. Wcześniej uprawiano głównie ogórki i pomidory. Z początku wszystko szło dobrze. Pani Kinga nabierała doświadczeń, spełniała się w roli winiarza, aż przyszedł rok 1997 i powódź stulecia. Koziarscy mieszkają nad Odrą, ale w przeciwieństwie do Krojcigów z Górzykowa na płaskim terenie, od rzeki dzieli ich jedynie wał przeciwpowodziowy, ale i on nie pomógł. Przez sześć tygodni woda stała na wysokości półtora metra, po drodze pływali łódkami. Wyglądało na to, że to już koniec winnicy, bo nasadzenia porwał nurt. Ocalała tylko jedna winorośl.

<!** reklama>

Zaczęli raz jeszcze od początku, bo dla Kingi Koziarskiej winnica to coś więcej niż źródło dochodu, to jej miejsce na ziemi, sposób na życie. Przeciwności jej nie załamują. Ze szpakami zawsze przegrywa, mimo że walczy z nimi na różne wymyślne sposoby, na przykład ubrana na czerwono jeździ między rzędami winorośli na rowerze i strzela na postrach z wiatrówki.

Cały czas uczy się winiarstwa, uprawia odmiany mieszańcowe, ma ambicję, by udowodnić, że jest polskie wino i że to wino jest dobre. Podczas Dni Otwartych Winnic przyjmuje wycieczki, opowiada o swojej winnicy, winiarstwie i historii okolicy. W ofercie znajduje się degustacja specjalności winnych, czyli lubuskiego wina gronowego, zarejestrowanego jako produkt tradycyjny oraz gołąbków w liściach winogron. Mama pani Kingi specjalizuje się w konfiturach winogronowych, octach winnych, kiszonych liściach i owocach w zalewach na bazie wina.

<!** Image 3 align=none alt="Image 221080" sub="Basen w dawnej stajni">Basen z kolumnami

Małą, bo zaledwie hektarową winnicę ma też Zbigniew Czmuda, były biznesmen z Lublina, teraz właściciel posiadłości i pałacu w Wiechlicach niedaleko Szprotawy. Winnica nie przynosi zysku, ale w tych stronach wypada ją mieć, funkcjonuje jako regionalna atrakcja turystyczna. Domek toskański - ślad po winiarskiej przeszłości okolicy - Czmuda odremontował na swoje mieszkanie. Pałac jako spadek popegeerowski, a de facto ruinę, kupił w 2007 roku. Mógł przebierać w ofertach, bo podobnych poniemieckich obiektów w Lubuskiem nie brakuje, ale zachwyciła go nie bryła zdewastowanego pałacu, lecz stajnia z kolumnami podtrzymującymi pseudogotyckie sklepienie. Jest tam teraz basen z podgrzewaną wodą. Na odbudowę i rewitalizację pod okiem konserwatora zabytków Czmuda otrzymał dotację z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

Obiekt reklamuje się jako „Wypoczynek - golf - rehabilitacja”, ale i jego historia ma niebagatelny walor dla wypoczywających gości. XVIII-wieczny pałac został wybudowany przez Jerzego Zygmunta Neumanna i miał podobno „gościć” zarówno generała Kutuzowa, jak i Napoleona. Ich portrety, świeżo malowane, zdobią dawną stodołę, teraz salę konferencyjną, gdzie odbywają się bale i wesela.

Dobre stosunki obecnego właściciela Wiechlic z rodziną Neumannów, z którą nawiązał kontakt, zaowocowały napływem turystów z Niemiec. W ubiegłym roku pałac Wiechlice uhonorowany został tytułem Lubelskiej Perły Turystycznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska